21 grudnia 2013

Chapter nine + Liebster Blogger Award

„Myślę, że Bóg to coś, czego ludzie używają, żeby uniknąć rzeczywistości. Myślę, że wiara pozwala ludziom odrzucić to co mają przed oczami, to znaczy fakt, że to coś, to życie, to istnienie, ta świadomość, czy wszystko, co mamy, i wszystko, to co będziemy mieć. Myślę, że ludzie wierzą, bo pragną i muszą w coś wierzyć, w cokolwiek, bo życie bez tego może być trudne i przygnębiające i bezwzględne.” – Milion małych rzeczy, James Fray


Dziewczyna siedziała skulona na podłodze bez ruchu, jakby bała się poruszyć. Przymknęła delikatnie powieki, nasłuchując odgłosów z zewnątrz. Louis wyszedł ponad dwie godziny temu, a nadal nie wrócił. Mimo niechęci, jaką czuła do chłopaka, musiała przyznać, że się o niego martwiła. Przez chwilę wpatrywała się w wygasający ogień, próbując w nim dojrzeć jakieś rozwiązanie. Iskierki trzasnęły zachęcająco, jednak Willow nie czuła się w żaden sposób silniejsza. W końcu podniosła się z podłogi i ruszyła po kurtkę. Ostatnia rzecz, na jaką miała teraz ochotę to nocny spacer po okolicy, niestety jej umysł podsuwał jej same czarne scenariusze spaceru Louisa. Nie zastanawiając się nad czymkolwiek ubrała się ciepło i wyszła szukając Lou. Śnieg ostro zacinał jej w twarz, nie miała jednak zamiaru się poddać. Czuła lodowaty kawałki białego puchu w butach. Gdy upadła, zapadając się po łokcie w śniegu, miała ochotę się rozpłakać.
-Louis!
Nie spodziewała się, że nawoływanie chłopaka coś przyniesie. Powoli zaczęła wygrzebywać się z zaspy, w której utknęła. Nie zdążyła nawet ruszyć ręką, gdy nagle Louis znalazł się obok niej.
-Co ty tu robisz?
-Ja… Chciałam się przewietrzyć.
-Zaskakujący wybór pory dnia. Poza tym, nie chcę cię martwić, ale jesteś beznadziejnym kłamcą.
Policzki rudzielca pokryły się purpurowymi rumieńcami zakłopotania.
-A więc odpowiesz mi co tutaj robisz?
Willow przyłapana na kłamstwie uznała, że lepiej będzie nie podnosić głowy.
-Szukałam cię.
-Przepraszam, powtórz bo wymamrotałaś to tak cicho, że nie usłyszałem.
-Szukałam cię! Przestraszyłam się, że coś sobie zrobiłeś, albo się zgubiłeś więc…
-Czy dobrze mam rozumieć? Martwiłaś się o mnie?
-To całkowicie ludzki odruch. Nie mam serca z kamienia.
-Owszem, ale wydawało mi się, czy ty mnie nienawidzisz? Wiesz, krzywdy przyjaciół i tak dalej…
-Nienawiść to mocne słowo. Chciałabym żebyś odpuścił, owszem. Jednak to nie oznacza, że życzę ci śmierci pod śniegiem.
-Od razu mi ulżyło. Przypomnij mi, żebym pochował noże zanim wejdziesz do kuchni następnym razem.
Chłopak jednym ruchem pomógł Willow wygrzebać się z zaspy. Patrzył na nią wzrokiem pełnym politowania.
-Wyglądasz jak przemoknięty jelonek Bambi.
-Zostaw swoje błyskotliwe komentarze dla kogo innego Louis. Możemy teraz wrócić do domu?
-Ależ oczywiście! Właśnie miałem taki zamiar, podczas gdy ty postanowiłaś wziąć śniegową kąpiel.
-Nie odpuścisz mi tego, prawda?
Chłopak udając, że nie słyszy ruszył przed siebie. Po chwili odwrócił się i spojrzał na obrażoną dziewczynę.
-Idziesz, czy masz zamiar jeszcze chwilę rozkoszować się śniegiem w spodniach?
Willow wywróciła oczami i bez słowa minęła chłopaka. Była zła na siebie, że w ogóle ruszyła się z ciepłej i przytulnej chatki w poszukiwaniu Louisa. Po chwili oboje stali na środku salonu. Louis, który postanowił wziąć się za rozpalenie ognia w kominku spojrzał kątem oka na telepiącą się z zimna dziewczynę.
-Przestań szczękać zębami bo nie mogę skupić myśli.
-Więc jest coś jeszcze czego mi nie powiedziałeś…
Zdziwiony chłopak odwrócił się i spojrzał na przemokniętego rudzielca.
-O czym ty mówisz?
-Zapomniałeś wspomnieć, ze jesteś Harrym Potterem i umiesz podpalić drewno spojrzeniem, skoro moje szczękanie przeszkadza ci się skoncentrować.
Chłopak parsknął cichym śmiechem. Musiał przyznać, ze dziewczyna miała charakter i chyba to go w niej pociągało najbardziej. Poza tym miała w sobie zaskakującą wolę walki. Była w stanie oddać życie za przyjaciół i bliskich.
-Przestań bawić się w pyskówki i idź się przebrać. Za ten czas moje magiczne zdolności wrócą i rozpalę w kominku. Może nawet będę tak wspaniałomyślny i zrobię ci gorącą czekoladę, kto wie…
Willow ruszyła do sypialni nie próbując wdawać się w kłótnię. Louis podążał chwilę za nią wzrokiem. Nie potrafił zrozumieć dlaczego tak na niego działała. Chłopak zapatrzył się w ogniste iskierki, pozwalając odpłynąć myślom we własnym kierunku. Ocknął się po chwili, słysząc ciche przekleństwa dobiegające z pokoju obok. Ze zmarszczonym czołem ruszył w kierunku sypialni. Zobaczył Willow stojącą na środku pokoju w samej bieliźnie. Przez moment chciał zachować się jak dżentelmen i po cichu wycofać się do kuchni, jednak jakaś nieznana mu siła nie pozwalała mu tego zrobić. Stał więc jak wmurowany wpatrując się w rudowłosą. Z końcówek włosów spływały powoli kropelki wody, oświetlając nagą skórę dziewczynę. Widział jak przygryza wargę i marszczy czoło, szukając czegoś czystego. Oparł dłoń na karku starając się załagodzić rosnące napięcie. Willow odwróciła się napięcie słysząc ciche chrząknięcie. Louis widział jak z jej oczach pojawia się wściekłość.
-Wybacz, czy możesz przestać pożerać mnie wzrokiem i wyjść?
Louis zrobił krok do przodu, patrząc cały czas na dziewczynę. Widząc jak cofa się z przestrachem, zaśmiał się ironicznie.
-Byłem przekonany, że jesteś bardziej waleczna.
Willow uniosła brodę i spojrzała buntowniczym wzrokiem na chłopaka.
-Naprawdę myślisz, że się ciebie boję? Gdyby tak było, nie spędziłabym w twojej obecności ani minuty. Owszem, uważam, że jesteś okropną osobą, ale…
-Skoro tak uważasz, dlaczego nadal tu jesteś? Mogłaś już dawno być w drodze do Londynu. Jednak zostałaś, na dodatek zamartwiając się o mnie, gdy zniknąłem. Jak to jest?
Na policzkach dziewczyny pojawił się rumieniec zakłopotania. Nie umiała odpowiedzieć na to pytanie, zresztą było wiele takich na które nie znała odpowiedzi. Nie potrafiła zrozumieć jak może czuć do Louisa tak dwie skrajne rzeczy. W jednym momencie miała wrażenie, że jest jedyną osobą, która rozumie co tak naprawdę czuje, by po chwili przypomnieć sobie o tym, co chce zrobić jej bliskim.
-Masz zamiar się tak na mnie patrzeć, czy może jednak wrócisz do salonu?
Chłopak zrobił jeszcze krok w stronę Willow. Ruda cofnęła się odrobinę natrafiając na ścianę. Louis uśmiechnął się podstępnie, zmniejszając dystans między nimi.
-Kiedy w końcu przestaniesz udawać, że nic między nami nie ma?
Willow spojrzała w niebieskie oczy chłopaka, starając się zachować stanowczy głos.
-Nie udaję. Między nami nic nie ma i nie będzie Louis.
-Czyli gdybym cię teraz pocałował rozumiem, że nic byś nie poczuła…
-Ty byś poczuł, moją dłoń na swoim policzku. Przestań się wygłupiać. Nie zapraszałam cię tutaj. Chciałam pobyć sama i odpocząć od bałaganu jaki wprowadziłeś w moje uporządkowane życie.
Chłopak zmrużył powieki i jednym ruchem przyciągnął do siebie dziewczynę. Czuł, że pod wpływem jego dotyku cała się napina. Ruda próbowała się wyrwać, jednak Lou tylko wzmocnił uścisk.
-Daj spokój. Nie chcę zrobić ci krzywdy. Chcę ci tylko coś udowodnić.
Po tych słowach Louis delikatnie ujął twarz dziewczyny i po chwili wahania musnął jej usta. Z początku niepewnie, bojąc się reakcji rudzielca. Jednak gdy nie poczuł oporu, pogłębił pocałunek. Usta Louisa napierały coraz mocniej. Zawarł w tym pocałunku całą frustracje, złość i inne uczucia których nie umiał określić. Gdy Willow rozchyliła usta, odebrał to jako zaproszenie. Dziewczyna starała się bronić przed tym co czuła, jednak dłonie Louisa błądzące po jej nagich plecach skutecznie ją rozpraszały. Czuła jak napięcie rośnie z każdą minutą. Willow chciała na moment zapomnieć o wszystkim co było dookoła nich, jednak nie umiała. W głowie nadal kołatała jej się smutna twarz Christopha i przenikliwy wzrok Nialla. Czuła się paskudnie okłamując ich, a co dopiero teraz, gdy pozwoliła sobie na zbliżenie się do Louisa. Ruda położyła dłoń na klatce piersiowej chłopaka, chcąc go odepchnąć. Czuła pod palcami mocne i szybkie bicie serca. W myślach bez przerwy powtarzała sobie, że nie może się zaangażować. Chłopak odsunął się by zaczerpnąć powietrza. Czuł jakby przebiegł maraton.
-Willow, spójrz na mnie.
Ruda udała, że nie słyszy co się do niej mówi. Chłopak jednak nie dawał za wygraną. Chwycił Willow za podbródek i zmusił by na niego spojrzała. Jego niebieskie oczy sprawiały, że dziewczyna zadrżała. Brunet sięgnął po koc i delikatnie ją otulił, jakby była z porcelany. Kąciki ust rudzielca podjechały do góry. Dawno nikt nie troszczył się o nią w taki sposób. Owszem miała przyjaciół, ale to czym otaczał ją Louis było zupełnie inne niż uczucia jakimi darzyli ją Niall i Christoph. Przy Louisie czuła się niepewnie. Nigdy nie wiedziała jak ma się przy nim zachować, co powiedzieć albo kiedy bronić się przed jego osobą.
-Popatrz na mnie Will.
-Nie chcę. Po prostu… Nie chcę.
-Czego się boisz?
-Nie chcę nic do ciebie poczuć. Ten pocałunek nie powinien mieć miejsca. To był błąd.
-A jednak pozwoliłaś mi się pocałować. Dlaczego?
-Nie wiem. Sprawiasz, że mój rozsądek znika bardzo głęboko. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego czuję do ciebie to co czuję. To po prostu nie powinno się wydarzyć.
Louis ścisnął drobny nadgarstek dziewczyny próbując jej spojrzeć w oczy. Ta jednak nadal unikała jego przenikliwego spojrzenia. W końcu niepewnie uniosła wzrok.
-Czego oczekujesz? Chcesz, żebym wyrzekła się wszystkiego czego do tej pory mnie nauczono? Mam wypiąć się na przyjaciół i tak po prostu zaprzyjaźnić się z tobą? Zawieść ojca i chłopaków? Christoph poświęcił wszystko przyjeżdżając tu dla mnie. Dosłownie wszystko. A teraz tak po prostu mam to rzucić bo ty pojawiłeś się w moim życiu? To śmieszne!
-Po prostu popatrz mi w oczy i powiedz, że nic do mnie nie czujesz. Powiesz jedno słowo i już na zawsze zniknę z twojego życia raz na zawsze.
Willow stała bez ruchu, wpatrując się w czubki swoich butów. Chciała powiedzieć to jedno proste słowo. Jednak gdy otwierała usta, nie wydobywał się z nich żaden dźwięk. Po chwili zrozumiała, że nie umie wypowiedzieć tych pozornie prostych słów. Uniosła głowę i po raz kolejny spojrzała w te hipnotyzujące tęczówki.
-Ja…
-Tak myślałem.
Louis uśmiechnął się lekko, przyciągając do siebie dziewczynę. Tym razem nie próbował być delikatny. Zachłannie całował każdy skrawek twarzy dziewczyny. Willow poczuła jak każda cząsteczka jej ciała wyrywa się by odwzajemnić pieszczotę. Powoli, jakby bojąc się konsekwencji swojego czynu wplotła palce w gęste włosy chłopaka. Koc z cichym szmerem opadł na ziemię, jednak żadne z nich nie zwróciło na to większej uwagi. Louis objął ją ramieniem, chcąc ogrzać. Ruda wspięła się na palce i oplotła kark chłopaka. Od czasu do czasu któreś z nich odsuwało się by zaczerpnąć powietrza. Podświadomie zdawali sobie sprawę, że przekroczyli jakieś granice. Gdy Louis skierował ich delikatnie w stronę łóżka, dziewczyna zatrzymała się gwałtownie.
-Naprawdę myślisz, że jestem jedną z tych dziewczyn? Uważasz, że kilka słodkich słówek starczy, żeby zaciągnąć mnie do łóżka? Aż tak niskie mniemanie masz o mnie?
Louis przeczesał palcami włosy, które wyglądały jakby dopiero wstał z łóżka.
-Całkowicie źle mnie zrozumiałaś Willow. Rozumiem, że nadal uważasz mnie za potwora bez serca, ale nie jestem smokiem pożerającym dziewicę na śniadanie.
Policzki dziewczyny pokryły się szkarłatnym rumieńcem zakłopotania.
-Skąd przyszło ci do głowy, że jestem dziewicą?
Tym razem na policzkach Louisa pojawiły się delikatne rumieńce zakłopotania.
-Źle mnie zrozumiałaś. Przestań wszystko co mówię tak dwuznacznie odbierać. Tak się składa, że wygasło nam w kominku i w ciągu najbliższych dwudziestu minut będzie tu zimno jak w kostnicy. Jedyne o co mi chodziło, to żebyśmy przenieśli się na łóżko i nie zamarzli na śmierć.
-Wiesz, że to brzmi podejrzanie nawet z twoich ust? A raczej, zwłaszcza z twoich ust.
-Świetnie, teraz oprócz tego, że jestem złym człowiekiem to jeszcze stałem się zboczeńcem. Przypomnij mi na drugi raz, żebym nie interesował się twoim zdrowiem fizycznym.
Louis wywrócił oczami i skierował się w stronę łóżka. Willow niepewnie stała na środku sypialni, powoli odczuwając nieprzyjemny mróz. Tupała w miejscu, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Wyglądała niczym bezradne dziecko, które zgubiło swoją drogę do domu. W końcu nie wytrzymała. Czując chłodny powiew otulający jej gołe stopy uniosła wysoko brodę i ruszyła do łóżka. Louis z triumfalnym uśmiechem odchylił drugą połowę kołdry. Dziewczyna prychnęła zdenerwowana i bez słowa wtuliła się w ciepłą pościel. Cisza i napięcie rosło z każdą minutą, jednak żadne z nich nie próbowało tego przerwać. W końcu Louis się odezwał.
-Powinienem cię przeprosić za ten pocałunek. Przyjechałem tutaj, żeby ci pokazać jaką jestem osobą. Nie jestem złym człowiekiem i właśnie to chciałem ci udowodnić.
-Nie masz za co przepraszać. Nie broniłam się zbyt zawzięcie. Prawda jest taka, że sama nie wiem co czuję w stosunku do ciebie. Ranisz moich przyjaciół i tego nie mogę ci odpuścić. A jednak…
-A gdybym nie sprzedał kamienic?
Ruda gwałtownie podniosła się na łokciach, wpatrując się uważnie w Louisa, jakby szukała podstępu w jego słowach.
-Słucham?
-Pytałem, co by się stało gdybym nie sprzedał kamienicy… Czy to by zmieniło twoje nastawienie do mnie?
-Oczywiście, ze tak! To właśnie te kamienice sprawiają, że panuje między nami taka atmosfera.
-Więc to proste. Kamienice zostają tak jak były. Nie sprzedam ich.
Dziewczyna patrzyła szczerze zdumionym wzrokiem nic nie rozumiejąc. Nie była pewna tego co ma myśleć o propozycji Louisa, która wydawała się całkowicie szczera.
-Jesteś pewien? To znaczy, jestem ci bardzo wdzięczna za propozycję, ale…
-Nie ma tutaj o czym mówić. Dla ciebie one są ważne a dla mnie to tylko budynek. Po prostu zapomnijmy o tym. Zrobiłem błąd, że od razu nie podjąłem takiej decyzji. Zaoszczędzilibyśmy masę czasu.
W końcu zrozumiałeś, że popełniłbyś największy błąd gdybyś sprzedał kamienice?
-Nie. W ogóle nie obchodzą mnie te budynki. Robię to byś w końcu zrozumiała, że nie jestem aż taki zły jak myślisz.
-Powiedzmy, że ci wierzę. Nie myśl jednak, że to zmieni wszystko w ciągu jednej minuty. Najpierw muszę być pewna, że mówisz prawdę.
