16 sierpnia 2014

ZAWIESZENIE

Myślę że po części każdy z nas się tego spodziewał. Niesystematyczne notki i mój wieczny brak czasu spowodowały, że nawet nie mam za bardzo ochoty siadać do rozdziałów. Kompletny brak pomysłów to już zupełnie inna sprawa.Spokojnie ta notka nie oznacza, że usuwam bloga czy coś w tym stylu. Po prostu potrzebuję czasu na poukładanie wszystkiego. Tego co się działo w moim życiu w ostatnim czasie nie będę nawet próbowała opisywać, ale ktoś bardzo zawiódł moje zaufanie i teraz po raz kolejny muszę wszystko pozmieniać. Nie martwcie się! Jeszcze da was wrócę z całą masą nowych pomysłów i większym zapałem do pracy. Nadal można się ze mną kontaktować poprzez tt. Jeśli kogoś zawiodłam to przepraszam. W takim razie do zobaczenia w przyszłości.

15 czerwca 2014

Chapter Fourteen

Mówią, że sztuką jest wybaczyć, sztuką jest ponownie zaufać.”


Dziewczyna uniosła niespokojnie rękę i przetarła podpuchnięte oczy. Płakała od kilku godzin, jednak nadal nie była w stanie przestać. Pociągnęła żałośnie nosem dla podkreślenia swojego stanu. Bała się zamknąć powieki, ponieważ gdy tylko to robiła, od razu widziała Louisa. Jego niebieskie oczy nawiedzały ją we śnie i nie wiedziała jak się go pozbyć. Za dnia znajdywała sobie coraz to nowsze zajęcia, żeby nie myśleć o chłopaku. Niestety noce nie były tak łatwe do zagłuszenia. Serce, które nie było dopuszczane do głosu za dnia odbijało to sobie w nocy. Wtedy właśnie cierpiała podwójnie. Rude kosmyki przyklejały się do policzków. Każda część ciała emanowała niesamowitym bólem. Najbardziej serce. To ono odebrało wszystkie mentalne ciosy. Pozwoliła sobie na otwarcie się i zaufanie a teraz płaciła cenę ze naiwność. Gdy usłyszała ciche głosy na korytarzu, szybko przykryła twarz rękawem, udając, że śpi. W tym stanie nie chciała przyjmować jakichkolwiek gości, a już zwłaszcza przyjaciół. Po chwili drzwi cichutko skrzypnęły.

-Willow? To tylko ja. Chciałam sprawdzić czy czegoś nie potrzebujesz…

Ciepły głos Maury dotarł do uszu rudowłosej powodując, że wstrząsnął nią cichy szloch. Troska i ciepło kobiecego głosu sprawiło, że Willow pękła niczym bańka mydlana. Maura podbiegła do łóżka i z całej siły przytuliła najlepszą przyjaciółkę swojego młodszego syna. Gdy przyjechała kilka dni wcześniej wyglądała jak wrak człowieka. Nawet nie próbowała ukrywać, że ktoś zranił ją do żywego. Nie chciała jeść, rozmawiać czy wychodzić z pokoju. Jedyne co robiła, to płakała. Często przechodząc obok pokoju w którym nocowała Willow kobieta słyszała jak powtarzała jedno imię przez sen lub szlochała. Starszej kobiecie serce pękało gdy widziała jak ruda cierpi, jednak nie umiała przedostać się przez mur jaki zbudowała wokół siebie zaraz po przyjeździe. Do tej pory radosna, gadatliwa i pełna wigoru dziewczyna stała się cieniem. Istotą wypełnioną powietrzem która egzystowała dookoła całej reszty czekając aż ktoś odda jej popękane serce by mogła je poskładać. Niestety ten dzień nadal nie nastąpił. Maura usiadła na brzegu łóżka delikatnie kołysząc Willow w ramionach niczym małe dziecko. Zauważyła, że miarowe głaskanie po głowie sprawia, że dziewczyna staje się spokojniejsza.

-Wiem, że boli. Kiedyś przestanie. Z dnia na dzień ten ból stanie się mniejszy.

-Czy to kiedykolwiek minie?

-To zależy jak bardzo ci na nim zależało. Ale taki ból nigdy nie mija. Zanika czasami pod nakładem spraw codziennych, jednak pojawia się w najmniej oczekiwanych momentach. Chcesz może gorącej czekolady? Nie sprawi, ze ból zniknie, ale może go odrobinę ukoić.

Dziewczyna pokiwała twierdząco głową i powoli podniosła się z łóżka. Nie chciała schodzić na dół, wiedząc, że tam czeka na nią Niall. Jednak domyślała się, że to metoda Maury na ściągnięcie jej na dół. Była równie uparta jak jej syn, więc nawet nie próbowała walczyć. Obawiała się, że jeśli po kilku minutach nie zeszłaby do salonu, Maura osobiście by po nią przyszła i ściągnęła siłą. Westchnęła głęboko i skierowała się na dół. Na moment przystanęła na schodach próbując zebrać myśli i wynaleźć jakiekolwiek dobre argumenty na swoją obronę. Szybko jednak odpuściła i pokonała kilka ostatnich stopni. Spojrzała na chłopaka siedzącego w salonie. Nie miała odwagi popatrzeć przyjacielowi w oczy. Nie po tym jak po prostu spakowała się i uciekła, zostawiając go z każdym problemem samego. Wiedziała, że postąpiła jak tchórz, jednak wolała zrobić to niż cierpieć każdego dnia. Widywanie Louisa tak często było jednak zbyt dużym wyzwaniem dla jej zranionego serca. Chciała się odciąć od wszystkiego co było związane z niebieskookim chłopakiem. Czuła się okropnie, że nie pozwoliła sobie pomóc i zataiła prawdę przed Christophem, który zamartwiał się o nią w Anglii. Wiedziała, że to jest zbyt intymne żeby o tym opowiadać. A prawda była taka, że zachowała się, jak zakochana nastolatka i pozwoliła sercu decydować o swoim życiu i o tym jak ma ono wyglądać. To był jej pierwszy błąd. Drugim było zaufanie Louisowi. Pozwoliła sobie na stracenie czujności, a teraz przez to cierpiała. Gdy tylko zamykała oczy, przypominała sobie obrazy z ich wspólnej nocy. Często zastanawiała się na tym, co było bardziej bolesne. Fakt, że oddała mu najcenniejszy dar jaki dziewczyna może podarować chłopakowi, czy to, że ją oszukał. Po zastanowieniu dochodziła do wniosku, że obie sprawy są równie bolesne.

-Wiedziałam, że mnie znajdziesz.
-Nie musiałem szukać. Gdy tylko zrozumieliśmy, że uciekłaś, wiedziałem gdzie cię szukać…
-Niall ja…
-Nic nie mów. Jak mogłaś nam to zrobić?
Łzy wezbrały się w szarych oczach dziewczyny. Widząc jego zmęczoną i zatroskaną twarz zapomniała o kłótni jaką odbyli przed jej wyjazdem.
-Jak mogłaś nas tak zostawić bez żadnej konkretnej wiadomości? Wiesz jak się martwiliśmy? Christoph odchodzi od zmysłów w Londynie! I proszę cię, nie mów mi, że ten skrawek papieru, który zostawiłaś wyjeżdżając nazywasz wiadomością!
Ruda skuliła się słysząc pretensję w głosie przyjaciela. Wiedziała, że gdy ją znajdzie nie będzie miała łatwo.
-Powiedziałam mu, że potrzebuję kilka dni urlopu.
-Żaden z nas nie pomyślał, że tak po prostu się spakujesz i polecisz do Irlandii, na litość boską!
-Wiem i przepraszam za to, ale…
-Ale co?! Jesteśmy przyjaciółmi do jasnej cholery! A ty tak po prostu się spakowałaś, powiedziałaś, że potrzebujesz urlopu i zniknęłaś. Poza tym...
Dziewczyna poczuła rosnącą frustrację. Gdyby tylko wiedzieli jak się czuję po tym wszystkim, pomyślała. Odwróciła się i spojrzała Niallowi prosto w oczy po raz pierwszy odkąd przyjechał.
-Wybacz, że wyjechałam tak bez konkretnego słowa, jednak dusiłam się w Londynie i nie mogłam tam wytrzymać ani minuty dłużej. Proszę, powiedz, że mnie rozumiesz…
Chłopak wyglądał na ogromnie zdenerwowanego, jednak słysząc słowa przyjaciółki westchnął głęboko i przygarnął rudzielca do siebie.
-Rozumiem. Obecność dwóch walczących o ciebie samców stała się dla ciebie zbyt przytłaczająca. Mogłaś jednak powiedzieć coś więcej, chociażby gdzie się wybierasz. Nie chcesz wiedzieć, jak Louis zachowywał się odkąd wyjechałaś.
Na wzmiankę o chłopaku dziewczyna poczuła bolesny skurcz w okolicy serca.
-Proszę cię, nie wspominaj o nim.
Blondyn zmarszczył brwi jednak po chwili uniósł ręce do góry.
-Niech ci będzie. Jest jednak coś o czym musimy porozmawiać...
Willow patrzyła na chłopaka nic nie rozumiejąc. Jeszcze przed chwilą jego ton był chłodny i ostry, a teraz mówił cicho i delikatnie jakby nie chciał jej skrzywdzić.
-O czym chcesz porozmawiać?
-Chodzi o Christopha...
Ruda odgarnęła włosy z czoła i kiwnęła głową dając do zrozumienia chłopakowi, żeby kontynuował.
-On nie chciał żebym ci o tym mówił, ale Watrin miał wypadek.
-Dlaczego mówisz mi to dopiero teraz!? Co się stało? Jak on się czuje?
Niall położył dłoń na ramieniu roztrzęsionej przyjaciółki. Wiedział, że ta wiadomość ją zdenerwuje, jednak musiał jej to powiedzieć.
-Jego stan jest stabilny, wszystko jest pod kontrolą. Jest jednak coś co musisz wiedzieć...
-Coś więcej niż to, że mój przyjaciel jest w szpitalu i miał wypadek!? Jak to się w ogóle stało?
-To ma związek z tym co chcę ci powiedzieć. W zeszłym tygodniu Christoph chciał zrobić drobne przemeblowanie w antykwariacie. Przyszedł wcześniej i zajął się wszystkim. Wydawało mu się że czuje gaz, jednak nie zwrócił na to większej uwagi. Potem... Wszystko potoczyło się tak szybko...
Niall przetarł twarz nie będąc w stanie kontynuować. Pamiętał co czuł, gdy dostał telefon ze szpitala. Przerażenie wymieszane z wściekłością. Willow przyłożyła dłoń do ust by powstrzymać szloch paniki. Łzy wezbrały się w jej niebieskich oczach.
-Co z nim? Jak on się czuje?
-Lepiej. Już się wybudził. Jest poparzony, ale wyliże się z tego. Jak to Watrin, zawsze spada na cztery łapy.
Ruda uśmiechnęła się przez łzy. Widziała w oczach Nialla, że to nie wszystko co jej powiedział.
-Niall... Jest coś jeszcze? Jakaś rzecz o której mi nie mówisz?
Horan uniósł głowę i kiwnął bez przekonania.
-Policja twierdzi, że ten wybuch nie był przypadkowy.
Willow popatrzyła na przyjaciele szczerze zdziwiona.
-O czym ty mówisz?
-Will... Świadkowie widzieli w okolicy szczupłego, ciemnego blondyna ubranego w wytartą skórzaną kurtkę w kolorze brązowym.
Dziewczyna otworzyła oczy ze zdumienia i cofnęła się gwałtownie.
-To niemożliwe!
Niall zrobił krok w kierunku Willow, jednak ta szybko się cofnęła. W jej oczach malowało się przerażenie a twarz zrobiła się szara z przejęcia. Sądziła, że ten fragment przeszłości ma już za sobą. Miała nadzieję, że nigdy więcej nie będzie musiała bać się własnego cienia. Najwidoczniej się myliła

----------------------
No i jest! Kolejny rozdział za nami. Mam nadzieję,że wam się spodoba. Następny rozdział zostanie dodany przed sobotą napewno, ponieważ potem będę po prostu niedostępna a nie chciałabym was zawieść jeśli chodzi o datę publikowania. Sądzę,że należy wam się małe wyjaśnienie. Owszem był moment gdy rozdziały nie pojawiały się systematycznie, jednak już się skończył. Rozumiem,że mogliście poczuć się zawiedzeni bądź przestać wchodzić z tego powodu na bloga. Jednak nie dodawałam żadnej notatki o zawieszeniu,ponieważ wiedziałam,że to jeszcze bardziej mnie spowolni.A więc mam zamiar dodawać notatki systematycznie.Jeśli jednak z jakiegoś powodu nie dam rady napisać rozdziału,powiadomię was o tym na twitterze.Dlatego proszę,jeśli ktoś jeszcze tego nie zrobił wejdźcie w zakładkę informowani i zostawcie tam jakieś namiary na siebie!<3 Ten rozdział ma odrobinkę dreszczyku!Nie chciałam krzywdzić nikogo,ale niestety musiałam.Padło na Watrina.Biedny Chris...Pojawiła się też nowa postać! Kto to? Zajrzyjcie do bohaterów. Prawie zapomniałam!Dziękuję osobie,która wypowiedziała się z anonima.Nie uważam,że jesteś hejterem,wręcz przeciwnie!Cieszę się,że ktoś powiedział mi coś ode serca.Postaram się nie zawieść xx Chyba to tyle,więc zapraszam do czytania! Enjoy! xx

06 czerwca 2014

Chaper Thirteen

Blondyn krążył po okolicy już ponad godzinę. Temperatura powoli spadała a on czuł nieprzyjemny chłód rozchodzący się po całym ciele. Czuł wściekłość wymieszaną z wyrzutami sumienia. Był zły, że Willow wykręciła im taki numer, z drugiej jednak strony nie sądził, żeby do tej pory dziewczyna go pytała o opinię gdy chce z kimś spędzić noc. Przez chwilę chciał zawrócić i przeprosić przyjaciółkę ale uznał, że to może poczekać. Westchnął głęboko i skierował się z powrotem na ulicę rudej. Na jego twarzy malowało się mocne postanowienie. Wiedział, że to co chce zrobić jest szczeniackie, ale musiał jakoś zareagować. Nie chciał by Louis myślał, że może bezkarnie krzywdzić jego przyjaciółkę. I nawet jeśli nie popierał w stu procentach jej wyborów, nie znaczyło, że ktoś tak po prostu mógł ją ranić. Z zaciśniętymi zębami podszedł do samochodu i bez wahania zastukał w szybę. Miał nadzieję, że nikt mu nie otworzy. Niestety kilka sekund później przednia szyba powoli się uchyliła, ukazując zmęczoną twarz Tomlinsona. Jeśli ktoś by zapytał Nialla kto na tej dziwacznej kłótni wychodzi gorzej, powiedziałby, że definitywnie jest to Louis. Podkrążone oczy, które patrzyły na niego smutnym wzrokiem były jeszcze bardziej podkreślone bladą skórą twarzy. Wyglądał jakby był chory lub niewyspany. A może po części jedno i drugie, pomyślał Nialll. 
-Jak rozumiem odbyłeś rozmowę z Willow. Czego chcesz? 
-Powiedziałbym, że porozmawiać, ale chyba nie mamy sobie niczego do powiedzenia. Wyjdziesz z auta, czy może będziesz chował się cały dzień za tymi swoimi przyciemnianymi szybami? 
Zaskoczony Louis uniósł brwi słysząc w głosie blondyna czystą agresję. Po chwili jednak wzruszył ramionami i wyszedł z samochodu. Nie zdążył się jeszcze porządnie odwrócić, gdy poczuł silne uderzenie na twarzy. Nie był zdziwiony, że dostał, tylko, że Horan ma tyle siły. Chłopak sprawiał mylne wrażenie nie groźnego przeciwnika. Brunet cofnął się o krok w razie gdyby jego przeciwnik chciał poprawić swój prawy sierpowy. Uniósł dłonie do góry by osłonić twarz. Niall kiwnął głową i zmierzył Tomlinsona chłodnym wzrokiem. 
-Zasłużyłem sobie. Pewnie jeszcze na coś więcej niż to, ale dasz mi w mordę następnym razem. 
-Powinienem tak cię skopać, żebyś nie mógł wstać! 
-Powiem, że mnie zaskoczyłeś. Nie spodziewałem się, że umiesz tak przywalić. No i sądziłem, że to Watrin jest taki w gorącej wodzie kąpany...
-Zdajesz sobie sprawę co zrobiłeś, prawda? 
Louis spojrzał w stronę drzwi i westchnął odgarniając włosy.
-Jak ona się czuje? 
-Jak dziewczyna ze złamanym sercem. Nie wiem co zaszło dokładnie między wami i proszę, oszczędź mi szczegółów. Wiem tylko, że zraniłeś ją naprawdę mocno. Dawno nie widziałem jej w takim stanie. 
-Nie chciałem tego zrobić. To wszystko jedno wielkie nieporozumienie!
Horan pokręcił głową słysząc te słowa. Głupota chłopaka sprawiała, że irytował się jeszcze bardziej. 
-Może po prostu los daje wam do zrozumienia, że nie macie szans i pora odpuścić?
-Do tej pory wygrywałem z losem. Tym razem też nie mam zamiaru się poddać. 
-Dlaczego? Czemu aż tak bardzo zależy ci na Willow? Prawie jej nie znasz! 
Niebieskie oczy Louis pociemniały pod wpływem rosnącej irytacji. 
-Znam ją lepiej niż ci się wydaje. 
-Ponieważ się z nią przespałeś i śledzisz każdy jej ruch? Faktycznie, związek roku! Zaufanie macie opanowane do perfekcji. Zarówno ty jak i ona.
-Do niczego jej nie zmuszałem. Sama tego chciała. A może po prostu to była jej próba odegrania się za waszą nadopiekuńczość?
-Sugerujesz, że to nasza wina, moja i Christopha, że ukrywała przed nami prawdę? Może jeszcze powiesz mi, że zmusiliśmy ją do przespania się z tobą!? 
-Tego nie powiedziałem. Chciałem jej powiedzieć o tej rozmowie i umowie, ale... 
-Niech zgadnę... Pożądanie wzięło górę i zapomniałeś wspomnieć o tym drobnym detalu?
-Wiem, że mnie nienawidzisz i uważasz, że naprawdę złego człowieka, ale zależy mi na twojej przyjaciółce i zrobię co w mojej mocy by była szczęśliwa. 
-Więc dlaczego jesteś tutaj? Skoro ci na niej zależy to idź i walcz o nią! Nie wierzę, że to mówię... 
Louis uśmiechnął się pod nosem, czując, że gdyby nie sytuacja w jakiej się znajdowali, mógłby zaprzyjaźnić się z tym sympatycznym i nadopiekuńczym Irlandczykiem.
-Myślisz, że nie próbowałem? Wczoraj pukałem tak długo, aż sąsiadka powiedziała, że wezwie policję jeśli nie przestanę.
Niall parsknął śmiechem, jednak widząc poważny wyraz twarzy chłopaka, natychmiast przestał. Skierował wzrok na czubki swoich butów nie wiedząc jak zadać kolejne pytanie. W końcu zdecydował się postawić na szczerość i bezpośredniość.
-Naprawdę chcesz sprzedać te kamienice? 
Louis zacisnął usta szukając właściwej odpowiedzi. 
-To nie jest takie proste Niall... Okazuje się, że mogę nie mieć wyboru. Moi rodzice zostawili mi całą masę długów które muszę spłacić. Jedyną opcją jest sprzedanie kamienic. 
Niall przez chwilę się nad czymś głęboko zastanawiał.
-Jesteś pewien, że to jedyna opcja? Może prawnik tak tylko mówi by cię nastraszyć i skłonić do szybszej sprzedaży. Poza tym są inne opcje. Możesz zacząć pracować i spłacać je w ratach. Pamiętaj także, że jeśli zatrzymasz kamienice, będziesz miał z nich zyski i to nie małe. 
-Niall ja... 
-Powiedziałeś, że zależy ci na Willow. Nie każ mi myśleć, że chodziło ci tylko o zaciągnięcie jej do łóżka. Już mam wystarczająco kiepskie zdanie o tobie. Robię to tylko i wyłącznie dla niej. 
-Ale czy...
Louis jednak nie skończył, ponieważ przerwał mu dzwonek telefonu. Spojrzał na blondyna, który dopiero po chwili uświadomił sobie, że to jego telefon dzwoni. 
-Tak Christoph, o co chodzi? Tak byłem u niej. No wiem, przecież wzięła kilka dni urlopu. Co takiego!? I mówisz mi to dopiero teraz!? Jestem po drugiej stronie ulicy, zaraz do niej zajrzę. Odezwę się jak będę coś wiedział, na razie. 
Zdezorientowany Louis patrzył na Nialla, który krążył dookoła własnej osi kompletnie spanikowany. W końcu nie wytrzymał i przystopował Horana. 
-Co się dzieje?
Zdziwiony blondyn spojrzał na chłopaka, jakby zapomniał o jego obecności. 
-Dzwonił do mnie Christoph... 
-Tego się domyśliłem. 