-Aż tak mi nie ufasz?
-Wyjaśnijmy sobie coś od razu. Nigdy nie ufałam. Na początku po prostu miałam mylne wrażenie jeśli chodzi o twoją osobę i to wszystko.
Po tych słowach dziewczyna odwróciła się napięcie i przykrywając się kołdrą po sam czubek nosa odsunęła się od Louisa tak daleko jak tylko pozwoliło jej łóżko. Nie bała się, że Louis ją skrzywdzi, jednak nie była pewna swoich reakcji. Każda część jej ciała była napięta jak struna. Czuła zdenerwowanie rosnące z każdą minutą. W końcu zmęczona czuwaniem i nerwową atmosferą zasnęła. Louis z lekkim uśmiechem przypatrywał się rudzielcowi. Mimo słabego światła i kołdry był w stanie dostrzec spokój, który stopniowo rozluźnił jej napięte ciało, świadczący o tym, że zasnęła. Widział jak jej klatka piersiowa miarowo unosi się podczas oddychania. Sam nie mógł zaznać takiego samego spokoju jak ruda. Niespokojnie wiercił się w łóżku, próbując poskładać wszystkie informacje w głowie. Wiedział, że zbyt pochopnie zgodził się na zostawienie kamienic, jednak jedno spojrzenie w szare tęczówki dziewczyny sprawiało, że był w stanie zgodzić się na wszystko. Przeczesał palcami włosy, sprawiając, że na jego głowie zawitał jeszcze większy bałagan niż do tej pory. Powoli, żeby nie obudzić dziewczyny, wstał i skierował kroki w stronę wyjścia. Musiał odetchnąć zimnym powietrzem, żeby poukładać wszystko. Sięgnął po jeden ze swetrów leżących na ziemi i otworzył drzwi. Mimo zimnego wiatru i spadających z nieba płatków śniegu, na zewnątrz było pięknie. Przynajmniej dla niego. Śnieg otulał chyba każdy centymetr kwadratowy powierzchni, dzięki czemu było jaśniej. Chłopak uniósł głowę do góry, wkładając zmarznięte ręce do kieszeni i uśmiechnął się. Każda gwiazda migotała do niego przyjaźnie, jakby chciała mu coś powiedzieć. Przypomniał sobie moment, gdy ojciec po raz pierwszy pokazał mu wszystkie konstelacje jakie tylko mógł. Pojedyncza łza spłynęła po policzku chłopaka. Pamiętał też co ojciec mu wtedy powiedział. Louis westchnął głęboko i wytarł resztki łez.
-Pamiętam tato…
Chłopak był tak zamyślony, że nie słyszał skrzypnięcia drzwi i cichych kroków na śniegu. Podskoczył zaskoczony, gdy poczuł delikatne dłonie na ramionach. Odwrócił głowę i spojrzał przez ramię na Willow telepiącą się z zimna.
-Co tu robisz? Zamarzniesz, wracaj do domu.
-Co się stało?
-Nic, po prostu muszę sobie wszystko przemyśleć. Zaraz przyjdę, wracaj bo się zaziębisz.
Dziewczyna bez słowa odwróciła chłopaka i wtuliła się w niego z całej siły. Sama nie wiedziała dlaczego, ale czuła, że to coś więcej niż tylko chęć poukładania myśli. Gdy wtuliła się z Louisa, ciepło jego ciała otoczyło ją sprawiając, że przestała się trząść z zimna.
-Willow moje ciało nie ochroni cię przed wiatrem. Wracaj do domu, naprawdę.
-Nie jest mi zimno. Poczekam na ciebie.
-Jesteś strasznie uparta wiesz o tym? Poczekaj, wsuń się pod sweter.
-Tak wiem. Co mam zrobić?
-Ten sweter jest wystarczający duży żeby zmieścić nas oboje. Musisz wsunąć się w sweter i przytulić do mnie.
Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem słysząc te słowa. Walnęła delikatnie chłopaka w ramię.
-Spryciarz…
-Jestem zły i chcę zniszczyć twoich znajomych, ale jestem też zły bo troszczę się o twoje zdrowie? Zdecyduj się.
Willow widziała jednak w oczach Louisa, że w ogóle nie chodziło mu o jej zdrowie. Ruda wsunęła się w sweter, mocno wtulając się w rozgrzane ciało chłopaka. Czuła szybko bijące serce, jednak nie była pewna czy należy ono do niej czy do niego. Niepewnie uniosła głowę wpatrując się w Louisa.
-Co się stało?
-Naprawdę nic. Po prostu przypomniałem sobie coś.
-Powiesz mi co takiego?
--Kiedy byłem młodszy, przejeżdżaliśmy tutaj właściwie co roku. Przypomniałem sobie jak ojciec po raz pierwszy pokazał mi gwiazdozbiory które wtedy były widoczne. Patrząc na gwiazdy zawsze sobie o tym przypominam.
Willow poczuła jak łzy wzbierają się w jej oczach. Spuściła wzrok bojąc się, że Louis dostrzeże jej wzruszenie. Nie sądziła, że chłopak opowie jej o tym. Czuła, że wszystko zaczyna wymykać jej się z rąk a ona sama była zauroczona chłopakiem który w tej chwili delikatnie tulił ją do siebie.
-Chciałbym cię teraz pocałować.
Zaskoczona dziewczyna uniosła głowę nie wiedząc jak ma zareagować. Z jednej strony czekała z niecierpliwością na ten pocałunek. Z drugiej jednak bała się każdego zbliżenia do chłopaka. W głębi duszy czuła, że może mu zaufać, niestety istniała jeszcze sprawa z kamienicami która była między nimi niczym niewidzialna bariera. Pokręciła głową wyrzucając z siebie ten obraz. Czekała cierpliwie na ruch ze strony Louisa. Widziała w jego oczach niepewność, jednak nie chciała go poganiać. Przymknęła oczy bojąc się, że jej emocje będą zbyt widoczne. Gdy poczuła jego ciepły oddech na policzku aż zadrżała. Niepewnie stanęła na palcach, zarzucając ręce na ramiona Louisa. Czuła jak usta chłopaka układają się w delikatny uśmieszek zadowolenia. Pocałunek z początku delikatny i niepewny przerodził się w coś burzliwego i namiętnego. Willow dotknęła opuszkami kilkudniowego zarostu Louisa. Zadrżała, gdy brunet delikatnie ugryzł ją w wargę. Ruda próbowała być bierna, niestety przegrała walkę sama z sobą. Jedną rękę wsunęła w gęste włosy Lou, drugą natomiast oplotła kark chłopaka i odwzajemniła pocałunek z pasją. Wiedziała, że prawdopodobnie popełnia błąd całując chłopaka. Chciała mu pokazać, że nie jest jej obojętny. Po chwili odsunęli się od siebie w tym samym momencie. Obydwoje byli lekko zarumienieni i zziajani. Louis z szerokim uśmiechem odgarnął Willow kilka pojedynczych kosmyków z oczu.
-Wracamy do domu?
-Tak, powinnyśmy pójść spać.
-Nie wiem czy teraz będę w stanie zasnąć.
-Nie masz wyboru. Ktoś rano musi zrobić mi śniadanie.
Louis parsknął śmiechem słysząc słowa dziewczyny. Willow poczuła przyjemny dreszcz przebiegający przez jej ciało. Uwielbiała ten dźwięk.
-Chyba żartujesz… Cóż, jeśli polegasz na moich zdolnościach kucharskich to niestety ale pomrzemy z głodu.
-Jestem pewna, że jakimś cudem temu podołasz. A teraz pomóż mi się wydostać z tego swetra bo w ten sposób na pewno nie przejdziemy nawet kilka metrów.
-Jak to nie? Zaraz ci pokażę.
Po tych słowach chłopak złapał Willow w pasie i trzymając przy sobie przeniósł w stronę domu. Zatrzymał się dopiero na progu, ponieważ nie był w stanie wytrzymać i wybuchnął śmiechem.
-Jak widzisz dałem radę. A teraz poproszę buziaka dla mistrza.
Willow wywróciła oczami.
-Nie było mowy o jakiejkolwiek nagrodzie. Nie zgadzam się na to!
Louis wzruszył ramionami i przycisnął rudzielca do ściany.
-Wiesz, że mogę to zrobić wbrew twojej woli? Jednak dużo bardziej cieszyłoby mnie, gdybyś znowu odwzajemniła buziaka. To jak?
Chłopak powoli zbliżał się do Willow, odcinając jej jakiekolwiek możliwości ucieczki. Dziewczyna rozejrzała się dookoła szukając jakiegoś wyjścia. Uśmiechnęła się w myślach, gdy zauważyła niewielką lukę. Nic nie świadomy Louis zbliżał się coraz bardziej do dziewczyny chcąc skraść jej całusa. Ta w ostatniej chwili zrobiła unik i wyśliznęła się z pułapki Lou. Brunet za późno zorientował się w zamiarach Willow. Z całej siły uderzył twarzą o ścianę. Ruda wybuchnęła niepochamowanym śmiechem, jednak gdy usłyszała głośne trzaśnięcie, zamarła w bezruchu. Przez chwilę stała, czekając na reakcję chłopaka. Louis odwrócił się powoli a Willow pisnęła widząc jego twarz. Nos co prawda nie wyglądał na złamany, ale dolna część twarzy była cała pokryta krwią. Przerażona dziewczyna podbiegła do bruneta.
-O mój boże Lou, przepraszam! Nie sądziłam, że coś ci się stanie!
Chłopak próbował się uśmiechnąć, jednak szybko zrezygnował z tej czynności czując przeszywający ból. Ruda niepewnie dotknęła policzka chłopaka.
-Bardzo boli?
-Spokojnie, nos mam cały. Bardziej chyba ucierpiało moje ego. Chociaż nie powiem, teraz ten buziak jest obowiązkowy!
Willow zaśmiała się radośnie widząc, że jej dowcip nie spowodował większych szkód.
-Zastanowię się nad tym.
-Zastanowisz?! Prawie przez ciebie złamałem sobie nos! Tutaj nie ma nad czym się zastanawiać, po prostu musisz dać mi buzi na ukojenie mojego bólu!
Dziewczyna wywróciła oczami i otworzyła drzwi domu.
-Wejdź zanim jakiś wampir się zleci. Wtedy on będzie cię całował…
Louis skrzywił się nieznacznie i bez słowa przeszedł przez próg. Willow zastanowiła się chwilę i skierowała kroki do małej łazienki znajdującej się obok sypialni. Po chwili znalazła apteczkę której szukała. Ruda posadziła Louisa na łóżka a sama stanęła z ekwipunkiem pomiędzy jego nogami.
-Siedź spokojnie na tym łóżku. Wyczyszczę to i sprawdzę czy na pewno wszystko jest na swoim miejscu. Nos wygląda na lekko spuchnięty.
-Nos jest cały, na pewno bym poczuł gdyby był złamany. Za to jeśli zaraz się nie odsuniesz odrobinę, co innego będzie bardziej niż „lekko spuchnięte” i nie wiem czy będziesz umiała cokolwiek na to poradzić…
Willow z początku nie zrozumiała o co chodzi Louisowi, jednak gdy na niego spojrzała załapała w mig. Policzki dziewczyny pokryły się purpurą z zakłopotania.
-Och.
-Cóż za elokwencja… Ah, dziękuję.
Chłopak uśmiechnął się z ulgą gdy dziewczyna zrobiła krok do tyłu. Sięgnęła po jedną z nawilżonych chusteczek i delikatnie zaczęła wycierać zaschniętą już krew. Od czasu do czasu przerywała słysząc ciche przekleństwa wydobywające się z ust Louisa.
-Wybacz, robię co w mojej mocy żeby nie bolało.
-Nic się nie dzieje. Mam nauczkę na przyszłość, że nie powinienem cię do niczego zmuszać.
-Wyobraź sobie co by było, gdybyś zmusił mnie do czegoś więcej…
Chłopak parsknął śmiechem, jednak zaraz tego pożałował.
-Pewnie wylądowałbym na intensywnej terapii… Długo jeszcze?
-Już kończę, nie wierć się.
Kilka minut później Willow z westchnieniem ulgi odrzuciła na bok zakrwawione chusteczki i uważnie przyjrzała się lekko opuchniętej twarzy Louisa.
-Na całe szczęście oprócz kilku siniaków i ewentualnego krwotoku z nosa w późniejszym czasie nic ci nie grozi.
-Czyli to oznacza, że nadal jestem piękny i niewalający?
-Pomijając oczywiście twoja niesamowitą skromność.
-Czy to oznacza, że będę mógł dostać swojego buziaka w nagrodę?
-W nagrodę za co, przepraszam? Chciałeś zrobić coś wbrew mojej woli więc wyraziłam swoje niezadowolenie. Masz nauczkę, żeby nie próbować na mnie takich sztuczek.
-Spodziewałem się innej reakcji. Kilka sekund wcześniej zareagowałaś zupełnie inaczej.
-Cóż, to powinno cię nauczyć, że kobieta zmienną jest.
-To może nagroda dla dzielnego pacjenta?
Ruda wywróciła oczami, jednak gdy Louis sięgnął po jej dłoń nie protestowała. Pozwoliła się przyciągnąć i z piskiem opadła na chłopaka. Włosy, które w między czasie wysunęły się z frotki łaskotały chłopaka po twarzy. Louis złapał Willow za policzki i przyciągnął bliżej.
-Tym razem nie próbuj mnie nokautować. Zasłużyłem na ten pocałunek i mam zamiar go sobie odebrać.
Szybkim ruchem chłopak przekręcił się tak, że tym razem to on dominował nad rudzielcem. Czuła się bezbronna leżąc pod chłopakiem i czekając aż ją pocałuje. Ten jednak wolał podroczyć się z dziewczyną. Zbliżył twarz do rudej zaraz ją jednak odsunął widząc błysk w jej szarych tęczówkach. Gdy Willow chciała opleść dłonie wokół jego karku, Louis przygwoździł je do materacu uśmiechając się lekko.
-Teraz mam zamiar odpłacić ci za ten brzydki żart na zewnątrz…
-Louis ja…
Dziewczyna nie zdążyła powiedzieć ani słowa więcej, ponieważ chłopak zatkał jej usta namiętnym pocałunkiem. Wcześniejsza pieszczota była delikatna w porównaniu z tą. Chłopak włożył w ten pocałunek całą pasję, emocje i uczucia jakie posiadał względem dziewczyny. Tym razem to on chciał pokazać dziewczynie jak wiele dla niego znaczy. Czuł pod palcami jak dziewczyna szamota się chcąc odwzajemnić pocałunek. W końcu uznał, że ruda dostała nauczkę i puścił jeden z jej nadgarstków. Ta natychmiast wsunęła palce w ciemne włosy Louisa, przyciągając go tak blisko jak tylko mogła. Za każdym razem gdy chłopak próbował się odsunąć, czuła niemal fizyczny ból spowodowany odległością jaka ich dzieliła. Sama nie wiedziała co się dzieje, ale w tym momencie nie miała zamiaru tego analizować. Louis na moment odsunął się od dziewczyny i spojrzał jej głęboko w oczy.
-Nie spieszmy się. Chcę cię poznać.
Zaskoczona Willow popatrzyła niepewnie na Louisa.
-Wybacz, po prostu kiedy jestem z tobą wszystko wydaje się być takie inne.
-Intensywne. Jakby coś miało nas zaraz rozdzielić i już nigdy nie miałbym cię znów pocałować albo przytulić. Czuję wtedy…
-Jakby fizyczny ból. Czuję, jakby ktoś próbował wyrwać mi serce…
Dziewczyna przygryzła wargę, gdy uświadomiła sobie, że w końcu określiła co czuje gdy Louis nie znajduje się blisko niej. Pochyliła głowę chcąc ukryć swoje emocje, jednak Louis natychmiast to wyłapał. Złapał dziewczynę za podbródek i pogłaskał delikatnie po policzku.
-Nie pozwolę by ktokolwiek nas rozdzielił. Jesteś jak moje powietrze. Może i czasem nie widać tego, co jest między nami, ale nie potrafimy bez tego funkcjonować. Obydwoje.
Willow przymknęła oczy z ulgą. Bała się powiedzieć cokolwiek, żeby nie zepsuć tego magicznego momentu. Powieki powoli robiły się coraz cięższe. Głowa Willow wolno opadała na tors chłopaka. Ruda nawet nie zauważyła jak zasnęła ukołysana do snu przyspieszonym biciem serca Louisa. Chłopak zaśmiał się cicho, odgarniając dziewczynie włosy z twarzy. Śpiąc wyglądała jak anioł, pomyślał. Gdy z ust rudzielca wydobyło się ciche pochrapywanie, Louis parsknął. Najwidoczniej ten anioł chrapał przez sen. Brunet rozejrzał się dookoła szukając możliwości wstania bez budzenia Willow. Wiedział, że jeśli pozostanie w tej pozycji, za godzinę nie będzie się w stanie ruszyć. W końcu wymyślił, że wystarczy się delikatnie cofnąć i obydwojgu będzie dużo wygodniej. Wystarczył jeden szybki ruch i znalazł się w odpowiedniej pozycji. Z przestrachem spojrzał na dziewczynę, która poruszyła się w jego ramionach. Ta jednak pomamrotała coś cicho pod nosem, wtuliła się mocno w chłopaka i ponownie zapadła w sen. Louis czując spokojny oddech dziewczyny zamknął oczy i sam odpłynął w krainę snu. Świadomość, że dziewczyna, przy której mógł być sobą leży przy nim, dawała mu dziwne poczucie spokoju. Obydwoje nie spodziewali się nocnego gościa, który postanowił ich odwiedzić. Pogrążeni w spokojnym śnie nie słyszeli otwieranych drzwi.


Gość nie słysząc żadnego dźwięku z głębi domu postanowił się rozgościć w kuchni. Nie chciał budzić przyjaciółki swoją niezapowiedzianą wizytą. Niall rozebrał ciepłą puchową kurtkę i usiadł przy stole w kuchni, zastanawiając się nad jakimś zajęciem. W końcu nie wytrzymał nudy i przeniósł się do salonu. W końcu uznał, że najlepszym wyjściem będzie drzemka na poduszkach przy kominku. Wiedział, że rano będzie tego żałował, jednak nie miał zamiaru spędzić całej nocy na liczeniu płatków śniegu za oknem. Gdy w końcu znalazł wygodną pozycję do snu, usłyszał dziwne trzaski z drugiego pokoju. Zaskoczony ruszył w kierunku sypialni, wiedząc, że jego przyjaciółka nie budzi się w nocy. Widząc Willow spokojnie śpiącą w łóżku uśmiechnął się lekko. Najwidoczniej on i Christoph byli przewrażliwieni na punkcie dziewczyny i jej bezpieczeństwa. Dziewczyna była bezpieczna i wydawała się całkiem zadowolona. Blondyn odwróciła się gwałtownie słysząc rumor dochodzący z łazienki. Dopiero teraz zauważył światło palące się w pomieszczeniu obok sypialni. Z bojowym wyrazem twarzy ruszył przed siebie. Nie zdążył nawet dojść do połowy drogi gdy drzwi się otworzyły i zobaczył w nich Louisa.
-Co ty tu robisz?
Zaspany chłopak przez chwilę w ogóle nie widział Irlandczyka. Dopiero po chwili dotarło do niego, że głos mówiący do niego pochodzi z rzeczywistości próbującej się przebić do jego zaspanej podświadomości. Przetarł oczy ręką i spojrzał jeszcze raz.
-Niall? Co ty tu robisz?
-Mogę zadawać to samo pytanie, ale wnioskuję, że przyjechałeś do Willow. Kiedy w końcu zrozumiesz, że ona nie chce z tobą rozmawiać? Unika cię jak ognia!
-Najwidoczniej twoja przyjaciółka bardziej lubi się bawić ogniem niż sądziłeś.
-Nie wydaje mi się, żebyś był znawcą od tego co lubi moja przyjaciółka.
-Kiedy w końcu przestaniecie ją ograniczać? Przyjechała tutaj kompletnie roztrojona. Naprawdę myślisz, że to tylko z mojego powodu? Skoro tak bardzo mnie nienawidzi to dlaczego pozwoliła mi zostać? Dlaczego nie kazała mi spać na przykład w salonie? Zaprosiła mnie do swojego łóżka, jak myślisz co to znaczy?
-Jestem pewien, że jest w stanie to jakoś wyjaśnić!
-Obudź się Niall! Nie jesteś głupi ani ślepy. Nie pozwolę wam nas od siebie odsunąć. Im szybciej to zrozumiecie tym lepiej dla wszystkich.
-To zabrzmiało jak groźba…
Louis podszedł do Nialla i spojrzał mu prosto w oczy.
-Zrobię wszystko, żeby być w jej życiu. Ona jest moim powietrzem. Należy do mnie.
-Ona nie jest kawałkiem mięsa do podziału!
Louis zatkał Niallowi usta widząc jak dziewczyna się przebudza. Spojrzał groźnie na blondyna i powoli podszedł do łóżka. Delikatnie, żeby nie zbudzić rudej pogłaskał ją po policzku. Uśmiechnął się widząc jak dziewczyna się rozluźnia. Odsunął się kawałek i spojrzał na Nialla.
-Widzisz? Teraz rozumiesz o czym mówię? Ona jest moja. Jesteśmy sobie niezbędni.
-Wyjdź. Po prostu się ubierz i wyjdź. Nie chcę cię tutaj widzieć.
Louis pokręcił głową, jednak nie chciał wdawać się w kłótnię. To nie było miejsce ani pora na słowne potyczki z Irlandczykiem. Widział w jego niebieskich oczach buntowniczą nutę, wiedział więc, że na słowach by się nie skończyło. Louis uniósł ręce i bez słowa wyszedł po raz ostatni patrząc na śpiącą Willow. Zgarnął wszystkie swoje rzeczy, zostawiając jeden sweter obok łóżka. Pochylił się nad śpiącą dziewczyną składając na jej czole delikatny pocałunek. Bez słowa pożegnania minął Nialla i skierował się do wyjścia. Szybko wsiadł do samochodu zaparkowanego z tyłu domu i odjechał tak szybko jak mógł.
Niall stał w sypialni nie będąc w stanie się ruszyć. Przejechał całą drogę zastanawiając się jak jego przyjaciółka radzi sobie z bałaganem, który nagromadził się w jej życiu w ostatnim czasie a tymczasem ona świetnie bawiła się w wrogiem. Chłopak kucnął na podłodze kryjąc twarz w dłoniach. Wiedział, że czeka go długa i poważna rozmowa z przyjaciółką, nie wiedział tylko jak ma ją zacząć. Po cichu przeszedł do kuchni i usiadł przy stole, starając się ułożyć jakikolwiek tok rozmowy. Nawet nie zauważył jak szybko minęły kolejne godziny. Słysząc pierwsze dźwięki dobiegające z sypialni wziął głęboki oddech. Postanowił zaskoczyć przyjaciółkę swoją obecnością, więc schował się za drzwiami do spiżarni.
Tymczasem w sypialni:
Ruda otworzyła powoli oczy, gdy pierwsze promienie słońca połaskotały ją po twarzy. Rozejrzała się niepewnie po pokoju. Pościel była co prawda wymięta, ale zimna co oznaczało, że Louis nie spał od dawna. Dziewczyna nie widząc w pobliżu bruneta wstała, dygocząc z zimna. Po chwili wahania sięgnęła po sweter chłopaka leżący na ziemi. Słysząc odgłosy krzątaniny dobiegające z kuchni, uśmiechnęła się lekko. Czyżby Louis robił śniadanie, pomyślała dziewczyna. Willow weszła do kuchni szczerze zadowolona.
-Louis, jeśli robisz mi śniadanie to…
Dziewczyna zamilkła w pół słowa gdy drzwi spiżarni otworzyły się i stanął w nich ktoś zupełnie inny.
-Niall… Ja… Co ty tu robisz?
Niebieskie oczy przyjaciela zmrużyły się niebezpiecznie. Był zdenerwowany.
-To jest jedyne co masz mi do powiedzenia?
-Niall to jest…
-Tylko nie mów, że skomplikowane. Przyjechałem, ponieważ razem z Christophem martwiliśmy się, że zamarzniesz. Najwidoczniej ty znalazłaś kogoś, kto cię ogrzał. Powiedz mi tylko, warto było?
Ruda spuściła głowę, czując łzy wstydu napływające do oczu. Chciała żeby Niall uwierzył jej, że nic nie zaszło między nią a Louisem. Jednak wiedziała, że tym razem jej słowa nie będą mieć znaczenia.