Niall spojrzał na niego z politowaniem i kontynuował, ignorując sarkazm w głosie Tomlinsona. 
-Powiedział, że Willow zadzwoniła i poprosiła o urlop. 
-Co w tym dziwnego? 
-Willow wzięła już urlop na kilka dni. Jutro miała wrócić do pracy.
-Więc po co jej wolne? 
-Christoph powiedział, że gdy jej o to zapytał zaczęła coś kręcić. Watrin twierdzi, że nasza ruda ptaszyna ucieka. 
-Ucieka? 
-Wyjeżdża tak, żeby nikt, a zwłaszcza ty jej nie znalazł.
Louis wsunął palce we włosy, czując wyrzuty sumienia. To on spowodował, że dziewczyna chciała uciec od swojego dotychczasowego życia. Może Horan miał rację i przeznaczenie rzeczywiście chciało ich rozdzielić. Szybko jednak odgonił od siebie te myśli.
-Co chcesz zrobić?
-Zatrzymać Willow, zanim zaszyje się na dobre.
-Na dobre?
-Znam Willow nie od dzisiaj. Jeśli chce się schować, żeby nikt jej nie znalazł, to zrobi to doskonale.
-Więc musimy...
Louis wcisnął ręce do kieszeni i ze zdeterminowaną miną ruszył w stronę mieszkania.
Willow POV:
Dziewczyna odgarnęła z czoła włosy i rozejrzała się nerwowo po pokoju, sprawdzając czy wzięła wszystkie niezbędne rzeczy. Kątem oka spojrzała na telefon, który wibrował na łóżku. Celowo unikała spojrzenia w tamtą stronę, wiedząc kto do niej dzwoni. W końcu nie wytrzymała. Sięgnęła po komórkę i nacisnęła zieloną słuchawkę. Nie zdążyła się nawet odezwać, gdy usłyszała cichy głos.
-Nie wyjeżdżaj...
Przez sekundę była tak zdumiona, że nie była w stanie wydobyć z siebie głosu. Szybko się jednak pozbierała.
-Czego chcesz?
-Możemy porozmawiać?
-Nie mamy o czym rozmawiać, panie Tomlinson.
-Willow... Nie utrudniaj mi tego, proszę. To co wtedy widziałaś to była...
-Umowa sprzedaży kamienic. Może jestem naiwna, ale nie głupia.
-Chciałem powiedzieć, że to była pomyłka. Owszem, rozmawiałem z adwokatem o możliwości sprzedaży,ale nic nie podpisałem. Proszę cię, musisz mi...
-Zaufać? Już raz to zrobiłam. Pożałowałam tego zaraz następnego dnia. I niczego nie zmieni fakt, że od rana do wieczora przesiadujesz pod moim domem.
-Więc uciekniesz? To jest z twojej strony dość tchórzliwe, nie uważasz?
-Do widzenia, panie Tomlinson.
Dziewczyna usiadła na łóżku i zapłakała cicho. W końcu otarła mokre od łez policzki i zamknęła torbę. Przez okno widziała dwóch chłopaków stojących po drugiej stronie ulicy, dyskutujących żywo. Szybko napisała krótką wiadomość do Nialla, którą zostawiła w przedpokoju. Słysząc głośne pukanie, szybko wyszła z domu tylnym wyjściem, mając nadzieję, że żaden z chłopaków nie wpadnie na tą drogę ucieczki. Odetchnęła z ulgą i skierowała się na najbliższy postój taksówek. Trzydzieści minut później siedziała niecierpliwie na lotnisku, czekając na swój samolot. Zestresowana dziewczyna co chwilę patrzyła na tablicę przylotów. W końcu usłyszała upragniony komunikat. Cierpliwie stanęła w kolejce, czekając na sprawdzenie biletu i dokumentów. Gdy uśmiechnięta stewardessa sprawdziła wszystko, Willow odetchnęła głębiej. Nie wiedziała jak wielkie wpływy miał Louis i chyba nie chciała tego sprawdzać. Uspokoiła się w pełni dopiero w momencie, gdy samolot wystartował. Zaśmiała się cicho, przypominając sobie jak z nerwów wydawało się, że widzi kogoś, kto nie mógł przebywać w Anglii. Pokręciła głową i przymknęła powieki. Czekało ją prawie półtorej godziny lotu. Zmęczenie przyszło szybciej niż sądziła. Zanim się zorientowała, ktoś delikatnie telepał ją za ramię. Zdezorientowana uniosła powieki i rozejrzała się dookoła.
-Nareszcie! Już się bałam, że pani nie dobudzę. Za dziesięć minut lądujemy. Proszę zapiąć pasy.
Młoda dziewczyna stojąca nad Willow uśmiechnęła się przyjaźnie.
-Przepraszam, czy mogę dostać szklankę wody lub soku?
-Oczywiście, zaraz podam.
Ruda kiwnęła w podziękowaniu i szybko wypiła wodę, pozbywając się suchości w gardle. Słysząc znajomy komunikat o lądowaniu zapięła pasy i przymknęła oczy. Nigdy nie lubiła momentu lądowania. Jej żołądek podskoczył nieprzyjemnie, gdy koła samolotu dotknęły podłoża. Z nie małą ulgą wyszła z samolotu i skierowała się do wyjścia z lotniska. Zaciskając usta, żeby się nie rozpłakać, przywołała taksówkę. Zapomniała już jak pięknie wyglądał ten kraj o tej porze roku. Nawet tak duże miasto jak to, w którym aktualnie się znajdowała, nie przytłaczało jej swoim ogromem. Niemal automatycznie wsiadła w pociąg w kierunku małej miejscowości oddalonej od stolicy raptem 60 km. Ze strachem myślała co powie matce przyjaciela, stając na jej progu. Uznała, że zbyt pochopnie podjęła decyzję o wylocie z Anglii. Niestety teraz było już za późno na gdybania. Była w połowie drogi i nie miała zamiaru się wycofać. Miała tylko nadzieję, że przyjaciele zrozumieją, że nie miała wyboru i nie będą mięli jej tego za złe. Łzy spływały jej po policzkach, gdy mijała coraz to bardziej znajome miejsca. Szlochała na tylnym siedzeniu taksówki, rozpoznając osiedla, na których jako dziecko bawiła się z Niallem. W końcu samochód zatrzymał się przy niewysokim szarym domu z trawnikiem i brązowymi drzwiami. Willow szybko wytarła policzki i wyszła z auta. Powoli podeszła do drzwi i zapukała. Przez chwilę myślała, że nikogo nie ma, jednak gdy usłyszała kroki, wzięła głęboki wdech. Chwilę później stała twarzą w twarz z niską blondynką.
-Willow! Dziecko co ty tu robisz?
-Dzień dobry pani Horan. Chciałam się zapytać, czy pani oferta jest nadal aktualna?
Kobieta w mig zrozumiała o co chodziło dziewczynie.
-Kochanie, kiedy zmarła twoja matka powiedziałam ci, że możesz tu przyjechać zawsze i czuć się jak u siebie w domu.
-To dobrze. Czy mogę zostać tutaj przez pewien czas?
-Ależ oczywiście! Przecież wiesz, że jesteś dla mnie jak córka. Właź, na co czekasz?
Willow zapłaciła taksówkarzowi i z uczuciem ulgi weszła do domu. W progu kuchni zobaczyła uśmiechniętego Bobby'ego.
-Cześć kruszyno. Co sprowadza cię w nasze strony?
Słysząc ciepły i znajomy głos dziewczyna nie wytrzymała. Rozpłakała się niczym małe dziecko. Szlochała przez chwilę, po czym utonęła w ciepłych ramionach Maury. Kobieta głaskała ją po plecach, starając się uspokoić.
-Bobby nie stój tak. Weź walizkę i zanieś ją do pokoju Nialla. Chcesz coś jest Will? A może gorąca czekolada?
Ruda kiwnęła głową nie będąc w stanie wydobyć z siebie słowa. W końcu odchrząknęła i spojrzała na Maurę.
-Ja...
-Na wszystko przyjdzie czas kochanie. Jesteś tu bezpieczna. I możesz mi nie wierzyć, ale wszystko się ułoży.
Willow uśmiechnęła się smutno i na nowo wtuliła się w ramiona kobiety. Teraz właśnie tego najbardziej jej brakowało. Pocieszenia i matczynej miłości. I tylko tutaj mogła to znaleźć. Jeśli gdziekolwiek miała poskładać swoje złamane serce i zapomnieć o Louisie, to Mullingar było idealnym miejscem do tego.
-----------------------------
Kolejny rozdział za nami! Jak pewnie zauważyliście zmieniłam wygląd bloga i prawdopodobnie zostawię go ponieważ póki co jest to mój ulubiony. Chciałam wam serdecznie podziękować za te 6000 wejść! Jesteście cudowni ;') Może nie mam tysięcy komentarzy,wielu wspomnień na twitterze z hashtagiem, jednak cieszę się, że aż tyle osób zajrzało na mojego bloga.Moje życzenie? Chciałabym aby chociaż połowa tych osób komentowała to co piszę,ale do niczego was nie zmuszam. Następny rozdział już jest gotowy, jednak mam zamiar odeczekać chwilę zanim go opublikuję. Co myślicie o tym rozdziale? Piszcie w komentarzach, lub łapcie mnie na twitterze. Chętnie z wami wszystkimi pogadam. A więc nie pozostało mi nic innego jak zaprosić was do czytania. Enjoy! <3 