Witam was ponownie! Na samym początku chciałam was bardzo bardzo mocno przeprosić za brak rozdziału w zeszłym tygodniu! Cały rozgardiasz związany ze zbliżającymi się świętami u mnie w domu zaczął się dużo szybciej. Do tego doszło parę spraw prywatnych więc miałam jedną wielką bombę tygodniową. Na szczęście uporałam się z tym wszystkim i już jestem znowu. Mam nadzieję że spodoba wam się ten rozdział pracowałam nad nim bardzo długo, zresztą chyba widać po długości. 11 stron mówi samo za siebie! Wybaczcie, że rozdział pojawia się z opóźnieniem ale blogger ma focha. Teraz pora na podziękowania! Dziękuję serdecznie mojej cudownej i niezastąpionej @luvhazzie Paulince która słucha moich nocnych żali i pomaga wybrać co najlepsze cytaty. Dzięki tobie aniołku trafiłam na ten cudowny cytat na samej górze i dziękuję! Dalej, ogromne podziękowania należą się też Alex Horan (autorce bloga: http://theredroses-fanfiction.blogspot.co.at/) Nawet nie wiesz jak bardzo wzruszyła mnie ta nominacja! Dziękuję słoneczko. Dzięki wielkie też Zuzie za konsultacje słowne gdy miałam dylemat jaki dźwięk wydaje łamany nos. Ah te nasze wątpliwości! A także wszystkim którzy tak cudownie mnie wspieracie i popędzacie do pisania rozdziałów! Dziękuję wam za wsparcie i za komentarze, których mam nadzieję będzie pojawiać się więcej! Z okazji zbliżających się świąt chciałabym wam życzyć spokojnej, rodzinnej i przyjaznej atmosfery, dużej ilości prezentów pod choinką, szczęścia, radości, zdrowia a także udanego roku 2014. Oby był lepszy niż ten!


LIEBSTER BLOGGER AWARD



Zasady:
„Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”

Odpowiedzi:
Jak masz na imię i ile masz lat?
Na imię mam Karolina i mam 22 lata.
Masz rodzeństwo?
Owszem, mam siostrę młodszą o rok i brata w wieku 14-stu lat.
Masz jakiegoś swojego bohatera? Kogoś, kto uratował Ci życie? Jeśli tak, to kto nim jest.
Owszem mam. Za wzór do naśladowania uważam Demi Lovato, dziewczyna jest niesamowicie silna. Podziwiam ją za odwagę i siłę jaką ma. A ktoś kto uratował mi życie? Niall Horan.
Ulubiony kolor?
Zielony
Herbata czy kawa?
Herbata, zwłaszcza owocowa albo cytrynowa z imbirem. Chociaż uwielbiam też kawę ze Sturbucksa.
Jesteś Larry, czy Elounor Shipper?
Larry Shipper.
Byłaś kiedyś za granicą? Jeśli tak, to gdzie?
Owszem byłam. Właściwie nadal jestem, mieszkam w Londynie a aktualnie jestem u rodziców 70 km od Wiednia.
Jakiego typu piosenki lubisz? Szybkie czy wolne?
Lubię właściwie wszystkie. To zależy od nastroju w jakim się znajduje albo czynności jaką będę wykonywać.
Ulubiony smak lodów?
Miętowe z kawałkami czekolady, uwielbiam je!
Lato czy zima?
Ciężko wybrać. W lecie jest ciepło, można nosić krótkie spodenki i sandały. Natomiast zimą panuje magiczna atmosfera a ja kocham fotografować śnieg. Oba!
Jak jest Twój ulubiony cytat, motto?
Nie mam chyba stałego motta czy cytatu, ale pierwszy który przychodzi mi do głowy gdy zamykam czy to „Maybe it's not my weekend. But it's gonna be my year.” To wszystko twoja wina Aggs! :P


Moje pytania:
Jaki jest twój ulubiony kawałek do słuchania przed snem?
Czy masz swoją ulubioną kreskówkę?
Skąd pomysł żeby założyć bloga?
Czy masz zwierzaka, jak ma na imię?
Co sprawia że uśmiechniesz się nawet gdy masz zły dzień?
Jaki jest twój wymarzony prezent gwiazdkowy?
Miasto które chciałabyś odwiedzić?
Kiedy założyłaś swojego pierwszego bloga?
Najwcześniejsze zauroczenie w chłopaku z boysbandu jakie pamiętasz to…
Czy masz kogoś kto cię inspiruje do tworzenia? Kto to?
Gitara czy perkusja?