22 maja 2014

Chapter Twelve

Promienie słońca delikatnie przebijały się przez zaszronione szyby, dając do zrozumienia, że zima powoli znika z Anglii. Ludzie z radością spacerowali po parkach i alejach, korzystając z pięknej pogody. Niestety nie wszyscy czuli radość z nadchodzącej wiosny. Dzwonek telefonu rozbrzmiał w jednym z londyńskich miast, jednak właścicielka nie miała zamiaru odbierać. Ruda dziewczyna zakopana w miękką puchową pościel niechętnie sięgnęła po telefon. Właściwie nie musiała tego robić, ponieważ doskonale zdawała sobie sprawę kto dzwonił. Willo wywróciła oczami widząc zapchany rejestr połączeń. Minęło raptem kilka dni od wydarzeń w willi Louisa. Willow bez zastanowienia wzięła urlop by odpocząć, nawet nie próbując tłumaczyć całej sytuacji Christophowi czy Niallowi. To co się stało musiało zostać pomiędzy nią a Louisem tak długo,jak to było możliwe. Starała się być silna, jednak nie zawsze jej to wychodziło. Zwłaszcza noce były bardzo ciężkie. Nie potrafiła zapanować nad swoim naiwnym i zawiedzionym sercem, które próbowało jej wmówić, że cała ta sytuacja to jedna wielka pomyłka. Niestety ona wyrosła z bajek w których wszystko kończyło się długo i szczęśliwie. Wierzyła natomiast w te bardziej mroczne zakończenia. Termin zmiany lokalu zbliżał się wielkimi krokami, a oni nadal nie mieli żadnego zastępczego lokalu. Frustracja, stres i nie wyspanie powodowały, że Willow stała się spięta i drażliwa. Dla bezpieczeństwa swojego a także przyjaciół i klientów postanowiła wziąć kilka dni wolnego, by uporządkować cały ten bałagan. Jedno wiedziała na pewno. Musiała zapomnieć o Louisie i o tym co kiedykolwiek było między nimi. Jednak jak zapomnieć o facecie w którym się zakochało tak gwałtownie i niespodziewanie. Ruda opadła na poduszki, czując jak w jej szarych tęczówkach na nowo zaczynają się gromadzić niepotrzebne łzy. Ciszę panującą w domu przerwało donośne pukanie do drzwi. Przez chwilę dziewczyna sądziła, że Tomlinson wrócił i postanowił ją męczyć od samego rana. Jednak sposób w jaki ktoś dobijał się do jej mieszkania był inny, więc postanowiła zejść na dół i sprawdzić kto stoi na progu. Sięgnęła po szlafrok leżący na fotelu i zeszła na dół. Powoli uchyliła drzwi i uśmiechnęła się delikatnie widząc na progu blondyna. Chłopak nie czekając na zaproszenie, wszedł do środka.
-Cześć Niall, proszę rozgość się.
Niebieskooki spojrzał na przyjaciółkę przez ramię, jednak nie uśmiechnął się. Powaga na jego twarzy zdziwiła Willow, ponieważ nie widziała go w takim stanie zbyt często.
-Stało się coś Nialler?
-To ty mi powiedz.
-Nie rozumiem.
-Myślę, że doskonale rozumiesz. Co się z tobą dzieje Will? Stałaś się cicha, smutna i bardzo kąśliwa. Kilka dni temu widziałem jak płakałaś na zapleczu.
-Niall, przepraszam cię, ale to jest bardzo skomplikowane.
Blondyn podrapał się po głowie, szukając jakiegoś dobrego argumentu, którego mógłby użyć.
-Czy Tomlinson, który koczuje pod twoim domem ma z tym coś wspólnego?
Po twarzy Willow zrozumiał, że trafił w czuły punkt. Ruda szybko się jednak pozbierała i przybrała obojętny  wyraz twarzy.
-Jestem pewna, że się pomyliłeś Niall. Louis... To znaczy pan Tomlinson ma ważniejsze sprawy na głowie, niż koczowanie pod moim domem.
-Zaskakujące, ponieważ jeszcze 10 minut temu go widziałem. Zresztą jeśli nie wierzysz mi to zajrzyj przez okno.
Willow niepewnie podeszła do okna i odsłoniła zasłonę, jakby bała się tego, co zobaczy za nią. Odetchnęła głęboko widząc znajomy samochód zaparkowany po drugiej stronie ulicy.
-Więc, powiesz mi o co chodzi?
-Mówiłam ci już, że to...
-Skomplikowane, wiem. Ale czy nie od tego są właśnie przyjaciele, żeby pomagać rozwiązywać swoje problemy?
-Znienawidzisz mnie, jeśli ci powiem co zrobiłam.
Niall podszedł do dziewczyny i uścisnął ją mocno. Ta zadrżała w ramionach przyjaciela. Kilka gorących łez spłynęło po jej bladych policzkach. Horan wtulił twarz we włosy rudej i uśmiechnął się lekko.
-Nie ma takiej rzeczy, którą mogłabyś zrobić i za którą bym cię znienawidził. Jesteś dla mnie jak siostra. Nigdy nie przestanę cię kochać i wspierać.
-Jesteś pewien?
-Jestem. A więc teraz rusz ten swój zgrabny tyłek do kuchni i zrób herbatę a ja tu grzecznie na ciebie poczekam.
Zrezygnowana Willow skierowała się do kuchni, czując, że nie ma zbyt wielkiego wyboru. Zastanawiała się jak ma wybrnąć z tej kłopotliwej sytuacji. W końcu dała za wygraną i uznała, że jeśli wyzna całą prawdę przynajmniej jednemu z przyjaciół, to poczuje się lepiej. Kilkanaście minut później weszła do salonu z dwoma kubkami herbaty owocowej i mocnym postanowieniem rozmowy. Niall siedział na kanapie, nie będąc pewnym czego ma się spodziewać. Po minie rudej widział, że faktycznie jest to coś poważnego. Nie był głupi i mógł się domyśleć, że chodzi o Louisa, niestety nawet nie próbował zastanawiać się co tym razem wymyślił ten facet. Blondyn zauważył, że dziewczyna zmieniła się odkąd go poznała. Czasem cieszył się na zmiany jakie w niej zaszły. Niestety były także momenty, gdy te zmiany nie były pozytywne i to martwiło chłopaka. Cierpliwie poczekał aż dziewczyna usiądzie i zacznie mówić. Nie chciał jej popędzać, zwłaszcza, że ta denerwowała się już wystarczająco mocno. W końcu jednak nie wytrzymał krępującej ciszy pomiędzy nimi.
-Więc?
Ruda potarła dłonie i spojrzała w niebieskie tęczówki przyjaciela. Przez moment się wahała, jednak widząc w jego oczach ciepło i zrozumienie, którego tak jej ostatnio brakowało, złamała się. Łzy wypłynęły z jej oczu i dopiero po chwili dotarło do niej, że płacze. Irlandczyk patrzył na to zdumiony, nie wiedząc jak powinien zareagować. W końcu przyciągnął do siebie dziewczynę i delikatnie pogładził ją po plecach.
-Powiesz mi o co chodzi?
-Przepraszam ja... Nie wiem nawet od czego zacząć.
-Mam przyjaciółkę, która zawsze mi powtarza, że jak nie wiesz od czego zacząć to musisz zacząć od początku.
Ruda zaśmiała się słysząc własne słowa z ust przyjaciela. Wierzchem dłoni otarła mokre policzki i westchnęła.
-Przepraszam cię za ten wybuch. Nie wiem dlaczego tak nagle się rozpłakałam.
-Każdy ma czasem moment słabości. To nie zbrodnia. Jednak jeśli nie powiesz mi dlaczego się rozpłakałaś i co się dzieje, to będę musiał pójść zadać kilka pytań twojemu prześladowcy.
-Proszę cię, tylko nie on...
Cichy głos dziewczyny zaskoczył chłopaka jeszcze bardziej niż wcześniejszy wybuch łez. Niall zmarszczył czoło przybierając groźny wyraz twarzy.
-Cz on ci coś zrobił? Bo jeśli tak to...
Horan wstał gotowy do Tomlinsona po jakiekolwiek wyjaśnienia, jednak Willow szybko go powstrzymała.
-To nie tak... Pamiętasz gdy ostatnio u mnie byliście, ty i Christoph?
-Wtedy gdy tak dziwacznie się zachowywałaś? Pamiętam, i co z tego?
-A pamiętasz twój dowcip? Ten o kochanku w kuchni?
-Owszem, ale co to ma do...
Wyraz twarzy Nialla zmienił się gdy dotarło do niego co Willow próbuje mu powiedzieć.
-Był u ciebie? Louis wtedy był u ciebie?
Ruda spuściła wzrok i zapatrzyła się na swoje splecione dłonie. Chłodny głos przyjaciela wcale nie dodawał jej odwagi w tej rozmowie.
-Ttak... Umówiliśmy się wcześniej w antykwariacie. Chcieliśmy...
-Czekaj! Kiedy zapytałem cię co chciał Louis, odpowiedziałaś, że nic nie chciał. Dlaczego mnie okłamałaś?
-Bałam się waszej reakcji. Nie chciałam, żebyście pomyśleli sobie coś głupiego. Zwłaszcza Christoph...
-On cię kocha Will.
-Ja to jestem w stanie zrozumieć, jednak nie kocham go tak jak on by tego chciał. Watrin zawsze będzie dla mnie jak brat. Tylko i wyłącznie brat.
-Miejmy nadzieję, że któregoś dnia to mu minie i pozna kogoś z kim będzie szczęśliwy.
-Ja też tego pragnę Niall.
-Okey, wróćmy do tego co było potem. A więc Louis cię odwiedził, co stało się potem?
Policzki Willow pokryły się purpurą. Jej reakcja była aż nadmiar wyraźna.
-Willow?
-Rozmawialiśmy, po czym... My... Pocałowaliśmy się!
Ruda wstała gwałtownie, nie będąc w stanie dłużej usiedzieć na sofie obok przyjaciela. Chłopak wpatrywał się w jeden punkt nie będąc w stanie wydusić z siebie ani słowa.
-Czy... Czy to znaczy, że wy... Że jesteście razem?
Willow odwróciła się od okna w które spojrzała i popatrzyła na Nialla. Po chwili parsknęła ironicznie.
-Wyobrażasz sobie ten związek? Pod warunkiem, że pan Tomlinson byłby w stanie być w związku...
-No dobrze, powiedzmy, że nie odrzuca mnie to co mi właśnie powiedziałaś. Co było dalej?
-Wpadliście wy. Louis ulotnił się kuchennymi drzwiami zanim wy zdążyliście wtargnąć do kuchni.
Niall uśmiechnął się pod nosem mając nadzieję, że dziewczyna tego nie zauważyła. Cieszył się ze swojego cudownego wyczucia czasu. Nie miał zamiaru wspominać o tym Christophowi, ponieważ wiedział jaki charakter ma chłopak i jak może to się skończyć.
-Czy to znaczy, że wasze... rozmowy skończyły się tamtego dnia?
-Niestety nie. Louis uparł się by ze mną porozmawiać a ja... Chciałam przekonać go by zatrzymał kamienice.
Brwi chłopaka uniosły się aż do nasady włosów gdy usłyszał słowa rudej. Z niecierpliwością czekał na dalszy ciąg wiadomości na temat kamienic. Widząc jednak, że dziewczyna się zamyśliła, szturchnął ją mocno w ramię.
-Ciąg dalszy? Bo nie sądzę, żebyś zalewała się łzami i tak zachowywała z powodu jednego pocałunku.
Willow wzięła głęboki wdech i odgarnęła włosy z czoła.
-Jeszcze tego samego dnia przysłał po mnie samochód z kierowcą, który zawiózł mnie do niego.
Niall gwizdnął cicho słysząc słowa Willow.
-No proszę! Widzę, że ktoś próbuje cię poderwać na bogactwo. Po co tam pojechałaś Will?
-Chciałam z nim dokończyć wcześniejszą rozmowę. Upewnić się jakie jest jego stanowisko w sprawie kamienic.
Niall zmrużył oczy zastanawiając się nad czymś.
-Ustaliliście w końcu coś konkretnego?
Willow zadrżała na wspomnienie nocy spędzonej z chłopakiem. Obrazy przewijały jej się w głowie niczym kiepski film w którym była główną bohaterką. Ruda spojrzała na chłopaka i przymknęła oczy widząc jego wzrok pełen nadziei. Nie mogła go jednak okłamywać. Nie tym razem.
-Owszem. Louis po tym jak obiecał zostawić kamienice i nas w spokoju dogadał się z prawnikiem na temat sprzedaży.
Zdziwiony Horan zastanawiał się jak sformułować kolejne pytanie.
-A pytałaś go dlaczego to zrobił? To znaczy... Rozumiem, że nie ma wobec ciebie czy nas jakichkolwiek zobowiązań, ale wyjaśnił ci to jakoś? Poza tym skąd wiesz o jakimkolwiek układzie?
Willow zawahała się, jednak po chwili uznała, że teraz nie ma wyboru i musi dokończyć.
-Następnego dnia rano znalazłam w jego gabinecie wstępną umowę sprzedaży kamienic.
-A może to była umowa dla ciebie? Może chciał zrobić to... Czekaj... Czy ty powiedziałaś, że znalazłaś tą umowę następnego dnia!?
Dziewczyna skuliła się na fotelu, słysząc wzburzenie w głosie przyjaciela.
-Niall ja...
-Pozwól, że sobie to poukładam. Poznałaś faceta, który okazał się nowym właścicielem kamienic. Zmieniasz się nie do poznania, okłamujesz przyjaciół i urządzasz potajemne schadzki z facetem, który chce zniszczyć ciebie i twoich najbliższych... A teraz chcesz mi powiedzieć, że się z nim przespałaś!?
-Niall zrozum, że ja tego nie...
Horan odwrócił się na pięcie i zmierzył dziewczynę ostrym spojrzeniem.
-Zrozumieć? Próbowałem zrozumieć gdy powiedziałaś mi o waszych spotkaniach i rozmowach. To? Nie Willow! Nie jestem w stanie tego zrozumieć! Jak mogłaś nam zrobić coś takiego!? Jak mogłaś zrobić coś takiego Christophowi!?
-Popełniłam błąd! Nie planowała tego, to po prostu się stało!
-Stało się? Przespałaś się z gościem, który niszczy nam życie i mówisz mi, że "stało się" !? Zwariowałaś...
Willow poczuła nieprzyjemne kłucie w okolicy serca.  Nie oczekiwała zrozumienia, jednak ostry atak chłopaka ją zaskoczył.
-Ty nigdy nie popełniłeś błędu Niall?
-Owszem, ale nigdy nie zdarzyło mi się was oszukać z powodu takiego błędu! Na litość boską Willow ja już nie wiem kim jesteś!
Chłopak odwrócił się na pięcie i wyszedł trzaskając drzwiami. Willow dopiero po chwili zrozumiała, że stoi na środku salonu zaciskając z całej siły pięści. Odetchnęła głęboko i rozluźniła palce. Łzy powoli spłynęły po jej zaczerwienionych policzkach. Zrozumiała, że popełniła ogromny błąd mówiąc Niallowi o nocy spędzonej z Tomlinsonem. Podeszła do drzwi i osunęła się nich, szlochając głośno. Po chwili ruszyła chwiejnie do pokoju. Otworzyła szafę i wrzuciła kilkanaście przypadkowych ciuchów do wyciągniętej przed chwilą walizki. Już wcześniej myślała o wyjeździe, a teraz, po tej rozmowie z Niallem była pewna, że wyjazd był jedyną opcją. Nie była w stanie przebywać w tym samym miejscu co Louis. Nie teraz kiedy pozwoliła mu złamać swoje serce.

-----------------------
Długo się naczekaliście na ten rozdział, prawda? Przepraszam was za to. Miałam taki magiel, że właściwie nie wiedziałam w co ręce wsadzić. Praca, dom, szablony, zwiastuny. Nevemind! A więc jest! Naprawdę ciężko było mi napisać ten rozdział ponieważ jest on przejściowy. Nie dzieje się w nim tak znowu wiele ale jest istotny dla całości więc musiałam go stworzyć. Dalej! Skoro już troszkę ogarnęłam siebie i cały bałagan jaki mam to mam nadzieję, że rozdziały będą pojawiały się systematyczniej. Mam na twitterze jedną taką zawziętą fankę mojej twórczości która przypomina mi o blogu,rozdziałach i o tym jak dawno nic nie publikowałam xD Tak Koneko kochanie mówię o Tobie! xx Cieszę sie widząc takie wpisy bo wiem że to co piszę was interesuje :) Martwi mnie tylko jedna rzecz. Ostatni rozdział wyświetliło 31 osób a skomentowało raptem 5. Dziękuję ślicznie za te 5 ponieważ nie byłoby mnie tutaj bez was, jednak naprawdę chciałabym w przyszłości zobaczyć was więcej <3 A więc czytajcie, komentujcie i dawajcie znać co myślicie! Serdecznie też zapraszam na mojego nowego bloga www.one-shot--fanfiction.blogspot.co.at na któym niebawem pojawi się prolog! A więc to chyba wszystko więc zapraszam do czytania i komentowania xx Enjoy!

17 marca 2014

Chapter eleven

UWAGA: Ten rozdział zawiera treści wulgarne oraz przeznaczone dla osób pełnoletnich. Czytasz na własną odpowiedzialność.

„Byłaś dla mnie wszystkim, co się w życiu liczy. Teraz gdy po wszystkim, wszystko jest już niczym.”
  