Nominuję:
http://cienfanfic.blogspot.com/ (autorka ma małe problemy techniczne ale warto czekać, wiem że ma więcej wejść niż ja, ale zasługuje na uznanie. Jest to jeden z nielicznych blogów o 5SoS który uwielbiam! )
http://impossiblebecomespossible-fanfiction.blogspot.co.at/ (Tutaj jest drugi, który zasługuje na ukłon! Jednym słowem polecam)
http://black-hole-and-dark-side.blogspot.co.at/ (Coś dla Directioners :D )
http://love-and-puredestiny.blog.pl/
http://prawie-na-zawsze.blogspot.co.at/ (Tutaj perełki, które zawsze zasługują na brawa. Nie znam prawie ni
kogo kto tak by się posługiwał słowem!)
http://when-the-night-gets-dark.blogspot.co.at/ (Kolejny blog tej samej autorki co numer wyżej. Każda jej twórczość zasługuje na nominację do nagród!)
http://na-pare-chwil.blogspot.co.at/ (Mam nadzieję że pokażecie Alice jak cudowna jest, naprawdę warto!)
http://zemsta-fanfiction.blogspot.co.at/ (Ostatni, aczkolwiek nie najmniej ważny blog. Coś nowego i jestem pewna że wam się spodoba! )



Mam też dla was małą niespodziankę,tutaj macie link do coveru mojej cudownej przyjaciółki. Posłuchajcie,oceńcie bo naprawdę jej na tym zależy. Ma niesamowity talent ale musi uwierzyć w siebie.

http://www.youtube.com/watch?v=iDE-zVrfUQY


To chyba wszystko więc nie zostało mi nic innego jak zaprosić do czytania jak i komentowania, z naciskiem na to drugie!:P A więc, Enjoy!

06 grudnia 2013

Chapter Eight

„ Są chwile, kiedy czas nagle zwalnia. W ułamku sekundy świat wywraca się do góry nogami. Serce niemal wyskakuje z piersi by dogonić drugie serce bijące zgodnym rytmem.”