Dźwięk budzika rozniósł się echem po pokoju. Chwileczkę,budzika?To chyba jednak nie był budzik, pomyślała zaspana dziewczyna. Zdumiona Willow uniosła się na łokciach i rozejrzała niepewnie po swoim własnym salonie. Po chwili wspomnienia powoli zaczęły powracać do jej lekko zamroczonej snem głowy. Delikatnie dotknęła głowy i uśmiechnęła czując, że ból minął. Podskoczyła jak oparzona gdy usłyszała dzwonek dobiegający z przedpokoju. Przetarła zaspane oczy i niepewnie skierowała się w stronę drzwi. Była kompletnie skołowana i nie miała pojęcia kto stoi za drzwiami. Jej zdumienie wzrosło do rozmiarów kosmicznych gdy zobaczyła starszego mężczyznę w dobrze skrojonym garniturze, czarnym kaszkiecie i białych rękawiczkach.
-Dobry wieczór panno Jaminson.
-Dobry wieczór...
Mężczyzna widząc niezrozumienie w szarych tęczówkach dziewczyny uśmiechnął się łagodnie.
-Jestem tutaj na polecenie pana Tomlinsona. Miałem panią odebrać o 22, zgadza się?
Willow kompletnie zbita z tropu spojrzała na zegarek. Była punkt 22.
-O cholera... To znaczy pan wybaczy. Może mi pan dać odrobinę czasu? Nie czułam się najlepiej i nawet nie zauważyłam jak się zdrzemnęłam.
-Ależ oczywiście.
-Proszę, niech pan wejdzie.
-Może poczekam w samochodzie? Proszę się nie krępować pan Tomlinson poczeka.
-Pan Tomlinson chyba do tego nie przywykł, prawda?
-Cóż teraz będzie musiał, prawda?
Willow zachichotała słysząc słowa staruszka.
-Podoba mi się pana podejście, panie...
-Walter. Proszę mi mówić po prostu Walter.
-No dobrze. W takim razie ja spróbuję doprowadzić się do stanu używalności a ty poczekaj w samochodzie.
Walter skłonił lekko głowę i odszedł w stronę auta. Dziewczyna zamknęła drzwi opierając się o nie. Powoli osunęła się na podłogę starając się zebrać galopujące myśli. Było to jednak niesamowicie trudne. Sama nie wiedziała dlaczego tak łatwo ulega Louisowi. Bała się przyznać, że tak po prostu nie chce zrezygnować z tej fascynującej znajomości jaką nawiązali pomiędzy wojną o kamienice. Kręcąc głową wstała i skierowała się do łazienki. W myślach przeszukiwała swoją garderobę w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego. Jednak nie miała pojęcia co na ta okazję będzie idealne. Szybki prysznic pomógł jej się rozbudzić i zebrać w sobie wszystkie siły. Z uśmiechem pełnym determinacji ruszyła do sypialni. Po krótkim namyśleniu wybrała obcisłą tunikę z mocnymi wycięciami na plecach i szare cieniowane dżinsy. Przez moment chciała ubrać się w sukienkę, jednak szybko odrzuciła tą myśl. Nie chciała by Louis odebrał to jako zachętę. Szybko wsunęła stopy w wygodne adidasy i spojrzała w lustro wiszące naprzeciwko. Włosy opadały na twarz falami. Postanowiła je spiąć w luźnego koka. Męcząc się z upartymi kosmykami które bez przerwy uciekały, czuła narastającą złość. W końcu jednak udało jej się zapanować nad krnąbrnymi włosami. Pociągnęła usta pomadką, zgarnęła telefon, klucze i wyszła z mieszkania w dużo lepszym humorze niże ten w którym zasypiała. Walter widząc zbliżającą się dziewczynę wyskoczył z samochodu i z lekkim uśmiechem otworzył jej drzwi.
-Dziękuję.
-Cała przyjemność po mojej stronie madame.
Willow zachichotała wskakując na tylne siedzenie.
-Czy mam teraz zatkać oczy albo coś w tym stylu? Wiesz, żeby zataić przede mną kryjówkę wielkiego pana Tomlinsona?
-Myślę że nie będzie potrzeby. W końcu nie zostałaś porwana, prawda?
-Na razie robię wszystko z własnej i nieprzymuszonej woli. Zobaczymy jak to potoczy się dalej.
Dziewczyna spojrzała przez przyciemnianą szybę i westchnęła cicho. Musiała przyznać przynajmniej sama przed sobą, że przy Louisie nie zawsze robiła wszystko tak jak chciała. Czasem miała wrażenie, że chłopak potrafi nią manipulować tak by sama tego nie odczuła. Brunetka zapatrzyła się w widok zza okna, zastanawiając się jak nie dać się zmanipulować tym razem. Walter próbował coś mówić do zamyślonej Willow, jednak ta była tak skoncentrowana na własnych problemach, że nie słyszała ani słowa. W końcu mężczyzna dał sobie spokój. Od czasu do czasu zerkał na zamyśloną dziewczynę w lusterku. Była zupełnie inna niż sobie wyobrażał. W końcu droga dobiegła końca. Dziewczyna z lekkim uśmiechem pożegnała się z szoferem i ruszyła w wyznaczonym kierunku. Jedyne co zauważyła podczas przemierzonej trasy, to że na pewno znajdują się poza Londynem. Nie była pewna jak daleko od niego są. Przez chwilę przypatrywała się otoczeniu nie mogąc zdecydować się co myśleć. Dom był ogromny i wyjątkowo elegancki. Jednak swoim chłodnym wizerunkiem idealnie pasował do samotnego Louisa.
-Podoba ci się tutaj?
Zaskoczona Willow podskoczyła słysząc znajomy głos. Odwróciła się i spojrzała na Louisa. Jej oczy zaiskrzyły mimowolnie. Obcisły podkoszulek była niczym druga skóra. Każdy mięsień odciskał się na materiale. Ramiona zakrywała flanelowa koszula w kratkę. Jednak dzięki podwiniętym rękawom dziewczyna widziała tatuaże zaczynające się na początku rąk i była pewna, że ciągną się przez całe ramiona. Ucieszyła się, że jednak nie wybrała sukienki, ponieważ czułaby się w tym momencie niezręcznie. Po chwili zrozumiała, że Louis o coś pytał.
-Tak,jest przepiękny. Oraz ogromny. Chyba czułabym się przytłoczona tak wielkim domem.
-To jest dom który odziedziczyłem po rodzinie. Sam wolałbym coś skromniejszego ale skoro już go mam to po co ma się marnować?
-To dość logiczne podejście.
-Rzeczywiście. Jak droga?
-Przebiegła dość szybko. Walter jest świetnym kierowcą.
-Tak właśnie sądziłem, że przypadnie ci do gustu. Napijesz się czegoś?
-Louis chcę żeby coś było jasne. Jestem tutaj ponieważ chciałeś porozmawiać a nie udało nam się przeprowadzić tej rozmowy u mnie. Nie chcę żebyś pomyślał, że chcę cię do czegoś nakłonić lub...
Policzki dziewczyny pokryły się purpurą gdy niezgrabnie starała się wyjaśnić co ma na myśli. Louis uśmiechnął się lekko patrząc jak Willow kręci się niespokojnie. W końcu nie wytrzymał.
-Rozumiem o co ci chodzi. Spokojnie. Nie mam zamiaru czyhać na twoją cnotę. Jeśli będziesz chciała czegokolwiek, wystarczy, że dasz mi znak. Póki co może coś zjedzmy?
Willow przygryzła wargę by powstrzymać się przed złośliwym komentarzem i ruszyła za chłopakiem wgląd domu. Co chwilę przystawała by coś obejrzeć, jednak Lou nie komentował tego w żaden sposób. W końcu dotarli do jadalni. Ogromny stół na którym znajdowały się przeróżne potrawy zaparł dech w piersiach Willow.
-Nie spodziewałam się takiej uczty...
-Nie wiedziałem na co będziesz mieć ochotę, a skoro już jestem bogaty to postanowiłem zaszaleć. Wolałem zamówić pełen catering niż otruć nas moimi podbojami kuchennymi.
Willow mimowolnie zachichotała słysząc te słowa.
-Jakoś będę musiała to znieść. Co mamy dzisiaj w menu?
-Co tylko sobie zażyczysz.
Dziewczyna usiadła zanim Louis zdążył podejść by odsunąć jej krzesło.
-Więc, o czym chciałeś porozmawiać popołudniu?
-O nas. A właściwie o tym co nas łączy.
-Ale...
-I oczywiście o kamienicach. Chciałbym aby zostały one u ciebie tak jak obiecałem.
-Louis... One mogą zostać twoją własnością. Nie potrzebuję ich mieć dla siebie. Chcę mieć jednak pewność, że nie zostaną sprzedane. Musisz zrozumieć, że dla Christopha...
-Czy przez jeden wieczór możemy nie rozmawiać o Christophie? Rozumiem, że jesteś z nim niesamowicie związana, jednak dzisiaj udawajmy, że on nie istnieje.
Ruda kiwnęła głową na znak zgody. Sięgnęła po talerz z przekąskami, jednak tym razem Louis był szybszy. Nałożył dziewczynie jedzenie nawet nie patrząc na talerz. Obydwoje spożyli wszystko w krępującej ciszy. Dopiero po skończonym posiłku było widać, że powoli zaczynali się rozluźniać.
-Chodźmy do salonu. Lody z szarlotką i wino? Myślę, że przy tym można porozmawiać.
Willow chciała zaprotestować, ale pomysł zjedzenia szarlotki wydawał jej się zbyt kuszący żeby go odmówić. Zwłaszcza z lodami. Wzruszyła ramionami i skierowała się do salonu. Nagle w połowie drogi Louis niespodziewanie odwrócił się napięcie co spowodowało, że dziewczyna wpadła prosto w jego ramiona. Brunet spojrzał jej w oczy i odetchnął głęboko.
-Przepraszam. Próbowałem powstrzymać się cały wieczór odkąd tu weszłaś. Ale nie umiem. Nie potrafię przestać o tobie myśleć. Chciałbym cię dotknąć, całować, ja... Nie jestem w stanie!
-Ale ja...
Nie zdążyła dokończyć ponieważ Louis przyciągnął ją do siebie i zatkał jej usta pocałunkiem. Przeszło jej przez myśl by się bronić, jednak zanim cokolwiek zrobiła przyjemność opanowała każdy skrawek jej ciała. Bez zastanowienia wplotła palce w gęste włosy chłopaka i lekko szarpnęła. Louis odsunął się na moment by zaczerpnąć świeżego powietrza i spojrzał badawczo na dziewczynę stojącą przed nim. W jej oczach tliło się pragnienie chociaż za wszelką cenę próbowała to ukryć. Gdy spuściła głowę zawstydzona, Louis złapał ją na podbródek i uniósł w górę przytrzymując gdyby chciała uciec wzrokiem.
-Popatrz na mnie.
Dziewczyna niepewnie uniosła wzrok i spojrzała w niebieskie tęczówki chłopaka.
-To nie jest nic złego, rozumiesz? Masz takie samo prawo do szczęścia jak każdy.
-Wiesz doskonale co o tym myślą chłopcy. A mój ojciec? Boże, on by chyba umarł gdyby wiedział gdzie teraz jestem!
-Ale to jest twoje życie, nikt nie powinien ci mówić jak masz żyć!
-Nikt nie mówi mi jak mam żyć, po prostu...
-Ty się zwyczajnie boisz! Boisz się,że faktycznie poczujesz do mnie coś więcej i to sprawi, że będziesz miała dylemat. Ja kontra twoi przyjaciele.
-Mówił już ktoś panu, panie Tomlinson, że byłby pan świetnym psychologiem,ale od mojej głowy proszę się trzymać z daleka.
Louis któego cierpliwość była już na granicy wytrzymałości przycisnął dziewczynę do ściany blokując jej ręce nad głową.
-Louis puść mnie.
-Spokojnie, nie zrobię ci krzywdy. Chcę ci tylko udowodnić, że mam rację. Nasz dwójka musi być razem a ty powinnaś to rozumieć, ponieważ czujesz dokładnie to samo co ja teraz.
Willow zagryzła wargi z całej sił by nie jęknąć z rozkoszy gdy druga dłoń Louisa zaczęła kierować się w dół, delikatnie pieszcząc skórę dziewczyny. Nie wytrzymała jednak gdy poczuła szczupłe palce chłopaka gładzące jej odsłonięte plecy. Wygięła się w łuk starając się uciec przed jego dotykiem, jednak to było zbędne. Czuła, że mógł dostać się wszędzie. Walcząc z pragnieniem zacisnęła palce na koszuli chłopaka, nieświadomie przyciągając go bliżej. Louis zaśmiał się zwycięsko i pocałował namiętnie dziewczynę. Jeśli kiedykolwiek miałam jakieś wątpliwości dotyczące, rozwiały się one po tym pocałunku. Pocałunki były gwałtowne i zachłanne jakby zaraz jedno z nich miało przerwać. Gdy usłyszeli ciche chrząknięcie, odskoczyli od siebie jak oparzeni. Louis surowo spojrzał na szofera stojącego na końcu korytarza.
-Walterze?
-Pani Tomlinson ma pan niespodziewanego gościa.
-Kto to?
-Adwokat, proszę pana. Mówi, że to sprawa nie cierpiąca zwłoki.
-Oby, ponieważ moje plany nie obejmowały nudnej paplaniny na temat interesów.
Louis spojrzał na Willow uśmiechając się smutno. Po chwili wahania pochylił się nad dziewczyną i cmoknął ją czule w skroń.
-Walter zaprowadzi cię do salonu i powie kuchni by podała ci lody i szarlotkę a ja zaraz do ciebie dołączę.
-Mogę...
Wzrok jakim Louis obdarzył rudą natychmiast zamknął jej usta. Brunet uśmiechnął się zadowolony.
-No właśnie. Poza tym nie skończyliśmy naszej... rozmowy. Jeszcze mamy wiele kwestii do omówienia.
Willow zarumieniła się słysząc wyraźną aluzję w głosie Louisa. Skinęła głową i patrzyła jak chłopak oddala się w nieznanym kierunku. Niepewnie spojrzała na Waltera, który cierpliwie czekał na jej ruch. Po chwili pokazał jej ruchem ręki by ruszyła za nim. Cieszyła się, że nie idzie przed mężczyzną ponieważ czuła jak policzki palą ją z zawstydzenia. W końcu dotarli do salonu. Walter kiwnął dziewczynie głową i skierował się prawdopodobnie w stronę kuchni. Po chwili przyszedł z ogromną porcją lodów,sporym kawałkiem szarlotki i kubkiem herbaty do tego. Dziewczyna uśmiechnęła się widząc ten deser.
-Jesteś aniołem.
-Ależ skąd, ja po prostu wiem gdzie trzymamy takie pyszności. Życzę ci smacznego.
-Walter?
Mężczyzna odwrócił się i spojrzał na dziewczynę przez ramię.
-Tak?
-Jak myślisz, jak długo zajmie to spotkanie?
-Myślę,że pójdzie dość szybko. Pan Tomlinson nie przepada za komplikacjami a w tym wypadku na pewno nie odpuści tak łatwo.
-Dlaczego akurat w tym przypadku? Co w tej sprawie jest takiego ważnego, że nie może odpuścić?
-Ty. W tej sprawie chodzi o ciebie moja droga.
Powiedziawszy to Walter odwrócił się i po cichu wyszedł. Willow spojrzała na kominek w którym wesoło trzaskały polana. Powoli jedząc ciasto zaczęła się zastanawiać dlaczego w tym przypadku chodziło o nią.




Tymczasem w gabinecie na piętrze:
Louis sfrustrowany potarł czoło i spojrzał ze złością w oczach na adwokata.
-Co to znaczy,że nie mogę?! One należą do mnie i jeśli będę chciał je sprzedać to tak właśnie się stanie a jeśli postanowię je zatrzymać to nic...
-I tu się pan myli panie Tomlinson.
Głos mężczyzny był chłodny i rzeczowy. Właściwie mało obchodziła go ta sprawa i kto wygra, jednak zależało mu prowizji którą miał otrzymać.
-Jak się okazuje, pańscy rodzice byli poważnie zadłużeni. A ponieważ jest pan jedyną osobą żyjącą dziedziczy pan długi jakie po nich zostały.
-Czyli to oznacza,że muszę płacić to co należało do moich rodziców?
-Owszem. Dlatego nie może pan zatrzymać kamienic. Musi je pan sprzedać albo w przeciwnym wypadku komornik odbierze je panu i zostaną one zlicytowane. A pieniądze z tej licytacji pokryją część długów.
-W mailu którego do pana wysłałem wyraziłem się jasno. Chciałem żeby zrobił pan co w jego mocy bym mógł zatrzymać kamienice bądź przepisać je na kogoś innego zupełnie niespokrewnionego.
-Zrozumiałem pana polecenie panie Tomlinson, jednak tak jak mówiłem wcześniej. W przypadku posiadania jakichkolwiek długów przez taką osobę jak pan wszystko co posiada w majątku będzie sprzedawane do momentu gdy długi nie zostaną spłacone.
-Więc co mam teraz zrobić?
-Najrozsądniejsze z pana strony to złożenie oferty sprzedaży kamienic i czekanie na najkorzystniejszą ofertę. Jeśli będzie pan czekał komornik szybko się do pana dobierze. A to nie będzie ani łatwe ani przyjemne. Poza tym jeśli sprzeda je pan dobrowolnie bez udziału komornika, uzyska pan dużo więcej. Kamienice na aukcji nigdy nie uzyskają takiej ceny jak od prywatnych kupców. No i dochodzą do tego jeszcze koszty komornika które w tym przypadku nie będą małe.
-Na dole w salonie siedzi dziewczyna na której bardzo mi zależy. Ona i jej ojciec mieszkają w jednej z tych kamienic a w drugiej jest stary antykwariat który prowadzi jej przyjaciel. Wie pan co się stanie jeśli powiem jej,że jednak kamienice zostaną sprzedane?
-Prawdopodobnie będzie bardzo zawiedziona...
-Pęknie jej serce ponieważ nie dotrzymałem obietnicy.
-Cóż,witamy w dorosłym świecie panie Tomlinson. Nie wszystkie obietnice mogą być dotrzymane. Większość z nas boryka się z tym problemem. Jednak ma pan do wyboru zadowolenie swojej przyjaciółki lub odzyskanie wolności finansowej. Tak czy siak kamienice nie zostaną w pana posiadaniu. Ale jeśli sprzeda je pan dobrowolnie, być może nie trzeba będzie brać się za ten dom. Co pan na to?
-Muszę to przemyśleć.
Adwokat wstał i spojrzał na chłopaka uważnie.
-Proszę się pospieszyć panie Tomlinson. Komornicy to nie fundacja charytatywna i nie lubią czekać.
Louis spojrzał groźnie na mężczyznę stojącego w drzwiach.
-W takim razie będą musieli zaczekać, ponieważ ja nie potrafię podjąć tak poważnej decyzji od razu. Walterze, odprowadź mojego gościa do drzwi.
Szofer który nagle zmaterializował się w drzwiach,skinął krótko głową. Adwokat bez słowa wyszedł za mężczyzną. Louis opadł na fotel czując pulsujący ból w skroniach. Nie czuł się na siłach powiedzieć Willow, że jego obietnica jest nie ważna a kamienice jednak zostaną sprzedane. Potrzebował czasu, którego powoli zaczynało mu brakować. Potarł twarz i skierował się na dół do dziewczyny.
Willow z uśmiechem przymrużyła oczy gdy ostatnia porcja szarlotki wylądowała w jej ustach. Mruknęła cicho rozkoszując się niesamowitym smakiem ciasta. Podskoczyła przestraszona gdy poczuła czyjeś dłonie na ramionach. Uniosła głowę i spojrzała w zatroskane oczy Louisa. Czuła, że coś jest nie tak. Niepewnie dotknęła policzka na którym znajdowały się blizny.
-Wszystko w porządku?
-To tylko przejściowe kłopoty z upłynnieniem spadku.
-Na pewno? Wyglądasz na zdenerwowanego.
-Ten adwokat trochę mnie zdenerwował. A ty co? Zjadłaś już całą szarlotkę i wszystkie lody jakie miałem w domu czy coś mi zostawiłaś?
-Louisie Tomlinsonie nie rób ze mnie takiego żarłoka!
Chłopak zaśmiał się czując jak zdenerwowanie powoli go opuszcza. Nagle coś uderzyło w niego z niesamowitym impetem. Dopiero po chwili zorientował się, że była to poduszka rzucona przez Willow. Dziewczyna siedziała po turecku na sofie tarzając się ze śmiechu z własnej psoty.
-Możesz mi powiedzieć co cię tak bawi?
-Pomyślmy... Twoja mina gdy dostałeś tą poduszką w twarz! Powinnam to sfotografować!
-Mogłaś zrobić mi krzywdę.
-Czym,poduszką?
-Powinienem teraz dostać buziaka w nagrodę za szkody jakich mogłaś narobić.
-Biedny skrzywdzony przez los Louis. Jestem zła i niedobra a do tego wyjadłam ci szarlotkę.
-Zapomnij o dodatkowej porcji. Chciałem być miły i dać ci dokładkę ale w tym wypadku możesz o tym zapomnieć.
Dziewczyna przysunęła się do obrażonego chłopaka i lekko szturchnęła go w bok. Widząc, że nie reaguje stanęła naprzeciwko i zaczęła mu się wykrzywiać. Po chwili wpadła na zupełnie inny pomysł. Zbliżyła się do chłopaka i powolnym ruchem zaczęła podnosić do góry swoją koszulkę. Widząc jak brwi Louisa unoszą się wysoko do góry uśmiechnęła się w duchu. Uważnie podążała wzrokiem za jego jabłkiem Adama które drgało wyraźnie. Gdy brunet pociągnął ją na swoje kolana, koszulka opadła w dół.
-O nie,tak się nie bawimy! Nie możesz mnie prowokować po czym udawać, że nic nie robisz.
-A dostanę deser?
-Już ja ci dam deser! Pora na dokończenie naszej rozmowy.
Willow chciała się odsunąć, jednak zanim zdążyła zrobić choćby jeden ruch Louis unieruchomił ją pocałunkiem. Rudzielec czuł, że walka jest bezcelowa. Poddała się pieszczocie która sprawiła, że przyjemne ciepło rozlało się po całym jej ciele. Pocałunki Louisa powoli schodziły coraz niżej. Bała się tego co będzie dalej,ale z drugiej strony nie chciała się zatrzymać. Sądziła, że jeśli odważy się to powstrzymać, serce pęknie jej z nadmiaru emocji i uczuć z jakimi musi sobie radzić. Louis jakby wyczuwając jej wahanie cofnął się odrobinę i spojrzał w szare tęczówki przepełnione niepewnością.
-Jeśli nie chcesz czegoś robić, po prostu powiedz mi to i przestanę.
-Właśnie o to chodzi. Boję się, ze jeśli przestaniesz to serce pęknie mi z nadmiaru emocji. Pierwszy raz się tak czuję. Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z tak silnymi uczuciami.
Louis uśmiechnął się i delikatnie dotknął policzka Will. Ta natychmiast przytuliła się do jego dłoni i poczuła się spokojniejsza.
-Wiem, ze czujesz się winna z powodu swoich uczuć jednak musisz przez to jakoś przejść. Rozumiem,że próbujesz być lojalna wobec przyjaciół ale pomyśl też o sobie. Zadaj sobie pytanie czego chcesz i jak chcesz to zdobyć. Nie będę cię do niczego zmuszał, obiecuję.
Willow wpatrywała się w Louisa jakby widziała go po raz pierwszy w życiu.
-Wiedziałam,że straszny z ciebie mądrala gdy cię zobaczyłam po raz pierwszy.
-Wtedy nawet nie wiedziałaś ile mam lat.
-To przez ten kaptur. Nie znoszę go!
-A skąd ta cała nienawiść do mojego kaptura?
-Mimo blizn jakie posiadasz twoja twarz ma w sobie coś wyjątkowego. Nie powinieneś tego ukrywać.
-Ja codziennie patrząc w lustro nie widzę w niej nic cudownego. Widzę potwora która zabił własną rodzinę przez nieodpowiedzialność.
-Nikogo nie zabiłeś Louis! To był wypadek i mógł się zdarzyć każdemu.
-W takim razie dlaczego ja go przeżyłem? Jak wyjaśnisz że straciłem za jednym zamachem cały sens życia?
-Nie wiem. Nie zawsze wiemy co los ma dla nas w zanadrzu a jednak odnosimy rany,podnosimy się i walczymy dalej. Na tym polega nasze życie.
-Skąd u ciebie tyle tego optymizmu?
-Moja mama mnie go nauczyła. Nawet tuż przed śmiercią była radosna, wesoła i uśmiechnięta. Nie bała się śmierci czy ból bo była na to przygotowana.
-Ja nie byłem...
-Ja także. Mimo, że miałam czas którego ty nie posiadałeś. A jednak przez długi czas po jej odejściu nie potrafiłam pogodzić się z tym, że nie ma jej w pobliżu. To tak jakby ktoś nagle zabrał mi moją ulubioną zabawkę z dzieciństwa. Zawsze była przy mnie i nagle jej zabrakło. A jednak żyjemy dalej. Tego musisz się nauczyć. Musisz zaakceptować to kim jesteś i kim się stałeś a także to co się stało. Pamiętaj o jednym,cokolwiek by się nie działo to nie była twoja wina.
Willow powoli jakby bojąc się reakcji chłopaka pochyliła się nad nim i zaczęła obsypywać blizny delikatnymi pocałunkami. Czuła pod wargami drżenie mięśni, jednak nie przestała nawet na chwilę. Chciała pokazać Louisowi,że mimo tych blizn dostrzegła w nim kogoś szczególnego. Po chwili zaczęła kierować się w stronę jego ust. Wyczuła że się uśmiecha jeszcze zanim do nich dotarła. Zacisnęła powieki i włożyła w tą pieszczotę całe serce. W momencie gdy Louis objął ją w pasie, zapomniała o przyjaciołach,kamienicach czy czymkolwiek innym. Liczyło się tu i teraz. Chciała dać ponieść się emocjom i na moment zapomnieć o tym wszystkim co dzieje się wokół. Gdy napotkała intensywne spojrzenie niebieskich tęczówek poczuła, że podejmuje właściwą decyzję. Wplotła palce w gęste włosy chłopaka i z pasją pocałowała go czekając na jakąkolwiek reakcję. Louis odwzajemnił pocałunek, jednak szybko odsunął się chcąc złapać oddech.
-Jesteś tego pewna Will? Nie chcę potem myśleć, że w jakiś sposób cię do tego zmusiłem.
Na usta rudej wpłynął delikatny uśmiech.
-Nic co robię nie dzieje się wbrew mojej woli, rozumiesz? Chcę być z tobą. Wiem,że jesteś trudny i skomplikowany ale chcę cię rozgryźć.
-Nie jestem facetem który nadaje się do kochania.
Dłoń dziewczyny pogładziła lekko szorstki od kilkudniowego zarostu policzek.
-Pozwól mi to ocenić ok?
Chłopak kiwnął głowę i jednym sprawnym ruchem uniósł dziewczynę na rękach. Willow zachichotała jak mała dziewczynka chowając twarz w złączeniu szyi. Louis poczuł jej oddech i przyjemne ciepło rozlało się po całym jego ciele. Po chwili znaleźli się w przestronnym pokoju. Willow rozejrzała się zaciekawiona po pokoju, widząc wyraźnie rękę Louisa w wystroju. Brunet postawił dziewczynę na ziemi a kąciki jego ust pojechały do góry. Wolną ręką uniósł ku sobie twarz Willow z przyjemnością rejestrując błysk podniecenie w jej oczach. Całując ją prosto w usta zaczął się zastanawiać nad ich relacją. Nie potrafił pojąć jak to możliwe, że tak bardzo jej pragnie. Nigdy nie łaknął niczego tak mocno, jak tego rudzielca w tej chwili. Tak po prostu było i powoli przestawało go to martwić. Z początku chciał być delikatny, jednak po chwili uznał, że nie pora na subtelność.