Ruda wpatrywała się ze zmarszczonym czołem nadal nic nie pojmując. Patrzyła na Louisa, jakby widziała go po raz pierwszy. Wzięła urlop by odpocząć i pobyć w samotności. Tymczasem Louis potrafił znaleźć ją nawet tutaj. Nie odezwała się do niego słowem odkąd przyjechał. Nie pytała czego chce i jak ją znalazł. Spodziewała się, że sam jej wytłumaczy wszystko. On jednak siadł na kanapie  w sypialni i milczał jak zaklęty. W końcu ruda nie wytrzymała. Stanęła naprzeciwko chłopaka tupiąc niecierpliwie przed nim nogą. Louis z obojętną miną zmierzył wściekłą dziewczynę wzrokiem i wrócił do oglądania pomieszczenia. Po dziesięciu minutach Willow odpuściła. Skierowała kroki do kuchni, jednak zatrzymała się gwałtownie gdy usłyszała jego głos.
-Wiesz, że kiedyś w tamtym rogu stało pianino?
Willow odwróciła się szybko, wpatrując się w niebieskookiego pytającym wzrokiem.
-Jeśli w tym momencie powiesz mi, że to także należy do ciebie, obiecuję, że wyjdę i już nigdy więcej mnie nie zobaczysz.
Louis zaśmiał się krótko i popatrzył przelotnie na rudą.
-Za kogo mnie masz? Nie jestem jakimś dzieckiem mafii. Moi rodzice wynajmowali ten domek gdy byłem mały. Co roku przywozili nas do niego na święta.
-Naprawdę?
-Tak. Jeśli podejdziesz do miejsca o którym mówiłem, powinnaś zobaczyć ślady na podłodze. Zniknął całkiem niedawno…
Dziewczyna niepewnie ruszyła w stronę rogu o którym mówił Lou. Mrużąc oczy dostrzegła słabe ślady.
-Dlaczego?
-Chcesz poznać moją historię? Dasz mi w końcu powiedzieć kim jestem? Świetnie. Zrób gorącą czekoladę a ja rozpalę w kominku.
Willow dopiero w tym momencie poczuła przeszywający chłód świadczący o tym, że w kominku rzeczywiście wygasło. Louis zaśmiał się cicho. Ruda spojrzała na chłopaka morderczym wzrokiem i rzuciła jaśkiem, który miała pod ręką. Chłopak zrobił zgrabny unik, jednak nie miał zamiaru pozostać dłużny. Rzucił poduszką dla odwrócenia uwagi i w tym samym momencie podszedł tak blisko dziewczyny, jak tylko mógł. Willow skoncentrowana na lecącej poduszce nie zwróciła uwagi na zbliżające się zagrożenie z innej strony. Zrozumiała co zaplanował Louis dopiero w momencie gdy poczuła jego silne dłonie na swoich nadgarstkach. Sekundę później leżała na podłodze, a Louis z chytrym uśmiechem leżał na niej. W jego oczach błyszczały wesołe iskierki.
-Nie igraj ze mną moja droga…
Chciała coś powiedzieć, jednak głos ugrzęzł jej w gardle. Oddech Louisa delikatnie łaskotał ją po twarzy, a jego niebieskie oczy hipnotyzowały. Gdy chłopak się poruszył, ruda aż wstrzymała oddech. Napięcie rosło z każdą minutą. Willow próbowała się wydostać się spod chłopaka, jednak on skutecznie jej to uniemożliwił.
-Dlaczego nie przyznasz, że coś jest między nami? Czujesz to, prawda?
Ruda bała się spojrzeć w oczy chłopaka, wiedząc jak potrafią na nią działać. Louis jednak nie miał zamiaru się poddawać. Zbliżył się do dziewczyny tak, że dzieliły ich milimetry. Widział, że Willow aż zwija się w środku, żeby uciec. Pochylił się jeszcze kawałek i szepnął jej do ucha.
-Wiem co planujesz, ale nie uciekniesz mi. Jak widzisz umiem cię znaleźć nawet na końcu świata.
-Nawet nie powiedziałeś jak to zrobiłeś!
Chłopak uśmiechnął się lekko widząc, ze jego taktyka przynosi efekty.
-Dobry magik nie zdradza swoich trików. Nie wiesz o tym?
Dziewczyna otworzyła usta by coś powiedzieć, jednak od razu zamilkła nie wiedząc, co na to odpowiedzieć.
-Ta podłoga jest naprawdę niewygodna. Czy możesz mnie puścić?
-Nie jestem pewien. Bardzo podoba mi się pozycja w jakiej aktualnie się znajdujemy…
-Masz racje, ponieważ to nie ty leżysz na twardej drewnianej podłodze.
-Fakt. Ja znalazłem sobie wygodniejsze miejsca…
Willow poczuła, że się rumieni. Spodziewała się, że jej argumenty nie przekonają Louisa, jednak po chwili zauważyła, że chłopak się podnosi. Niepewnie ujęła dłoń, którą wyciągnął w jej stronę. Gdy tylko stanęła na nogi, odwróciła się napięcie z zamiarem ucieczki. Zatrzymał ją jednak głos Louisa.
-Trzymaj.
Ruda niepewnie się odwróciła i spojrzała na chłopaka. W ręku wyciągniętym w stronę dziewczyny trzymał swój sweter. Sam natomiast stał w podkoszulku, patrząc wyczekująco na dziewczynę.
-Nie wezmę twojego swetra. Po co mi on?
-Poczułam to i owo przed chwilą. Zanim rozpalę w kominku zamarzniesz jak sopel lodu. Ubierz sweter.
-Louis ja…
Dziewczyna nie zdążyła powiedzieć nic więcej, ponieważ Louis podszedł do niej i wcisnął sweter siłą. Ruda popatrzyła na niego z politowaniem.
-Lepiej ci?
-Mnie? Skąd. Ale teraz przynajmniej wiem, że nie wrócisz do Londynu z zapaleniem płuc z mojej winy.
-Spokojnie, jakiś powód, żeby cię obwinić na pewno znajdę.
Chłopak zaśmiał się lekko.
-W to nawet nie wątpię. Przecież jestem czarnym charakterem tej opowieści, pamiętasz?
-Jak mogłabym zapomnieć? Moi przyjaciele wciąż szukają lokalu dla naszego antykwariatu.
Louis zmrużył niebezpiecznie oczy, jednak postanowił nie wdawać się w bezsensowną kłótnię z rudzielcem.
-Do twarzy ci w moich rzeczach…
Po tych słowach chłopak odwrócił się i skierował swoje kroki do kominka. Dziewczyna stała na środku pokoju wpatrując się w chłopaka. Teraz gdy nie patrzył, mogła bezkarnie spoglądać na niego, bez obaw, że ją przyłapie. Bacznie przypatrywała się jak Louis kuca obok kominka. Mięśnie pod koszulką poruszały się z każdą, nawet najdrobniejszą czynnością. Ruda przygryzła wargę, czując jak coraz trudniej jej oddychać.
-Gdybyś mogła nie wpatrywać się we mnie tak głodnym wzorkiem, byłbym niezmiernie wdzięczny. Ciężko jest mi się skupić gdy to robisz.
Dziewczyna poczuła jak na policzki wkrada się rumieniec. Nie spodziewała się, ze Louis czuje jej spojrzenie na sobie. Wolała jednak nie odpowiadać w żaden sposób, ponieważ bała się, że znów zostanie pokonana. Bez słowa odwróciła się i ruszyła do kuchni. Czuła się dość dziwnie w swetrze Louisa, jednak nie mogła się powtrzymać przed wtuleniem nosa w miękki materiał pachnący chłopakiem. Lekki uśmiech zagościł na ustach dziewczyny. Louis był niebezpieczny, drażniący i pociągający jednocześnie. W jednym momencie rozumieli się bez słów, lecz po chwili zaczynali dyskusję, która i tak przeradzała się na końcu w kłótnię. Wiedziała, że głównym problemem były kamienice. Zaczęła się zastanawiać co by było, gdyby Louis nie był ich właścicielem. Po chwili jednak zrozumiała, że gdyby kamienice, prawdopodobnie nigdy nie poznałaby Louisa. Z drugiej strony kto wie, pomyślała. Niektóre rzeczy po prostu mają się wydarzyć niezależnie od wszystkiego. Może to właśnie była jedna z takich rzeczy. Zastanawiając się nad wszystkim przygotowała gorącą czekoladę. Zrobiła do tego tosty z czekoladą i z czeluści szafki wygrzebała jeszcze pianki. Z wahaniem, jakby nie była pewna, czy chce wracać do salonu, skierowała się w tamtym kierunku. Louis siedział w tym samym miejscu w którym go zostawiła. Blask padający z kominka oświetlał twarz chłopaka, podkreślając spokój wymalowany na niej. Ruda przystanęła w progu, nie chcąc niszczyć tej chwili. Widziała skupienie wymalowane na twarzy chłopaka. W końcu jednak westchnął i powoli spojrzał na dziewczynę stojącą w drzwiach. Przez chwilę nic nie mówił, chcąc nacieszyć się widokiem rudej. Od pierwszego spotkania, poczuł coś nie do opisania do tego rudzielca. Nie umiał, a może nie chciał określić, co to jest i jak się skończy, ale zawsze gdy na nią patrzył, jego serce biło jak szalone a wszystkie myśli, które nie były związane z nią, po prostu ulatniały się w głowy, jakby nie istniały.
-Widzę, że znalazłaś bonus.
Dziewczyna spojrzała na tackę i zaśmiała się lekko. Był to ciepły śmiech, pozbawiony zmartwień.
-Tak, pewnie gdybym poszperała tam dłużej, znalazłabym coś jeszcze ale nie wiem czy to by nam się spodobało. A więc, co masz mi do powiedzenia?
Louis uniósł bacznie jedną brew, wyraźnie zdziwiony tonem dziewczyny. Potrafiła w ciągu sekundy zmienić nastawienie do niego, jakby starała się zapomnieć o tym kim jest i nagle po chwili znowu sobie o tym przypominała.
-Mówisz tak, jakbym był czemuś winien…
-Jesteś. Za trzy tygodnie z haczykiem mój najlepszy przyjaciel straci dach nad głową i jedyną możliwość utrzymania się w jednym. To twoja wina.
-Więc teraz co? Mam oddać kamienicę w darowiźnie? Wiesz chociaż ile ona jest warta?
-Nie mam pojęcia. Poprzedni właściciel ustalił z Christophem bardzo niski czynsz, dzięki czemu on nie musiał wracać do Kolonii.
-Zrozum w końcu, poprzedni właściciel przepisał mi ją w spadku. Nie prosiłem o nią a tym bardziej nie spodziewałem się, że cokolwiek od niego dostanę.
-Skąd go w ogóle znałeś?
-To jest część mojej historii. Tak samo jak ten domek. Chcesz ją poznać?
Willow zagryzła wargę, czując rosnącą niepewność. Wiedziała, że to całe bratanie się z Louisem nie wyjdzie jej na dobre. Chciała jednak poznać jego wersję tego wszystkiego. Kiwnęła lekko głową i rozejrzała się w poszukiwaniu dwóch krzeseł. To, że miała wysłuchać jego historii, nie znaczyło, że ma mu to ułatwić.
-Jeśli szukasz krzeseł, foteli bądź czegokolwiek do siedzenia to daj sobie spokój. W sypialni są dwie duże poduszki i koc. Możemy usiąść przy kominku i piec pianki które przyniosłaś.
Willow czuła, że sytuacja wymyka się spod kontroli szybciej niż przewidziała, jednak chyba nie miała wyboru. Nie mówiąc nic przyniosła dwie niewielkie poduszki i położyła je w pobliżu kominka. Przyjemne ciepło sprawiło, że dziewczyna od razu się uśmiechnęła. Przypomniała sobie wspólne wieczory z rodzicami, gdy była młodsza. Zawsze wtedy rozpalali kominek, włączali filmy wybierane głosowaniem i jedli pianki, popijając kakao. Tak było, zanim zmarła jej matka.
-Hey! Ziemia do Willow! Słyszysz mnie? Zdaje się, że odpłynęłaś gdzieś…
-Wybacz, ja…
-O czym myślałaś?
-O mojej mamie.
Zaskoczony chłopak spojrzał na kominek, potem na rudą. Blask ogniska sprawił, że jej rude włosy wyglądały zjawiskowo.
-Dlaczego akurat o niej?
-Zanim sprowadziliśmy się do Londynu, mieszkaliśmy w małym miasteczku prawie 100 mil od Londynu. Jednak mój tata dostał awans, bardzo dobry zresztą. Wtedy właśnie zdecydowali się przenieść do Londynu. Mój tata długo szukał domu, który zadowoliłby moją mamę.
-Jest aż taka niezdecydowana?
Willow puściła mimo uszu słowa Louisa, chcąc dokończyć swoją opowieść. Sama nie wiedziała co skłoniło ją do opowiedzenia tego, jednak czuła wewnętrzną potrzebę nie do pokonania, żeby podzielić się z Lou właśnie tym wspomnieniem.
-Mój ojciec powiedział, że mógłby zamieszkać nawet w jaskini, do momentu, gdy jego dwie ukochane kobiety pójdą za nim.
-Zdaje się, że bardzo was kocha.
-Zrobiłby dla mnie i mamy wszystko. Jednak mojej mamie nie spodobał się pomysł zamieszkania w jaskini. Powiedziała ojcu czego dokładnie oczekuje od domu w Londynie. Była bardzo konkretna.
Louis zaśmiał się cicho.
-Teraz już rozumiem…
-Co takiego?
-Zrozumiałem po kim masz taki specyficzny charakter.
Willow wywróciła oczami, nie próbując nawet komentować słów chłopaka.
-Ojciec stanął na wysokości zadania i w końcu znalazł naszą kamienicę. Głównym życzeniem mojej mamy był kominek w salonie. Co niedzielę siadaliśmy razem, wybieraliśmy film i oglądaliśmy go w ten sam sposób jak my teraz. Tylko my, gorąca czekolada, pianki i film.
-Jak długo mieszkacie w Londynie?
-Niedługo będzie trzy lata. Moja mama zawsze chciała mieć taki dom. Stara kamienica z duszą, kominek, pies…
-Chciała? Tylko nie mów, że po wszystkich staraniach jakich dokonał twój ojciec, odechciało jej się…
-Spędziła w nim troszkę ponad pół roku. Potem wszystko zaczęło się sypać.
Louis nie chciał naciskać, więc cierpliwie czekał na to, co powie dziewczyna. Ta wpatrywała się w ogień, starając się opanować emocje. Minęło już ponad dwa lata a ona nadal drżała za każdym razem, gdy tylko wspominała matkę.
-Nie tylko ty straciłeś kogoś bliskiego Louisie Tomlinson. Dziwi mnie jednak, że tego nie wiesz. Myślałam, że nie jestem dla ciebie zagadką.
Chłopak popatrzył na rudą smutnym wzrokiem. Wiedział o niej wiele, ponieważ zaintrygowała go już przy pierwszym spotkaniu. Czasami zdarzały się jednak rzeczy, o których nawet on nie wiedział. Jak to.
-Przykro mi, naprawdę. Jestem osobą, która doskonale rozumie przez co przeszłaś… Jak… Jak zmarła?
-Zdiagnozowano u niej raka. Okazało się, że mama od kilku miesięcy czuła się fatalnie. Jednak bagatelizowała to, ponieważ nie chciała nikogo martwić. Poza tym dopiero się przenieśliśmy i nie wszystko było kolorowe. Właściwie zaczynaliśmy od początku. Pewnego dnia wróciłam ze szkoły. Ona leżała nieprzytomna na podłodze. Lekarze powiedzieli, że jest za późno na jakiekolwiek działania. Dali jej kilka miesięcy życia. Jedyne, o co prosiłam to sprecyzowanie ile czasu nam zostało. Nawet tego nie umieli. Szacowali i kalkulowali, jakby to było jakieś cholerne ćwiczenie z matematyki a nie ludzkie życie!
Łzy, które Willow powstrzymywała przez ostatnie kilka minut, popłynęły gorącym strumieniem po jej zarumienionych od ognia policzkach. Starała się powstrzymać, czując rosnące zakłopotanie jednak nie umiała. Chciała przestać szlochać na oczach Louisa, niestety nie wiedziała jak ma to zrobić. Gdy poczuła silne ramiona Louisa przyciągające ją do jego ciepłego ciała, nawet nie próbowała się opierać. Pozwoliła się przytulić niczym małe dziecko wymagające pocieszenia. W tej chwili ramiona Louisa wydawały jej się najbezpieczniejszym miejscem na świecie. Czuła jak krople spływają na koszulkę chłopaka, jednak ten zdawał się tym nie przejmować. Delikatne palce Louisa gładziły włosy dziewczyny do momentu, aż się nie uspokoiła. W końcu opanowała łzy i szloch. Zakłopotanie uderzyło w nią ze zdwojoną siłą. Gwałtownie odsunęła się od chłopaka, zasłaniając zaczerwienione oczy. Podskoczyła jak oparzona, gdy Louis złapał ją za podbródek i zmusił by na niego spojrzała. Nie miała jednak na tyle odwagi, żeby spojrzeć w jego przenikliwe niebieskie tęczówki.
-Will, proszę spójrz na mnie.
Dziewczyna niepewnie uniosła wzrok, bojąc się dojrzeć kpiącą minę Louisa. Zaskoczona zamiast kpiny dojrzała troskę i ciepło.
-Nie wstydź się łez.
-Łzy to porażka ciała, pokonanego przez serce.
-Więc jednak masz serce? Co za ulga! Już się bałem, że nie zmuszę cię do odczuwania czegokolwiek względem mojej osoby.
Willow słysząc te słowa parsknęła cicho śmiechem. Louis delikatnie otarł kilka ostatnich łez z policzków dziewczyny.
-Pod jednym względem miałaś rację.
-Pod jakim?
-Nie tylko ty kogoś straciłaś. Ja także. Rozumiem twój ból, jednak… Ty masz jeszcze ojca i przyjaciół, którzy są gotowi w ogień za tobą skoczyć. Poza tym, dowiedziałaś się o chorobie swojej matki z wyprzedzeniem. Nie mówię, że to jakiś plus, ale miałaś czas by się z nią w jakiś sposób pożegnać. Ja straciłem rodzinę nagle i gwałtownie. Nikt nie dał mi czasu by z nimi po raz ostatni porozmawiać. Doceń więc to co miałaś.
Willow wiedziała, że Louis miał rację. W tym momencie sama nawet nie rozumiała swojego wybuchu. Owszem tęskniła za matka każdego dnia, jednak pogodziła się z tym, że ona jest gdzieś obok. Ostatni raz podciągnęła nosem i wytarła rękawem swetra wilgotne policzki.
-Miałeś mi opowiedzieć skąd wiesz o tym miejscu, a zamiast tego pocieszasz mnie.
Louis powoli przysunął twarz do dziewczyny tak, że dzieliły ich milimetry.
-Nie przeszkadza mi to. Cieszę się, że poznaję cię w ten sposób.
Willow nie potrafiła skoncentrować się przez to, że Louis znajdował się tak blisko. Jego oczy były tuż przed nią. Mogła policzyć ciemniejsze plamki na jego tęczówkach.
-Wiesz, że teraz mam zamiar cię pocałować?
Dziewczyna kiwnęła głową, nie będąc w stanie wydusić z siebie słowa. Czuła się, jakby Louis ją zahipnotyzował. Powoli, nie chcąc przestraszyć dziewczyny zbliżył się i lekko musnął jej delikatne usta. W tej jednej drobnej pieszczocie zawarł wszystko, co czuł do dziewczyny. Willow westchnęła cicho, czując radosne łaskotanie w brzuchu. Dawno nie czuła tego uczucia, jednak bała się do tego przyznać sama przed sobą a co dopiero przed kimkolwiek. Przymykając oczy widziała zawiedzioną twarz Christopha. Natychmiast odsunęła się od Louisa jak oparzona. Zaskoczony chłopak popatrzył na nią nic nie rozumiejąc.
-Stało się coś? Wydawało mi się, że podoba ci się to co robimy.
-Wybacz. Aktualnie najwidoczniej trwam nawet w wojnie sama z sobą. Owszem podobało mi się, ale nadal próbujesz zaszkodzić mojemu przyjacielowi. A to jest ważniejsze dla mnie niż kilka przyjemnych chwil w górskim domku.
Louis powoli wstał i skierował się ku wyjściu. Zaskoczona Willow przyglądała się poczynaniom chłopaka.
-Co ty robisz?
-Chcę się iść przespacerować. Muszę odetchnąć, uspokoić myśli i wszystko sobie poukładać.
-Zwariowałeś? Jest środek nocy, na zewnątrz jest minusowa temperatura a na dodatek pada śnieg. Możesz się zgubić.
-Spokojnie Małgosiu, wezmę ze sobą okruszki…
-Louis…
Chłopak odwrócił się napięcie i spojrzał na dziewczynę ze złością.
-Zastanów się czego chcesz Willow. Najpierw pozwalasz się pocałować a potem odpychasz mnie pod pretekstem Chrisa. Twierdzisz, że jestem potworem bez serca, a jednak martwisz się, żeby nic mi się nie stało. Przemyśl to Will…
Chłopak jednym ruchem zgarnął kurtkę i wyszedł trzaskając drzwiami. Willow stała oniemiała na środku pokoju, nie wiedząc co ma zrobić. Po chwili zaczęły do niej docierać słowa Louisa i zrozumiała, że chłopak ma trochę racji. Wodziła go za nos dając zupełnie sprzeczne sygnały, co nie było do niej podobne. Zagryzła wargę i opadła na poduszki zastanawiając się co ma z tym wszystkim zrobić. Kochała Christopha jak brata i nie mogła pozwolić by ktokolwiek go zniszczył, jednak Louis był… No właśnie, pomyślała. Najpierw może określ co czujesz do Louisa… Wiedziała, że musi w jakiś sposób poukładać bałagan, który nagle zagościł w jej do tej pory poukładanym życiu wraz z Louisem. Tylko jak miała to zrobić, skoro nawet tutaj Louis potrafił ją znaleźć i sprawiał tym tylko więcej nieporządku…