Willow nie oczekiwała, że delikatne pieszczoty w salonie przerodzą się w coś tak namiętnego i jednocześnie potrzebnego,chociaż podświadomość mówiła jej co innego. Cichy głosik w tyle jej głowy powtarzał bez przerwy, że popełnia gigantyczny błąd. Jednak tym razem nie miała zamiaru słuchać zdrowego rozsądku. Ogarnęła ją fala ciepła, równie osłabiająca jak i przerażająca,gdy usta Louisa zjechały na jej szyję. Okłamywanie samej siebie nie miało sensu. Dziewczyna rozejrzała się ponownie gdy brunet popchnął ją lekko na łóżko. Materac cicho zaskrzypiał pod ciężarem jej ciała. Pod palcami czuła przyjemny chłód satynowej pościeli. Żałowała, że jednak nie założyła sukienki, chcąc poczuć chłód satyny na całym ciele. Przyćmione światło, romantyczny nastrój. Kilka świec stało na parapecie i biurku tworząc przyjemną atmosferę. Louis uśmiechnął się lekko słysząc cichy jęk wydobywający się z ust Willow, gdy delikatnie przygryzł skórę szyi. Powoli wrócił do ust całując ją delikatnie. Odchylił się na chwilę by przez kilka sekund móc ją podziwiać. W tej dziewczynie jest coś magicznego, pomyślał. Zaczarowała mnie zanim jeszcze otworzyła usta. Dotknął wargami jej ust bardzo lekko. Skubnął delikatnie. Wyczuł, że jej ciało zaczyna się poddawać i stłumił pragnienie głębszego kontaktu. Gdy uniosła ramiona i otoczyła jego szyję, przyciągając go jeszcze bliżej, nie było miejsca na pośpiech czy gwałtowność. Willow czuła, że kręci jej się w głowie i nie była pewna z jakiego powodu tak się czuje, jednak nie miała nic przeciwko. Wargi Louisa były ciepłe i nienatarczywe. Wyczuwała w ich dotyku tłumiony żar i wewnętrzne napięcie. Z westchnieniem przyciągnęła go bliżej gdy na moment się odsunął. Spojrzała mu głęboko w oczy widząc w ich niesamowity blask i uświadomiła sobie w pełni, że jest tak po prostu, całkowicie i niezaprzeczalnie zakochana w tym chłopaku. Powoli z wahaniem wsunęła dłonie pod podkoszulek chłopaka, czując pod palcami drżenie całego ciała. Louis podparł się na dłoniach po obu stronach jej głowy i spojrzał na dziewczynę.
-Jesteś tego pewna?
Ruda wywróciła oczami patrząc na chłopaka. Delikatnie odgarnęła mu z oczu kilka zawadzających kosmyków, które uparcie wchodziły mu do oczu. Na moment zatrzymała dłoń na szorstkim policzku.
-Jeśli zapytasz mnie o to jeszcze raz, uznam, że to ty tego nie chcesz.
Louis parsknął śmiechem wyraźnie rozbawiony słowami Willow.
-Jestem złym smokiem, pamiętasz? Zapominasz, że smoki uwielbiają zjadać urocze dziewice na kolację?
Policzki dziewczyny pokryły się purpurą. Nie mogła jednak pozwolić by Louis wygrał tą potyczkę słowną.
-A kto ci powiedział, że jestem dziewicą?
Brwi bruneta uniosły się wysoko w szczerym zdumieniu.
-Ja... Sądziłem...
-Na litość boską Louis! Myślałeś, że jestem bohaterką jakiegoś kiepskiego fan fiction? Mam 21 lat.
-Kto to był?
Zakłopotanie wzrosło błyskawicznie.
-Naprawdę myślisz, że powiem ci z kim przeżyłam swój pierwszy raz?
Chłopak wzruszył beztrosko ramionami, jakby rozmawiali o pogodzie.
-Czasem mnie pan zaskakuje panie Tomlinson.
-Lubię zaskakiwać.
Po tych słowach szybko pocałował zaskoczoną Willow w usta.
-Nadal nie odpowiedziałaś na moje pytanie jednoznacznie.
-Dlaczego zawsze zależy ci na dokładnej odpowiedzi? Pozwoliłam się zanieść do twojej sypialni i daję ci jasno do zrozumienia, że chcę spędzić z tobą noc. Czego jeszcze potrzebujesz? Neonu na Oxford Street?
Te słowa wystarczyły Louisowi jako zapewnienie. Wpatrywał się jeszcze przez chwilę w Willow starając się ocenić jej nastrój.
-Na co właściwie...
Dalszy ciąg zdania uwiązł jej w gardle, gdy Louis gwałtownym ruchem ściągnął z niej koszulkę. Jego oczy błyszczały pożądaniem.
-Jeśli chciałaś się wycofać to za późno. Przegrywasz walkowerem.
Znowu pochylił się nad nią a długi, powolny i głęboki pocałunek rozszedł się rozkoszną falą po całym jej ciele, aż do palców stóp. Napięte mięśnie przebiegł dreszcz. Wychodząc ze swojego mieszkania zdawała sobie sprawę, że wylądują w łóżku. Może w głębi duszy czuła,że tak się stanie już w chwili gdy wyszła tamtego dnia z zaplecza do antykwariatu i ujrzała Louisa. Pragnęli się nawzajem. Mogła mieć tylko nadzieję, że to jej nie zniszczy. Louis całował ją z niesamowitą żarliwością, która wywołała w Willow gwałtowny przypływ pożądania. Czuła jego usta na każdym skrawku ciała. Za każdym razem gdy jego usta zbliżały się do jej stanika, wyginał się w łuk prosząc o więcej. Mimowolnie przywołała wspomnienie wydarzeń sprzed kilku dni. Obydwoje zdawali sobie sprawę co by się wydarzyło gdyby Niall nie przyjechał. Szybko jednak wróciła do teraźniejszości. Nie była zdolna oprzeć się co czuła w tej chwili, spragniona tego, co tak bardzo przyjemne a jednocześnie nowe, objęła Louisa mocno. Wszystko w nim było atrakcyjne i tak dziwnie znajome. Jakby ich ciała spotkały się już w poprzednim życiu. Tak bardzo chciała go poznać całego. Zrozumieć wszystko co mówi i znać każdą nawet najskrytszą myśl jaką posiadał. Gdy poczuła jak Louis unosi się powoli, nie kryła zdziwienia. Niebieskie tęczówki chłopaka wpatrywały się w nią intensywnie.
-Co jest? Co się stało?
-Po prostu chcę na ciebie popatrzeć, to wszystko.
Louis uśmiechnął się pogodnie całując dziewczynę w czoło. Bez pośpiechu rozpiął jej stanik, wyczuwając grzbietem dłoni nagą skórę, nie odrywając od niej oczu.
-I chcę żebyś ty patrzyła na mnie.
Nadal wpatrując się w jej twarz przesunął opuszkiem palców po gładkiej skórze, powoli zmierzając do odsłoniętych piersi. Willow zadrżała gwałtownie, gdy delikatne palce musnęły jej sutki. Usta Louisa dotykały jej warg i cofały się, dopóki dziewczyna nie przyciągnęła go nagłym ruchem i nie pozwalając mu się oderwać, wstrzymała oddech. Brunet pragnął wywołać w jej oczach ten błysk pożądania, który widział w nich wcześniej. Zanurzył dłonie we włosach dziewczyny, odchylił jej głowę w tył,drażniąc subtelną pieszczotą usta i szyję. Nie chciał się spieszyć, ponieważ to byłoby zbyt łatwe. Zachłannie pieścił każdy zakamarek jej ciała powolnymi ruchami. Drżał czując jak pod wpływem jego dotyku cała aż drży. Ta dziewczyna była dla Louisa zagadką oraz wyzwaniem. W jednej chwili pałała do niego szczerą nienawiścią, a w następnej była całkowicie uległa jego delikatnym pieszczotom i pocałunkom. Gwałtowne bicie serca, wyczuwane wargami podniecało go równie mocno, jak ciało które czuł pod sobą. Niesamowicie gładka skóra którą przebiegały dreszcze od dotknięcia jego języka i zębów, dostarczała jeszcze bardziej emocjonalnych przeżyć. Wydał z siebie pomruk aprobaty gdy Willow ściągnęła mu podkoszulek,koszulę i przesunęła paznokciami po jego nagiej skórze. Musiał mocniej zacisnąć dłonie, walcząc z rosnącym pożądaniem które kazało mu się spieszyć. Pragnął Willow jak jeszcze żadnej dziewczyny do tej pory. Nie chodziło tylko o pożądanie i fizyczny żar. Pragnął czegoś więcej. Wziął ją w ramiona i po chwili obydwoje wybuchnęli radosnym śmiechem gdy przetoczyli się po łóżku. Louis z zadziornym uśmiechem zsunął obcisłe spodnie dziewczyny. Po chwili do jeansów dołączyły jego spodnie. Ruda przełknęła powoli ślinę napawając się widokiem Louisa. Niepewnie dotknęła tatuaży,wodząc po nich palcami z lekkim uśmiechem. Chłopak powtarzał imię dziewczyny wodząc ustami po całym jej ciele. Kiedy otworzyła swoje szare, lekko zamglone oczy i spojrzała na niego, poczuł coś nie do opisania. Lekko odchylając się sięgnął do szafki nocnej stojącej obok łóżka i wyjął z niej prezerwatywę. Szybko założył zabezpieczenie starając się zachować powagę na widok miny Willow. Przez chwilę patrzył jej głęboko w oczy , starając się ją jakoś rozluźnić. Gdy w końcu się odprężyła, wsunął się w nią gładkim ruchem. Willow przygryzła wargę i wyprężając się lekko przyjęła wszystko co jej ofiarował. Szybko odnalazła usta chłopaka, całując go namiętnie. Poruszali się zgodnym rytmem, coraz szybciej, w końcu znieruchomieli, wciąż złączeni ustami, biodrami i dłońmi.
Willow leżąc przy Louisie, którego obejmowała ramieniem i udem,pomyślała sobie, że nigdy w życiu nie przeżyła czegoś podobnego. Jakby trzęsienie ziemi przeszło przez moje ciało, pomyślała. Czuła na sobie wyczekujące spojrzenie Louisa. W końcu odwróciła głowę i spojrzała na chłopaka wtulonego w jej plecy.
-Huh?
-Huh co?
-Zawsze jesteś taki błyskotliwy po seksie?
-To chyba zależy od mojej partnerki.
Willow z całej siły uderzyła chłopaka w ramię a ten zachichotał wesoło. Po chwili potarł pieszczotliwie nosem po nagim ramieniu dziewczyny.
-I jak?
-Dobrze. Czuję się...
Willow uśmiechnęła się zadowolona nie będąc w stanie określić słowami co czuła. Louis mocniej przytulił dziewczynę uśmiechając się szeroko. Poczuł jak dziewczyna zaczyna oddychać coraz wolniej. Z początku nie rozumiał co się dzieje. Jednak gdy zajrzał przez ramię, zobaczył, że po prostu zasnęła. Pocałował ją delikatnie w ramię i sam ułożył się do snu. Niecierpliwy głos w głowie uparcie powtarzał mu, że powinien poruszyć temat kamienic zanim przespał się z dziewczyną, jednak teraz było już za późno na morały. Wiedział, że gdy tylko się obudzi będzie musiał jej powiedzieć o nieprzyjemnej rozmowie z adwokatem i sytuacji w jakiej się znalazł. Kręcąc się niespokojnie w łóżku zasnął miotany wyrzutami sumienia. Dziewczyna leżąca obok spała tak mocno, że nie zdawała sobie nawet z tego sprawy. Obydwoje pogrążeni w śnie nie słyszeli dźwięku faksu dobiegającego z pokoju obok.
Poranne słońce zaczęło wchodzić na miastem przeganiając ostatki nocy. Willow zmrużyła nos i odwróciła głowę na bok, gdy promienie słońca wpadające przez okno padły na jej twarz. Przetarła oczy i spojrzała na chłopaka wtulonego w nią. Podczas snu był spokojny jak dziecko. Z jego twarzy zniknęły wszelkie oznaki zdenerwowania czy stresu, sprawiając, że wyglądał dużo młodziej. Powoli, żeby nie obudzić Louisa wysunęła się z jego objęć. Sięgnęła szybko po koszulę leżącą na podłodze i wyszła na palcach do kuchni. Przez chwilę przeglądała szafki w poszukiwaniu potrzebnych rzeczy. W końcu westchnęła zrezygnowana i postanowiła się zadowolić szklanką soku pomarańczowego. Przebierając stopami starała się uniknąć zetknięcia z zimną posadzą, niestety szło jej to kiepsko. W końcu dała za wygraną. Nagle usłyszała dźwięk telefonu. Ze zmarszczonymi brwiami ruszyła przed siebie w poszukiwaniu komórki która wciąż uparcie dzwoniła gdzieś w głębi domu. Otworzyła drzwi jednego z pokoi i od razu wiedziała, że znajduje się w gabinecie chłopaka. Z ulgą zauważyła wibrującą komórkę na blacie dębowego biurka. Szybko nacisnęła czerwoną słuchawkę nawet nie patrząc kto dzwoni. Nie chciała budzić Louisa czymkolwiek. Odwróciła się napięcie, gdy jej wzrok padł na dokumenty leżące u wyjścia jakiegoś urządzenia wielofunkcyjnego. Widząc nazwę kancelarii prawniczej,przypomniała sobie słowa Waltera z poprzedniego dnia. Przez chwilę wahała się co robić, jednak ciekawość zwyciężyła. Szybko zerknęła przez ramię nasłuchując czy Louis się nie obudził, jednak gdy nie usłyszała nic sięgnęła po dokumenty. Przez chwilę nie mogła uwierzyć w to co czyta. Stopniowo jednak słowa wryły jej się w głowę i nie mogła się ich pozbyć. Przeczytała powoli jeszcze raz próbując wmówić sobie, że to co czyta to kłamstwo. Wiedziała jednak że tak nie jest. Pismo brzmiało bardzo oficjalnie a wszystko było prowadzone przez jedną z najbardziej znanych kancelarii w Londynie. Łzy błyskawicznie pojawiły się w jej szarych oczach. Sama nie wiedziała czy są to łzy smutku, wściekłości czy może po prostu zwykłej bezsilności. Jedno wiedziała na pewno. Jej podświadomość miała rację. Popełniła największy błąd w życiu idąc z Louisem do łóżka. Wzięła głęboki wdech starając się zapanować nad emocjami rosnącymi z każdą sekundą. W końcu jednak odpuściła walkę z wiatrakami. Odłożyła papiery na swoje miejsce i ruszyła do sypialni chłopaka. Przez moment wpatrywała się w śpiącego chłopaka z zaciśniętymi ustami. Pojedyncza łza spłynęła po jej bladym policzku. Jej serce właśnie w tym momencie pękało na milion kawałeczków a ona nie była w stanie temu zapobiec. Zakochała i oddała się facetowi który perfidnie ją wykorzystał. A ona była na tyle głupia i naiwna by na to pozwolić. Szybkim ruchem wytarła łzy i sięgnęła po swoje ciuchy. W błyskawicznym tempie przebrała się po raz ostatni wdychając przyjemny zapach ciała chłopaka,jaki utrzymał się na koszuli. Rzuciła ubranie bruneta niedbale na podłogę i szybko wyszła trzaskając drzwiami tak głośno jak umiała. Louis słysząc trzask drzwi zerwał się z łóżka nie wiedząc co się dzieje. Rozejrzał się po pokoju szukając wzrokiem Willow. Po chwili dotarło do niego,że nie widzi jej ubrań ani nie słyszy żadnych odgłosów porannej krzątaniny. Narzucił na siebie koszulę i ruszył na poszukiwania dziewczyny. Przeszukał już większość domu, gdy usłyszał dźwięk telefonu. Szybko pobiegł do gabinetu i odebrał połączenie.
-Tak słucham?
-Panie Tomlinson mam nadzieję że pana nie obudziłem. Dostał pan umowę?
-Jaką umowę?
-Pozwoliłem sobie przesłać do pana faksem potencjalną umowę jaką udało mi się zawrzeć z osobą chętną na kupno kamienic.
Zdezorientowany brunet spojrzał w kierunku faksu. Kilka rozrzuconych kartek leżało pod urządzeniem. Ktoś najwidoczniej już widział tą umowę. Louis przycisnął telefon do ucha przymykając oczy. W sekundę pojął co się stało.
-Proszę wybaczyć ale dopiero wstałem. Przejrzę umowę i do pana oddzwonię najpóźniej jutro.
Zanim adwokat zdążył cokolwiek powiedział Louis rozłączył się. Nie miał głowy do słuchania jego wyjaśnień. Jak najszybciej musiał znaleźć Willow i wyjaśnić jej wszystko. W myślach wytykał sobie od idiotów, że nie poruszył tego tematu zanim się z nią przespał. W błyskawicznym tempie ubrał się i przywołał samochód. Z początku chciał prowadzić sam, jednak wiedział że to może nie skończyć się dobrze. Usiadł na fotelu pasażera ignorując zaciekawione spojrzenie Waltera.
Willow biegła co sił w nogach, jakby uciekała przed mordercą. Chciała jak najszybciej oddalić się od posiadłości, od Louisa. Wiedziała, że gdy tylko chłopak się obudzi, szybko zrozumie co się stało i wyruszy jej szukać. A tego nie chciała. Potrzebowała czasu i przestrzeni by wszystko poukładać. Była pewna że w jakiś sposób udało jej się pogodzić wszystko a tymczasem okazało się że była karmiona jednym wielkim kłamstwem i byłą na tyle naiwna by je przełknąć bez popicia. Westchnęła przeciągle gdy poczuła pierwsze krople deszczu na policzkach. Wychodząc z domu Louisa widziała ciemne chmury zbierające się dookoła, jednak wolała je zignorować. Chciała jak najszybciej dostać się do mieszkania i po prostu rozpłakać się jak małe dziecko. Niestety póki co nie wiedziała nawet gdzie się znajduje. Co chwilę odwracała się by spojrzeć czy nie nadjeżdża jakieś auto. Zacisnęła zęby i zatrzymała zbliżającą się furgonetkę. Zmarszczyła nos gdy poczuła nieprzyjemny zapach papierosów. Mężczyzna nie wyglądał groźnie, jednak Willow nie była już taka pewna swojego planu. Widząc jednak na samym początku ulicy znajomy samochód wskoczyła szybko do samochodu.
-Dokąd podwieźć śliczną panienkę?
-Przepraszam. Chyba się zgubiłam. Chciałabym dostać się do Londynu. Mógłby mnie pan podwieźć na najbliższą stację? Będę bardzo wdzięczna.
-Nie ma problemu. Sam jadę do Londynu więc jeśli panienka zechce...
-Dziękuję.
Willow zapięła pasy i odwróciła wzrok w kierunku szyby. Wyraźnie dawała swoim zachowaniem do zrozumienia, że nie ma ochotę na towarzyską pogawędkę. Mężczyzna z początku próbował podjąć jakiekolwiek próby nawiązania rozmowy, widząc jednak brak chęci ze strony dziewczyny, odpuścił. Droga była długa i przepełniona krępującą ciszą. W końcu jednak dotarli do Londynu. Dziewczyna wyciągnęła banknot 10 funtowy i podała go mężczyźnie niepewnie się uśmiechając. Ten z początku nie chciał go przyjąć jednak po naleganiach w końcu wziął pieniądze. Dziewczyna wyskoczyła z samochodu i machając mężczyźnie oddaliła się w stronę metra. Chciała jak najszybciej dostać się do domu i zapomnieć o wszystkim co stało się w nocy. Niestety to nie było jej dane. Gdy tylko znalazła się pod mieszkaniem, Louis wyskoczył z samochodu. Po raz kolejny zaskoczył ją swoją prędkością, jednak tym razem nie dała po sobie czegokolwiek poznać. Poświęciła sekundę by spojrzeć na chłopaka i poczuła narastającą wściekłość. Dlaczego miała czuć się winna? To on powinien zwijać się z poczucia winy po tym co zrobił i jak ją okłamał. Ruda szybko przemierzyła trawnik starając się ignorować kroczącego za nią chłopaka. Gdy w końcu dotarła do domu zatrzasnęła drzwi zanim chłopak zdążył cokolwiek powiedzieć. Nie chciała patrzeć w jego zakłamane oczy ani sekundy dłużej. Czuła się oszukana i zdradzona, a najgorsze w tym było to, że sama sobie na to pozwoliła. Dała omamić się słodkimi słowami i gestami, które sprawiły, że na moment zapomniała kim tak naprawdę jest Louis. Ruda nie mając siły by dostać się do pokoju, osunęła się po drzwiach szlochając z bezradności. Wiedziała, że płacz nic nie pomoże, jednak nie umiała się powstrzymać. Oprócz zranionej dumy i przyjaciela, który miał problem,było jeszcze jej serce. Miała wrażenie, że ktoś wtargnął w jej ciało i postanowił zabrać serce ze sobą, przenosząc je z miejsca na miejsca niczym mały kamyczek z górskiego strumyka. Każdą częścią ciała czuła prawie fizyczny ból. Z całej siły powstrzymywała się przed płaczem, jednak słone łzy po chwili zaczęły spływać po jej zarumienionych policzkach, jakby rządziły się własnymi prawami. Słysząc ciche stukanie w drzwi zaszlochała. Wiedziała, że Lou nie podda się szybko. Ona jednak nie miała zamiaru mu odpuszczać. Już raz mu zaufała i popełniła wtedy największy błąd w swoim życiu. Drugi raz nie mogła go powtórzyć. Pukanie stawało się coraz głośniejsze. Willow pochlipując cicho zatkała uszy starając się w jakikolwiek sposób odgrodzić od świata zewnętrznego i bólu jaki odczuwała w tej chwili. W duchu dziękowała opatrzności, że ojciec wyjechał w delegację. Odgłosy z zewnątrz stawały się nie do zniesienia więc Willow postanowiła zebrać się w sobie i ukryć na górze. Ostatkiem sił wytarła mokre od łez policzki i podniosła się, kierując w stronę schodów. Od czasu do czasu spoglądała przez ramię bojąc się, że Louis postanowi dostać się do mieszkania przy pomocy siły. Chłopak jednak cierpliwie czekał pod drzwiami nawet nie myśląc o wycofaniu się. Ruda pokręciła bez przekonania głową i zniknęła w pokoju. Zatrzasnęła za sobą wszystkie drzwi starając się zagłuszyć dobijanie się Louisa do drzwi. Poczuła ulgę dopiero gdy włożyła słuchawki w uszy. Muzyka skutecznie zagłuszyła jakiekolwiek dźwięki z zewnątrz. Płakała tak długo, aż usnęła znużona rozpaczaniem nad tym co się stało. We śnie po raz kolejny przeżywała upojną noc i cierpienie jakie nastąpiło po tym. Była gotowa zrobić wszystko co w jej mocy byle tylko powstrzymać cierpienie i ból jaki czuła. Dosłownie wszystko.


--------------------------------
Jestem!Jak zawsze spóźniona jednak tym razem mam bardzo dobre wyjaśnienie!Jak widzicie rozdział jest obszerny i zawiera sceny dla dorosłych!Zawsze ciężko jest mi przebrnąć przez tego typu sceny co spowodowało opóźnienie.Mam nadzieję że spodoba wam się to co napisałam i że zobaczę wasze obszerne opinie na ten temat pod rozdziałem. Zapraszam też do szczegółowego zapoznania się z rubrykami które stworzyłam dla was :) Specjalne dedykacje należą się mojej siostrze,która systematycznie kopała mnie po tyłku by zmotywować do napisania czegoś nowego:D Dziękuję mała! Ale także niepowtarzalnej Koneko która zagryzając paznokcie wyrzekła sie snu na rzecz oczekiwania na nowy rozdział! Jest jeszcze jedna osoba dzięki której bym nie skończyła tego rozdziału.Moja kochana Agatka której mądre słowa wpisane na początku rozdziału pomogły zebrać mi się do kupy z tym rodziałem. Poza tym dziękuję każdej osobie która czyta i odwiedza mojego bloga,jesteście moją wielką radością i inspiracją ♥♥♥ A więc zapraszam do czytania i komentowania, Enjoy! ♥