--------------------------------
Jak co piątek witam was serdecznie. Jak pewnie zauważyliście znowu zmienił się szablon. Wciąż szukam czegoś idealnego :P Dlatego byłabym wdzięczna za opinie na temat tego szablonu, oraz może jakieś własne zdanie na temat tego jakie kolory by wam odpowiadały lub motywy :) W końcu to wam ma się przyjemnie czytać xD Po drugie szczęśliwych mikołajek! Mam nadzieję, że wszyscy dostali takie prezenty jakie chcięli, a może wy nie obchodzicie mikołajek? Cóż, w takim razie dla tych którzy go nie obchodzą, Szczęśliwego Piątku! :) Rozdział nie jest zupełnie taki jak planowałam,ale podoba mi się. Wiem, spodziewaliście się histori Louisa, ale wszystko w swoim czasie. Rozdział miałam napisany kilka tygodni z wyprzedzeniem, jednak wczoraj w nocy coś mnie podkusiło do zmian i voila!:) Dodałam także licznik, który mniej więcej odlicza czas do następnego rozdziału. Wciąż z nim walczę,ale mam nadzieję że nie polegnę :P A więc to chyba wszystko więc nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić was na rozdział i prosić o nowe komentarze ze szczerą opinią! :) Enjoy! 


29 listopada 2013

Chapter Seven

 Bańka mydlana. Otaczamy się nią wszyscy. Dla bezpieczeństwa, ze strachu, z potrzeby samotności. Każdy z nas ma inny powód, a jednak kryjemy się w nich. Staramy się nie robić tego zbyt często, ponieważ mimo potrzeby samotności mamy tą drugą, dominującą. Potrzebę bliskości. Nie ma na świecie istoty, która nie szuka swojej drugiej połówki jabłka, pomarańczy, czy po prostu bratniej duszy. Tej jednej jedynej osoby, która rozumie nas bez słów i zna nas tak samo dobrze ja my sami. Wie, kiedy cierpimy lub wręcz przeciwnie. Człowieka, z którym będziemy mogli spędzić resztę naszego życia, wiedząc, że nie popełniliśmy błędu wybierając tą osobę.

Willow wiedziała jak wygląda taka bańka. Otaczała się nią już wielokrotnie i nie sądziła by kolejny raz miał pomóc. Zamknęła się w niej po śmierci matki, a wcześniej, gdy nie radziła sobie z samotnością w szkole. Tym razem to było coś zupełnie innego. Pozwoliła sobie myśleć, że jest ktoś, kto interesuje się nią tak po prostu. Nie sądziła, że człowiek, który tak bardzo ją zaintrygował, jest tym samym, który chce ją zniszczyć. Nadal starała się zrozumieć jak mogła pozwolić mu się do siebie tak zbliżyć. Dziewczyna parsknęła ironicznym śmiechem, gdy przypomniała sobie ich rozmowę podczas kolacji. Aż zbyt wyraźnie dała mu do zrozumienia, co myśli o nowym właścicielu kamienic, czyli o nim. Policzki paliły ją z zakłopotania. Ruda spojrzała na wyświetlacz telefonu i westchnęła opadając głową w poduszkę. Louis nie poddawał się. Nadal dzwonił do niej kilkanaście razy dziennie, chcąc z nią porozmawiać. Pod tym względem Willow była jednak stanowcza. Kategorycznie odrzucała każdy, choćby najmniejszy kontakt z Tomlinsonem, bojąc się własnej reakcji. Wystarczył fakt, że w nocy nie mogła panować nad uczuciami. Kraina snu raz spełniała jej najskrytsze myśli, po to by następnego dnia zaprowadzić ją w najgorszy koszmar. Co chwilę budziła się w środku nocy, oblana zimnym potem w przekonaniu, że ktoś ją obserwuje. Po kilku dniach uznała, że popada w paranoję. Z ogromnym poczuciem winy wzięła kilka dni zaległego urlopu i wyjechała poza Londyn. Postanowiła spędzić parę dni w całkowitym odosobnieniu, odetchnąć od kłopotów i Louisa, który codziennie rano pojawiał się w antykwariacie. Dziewczyna zamknęła oczy przypominając sobie jedną z ich pierwszych rozmów po jej wyjściu z restauracji. 

Willow dotarła do domu prawie godzinę po wyjściu z restauracji. Łzy nadal spływały jej po policzkach. Nie umiała ich zatrzymać. A może organizm chciał wypłukać z jej ciała cały ból, jaki w sobie tłumiła? Nie wiedziała tego. Ciemne okna wyglądały dość przygnębiająco, jednak wolała nie dzwonić po przyjaciół. Obaj byli nadopiekuńczy i mogli narobić sobie kłopotów przez męskie porachunki z Louisem. Podświadomie czuła, że Louis nie podda się tak szybko. Jednak, gdy zobaczyła znajomy samochód, uniosła brwi zdumiona. Szybki jest, pomyślała. Ruda z uniesioną głową minęła samochód, ostentacyjnie ignorując chłopaka opartego o maskę. 
-Porozmawiasz ze mną? 
Willow pozwoliła by jego pytanie przeleciało pomiędzy jej uszami. Nawet przez sekundę nie przeszło jej przez myśl by dać mu szansę na wyjaśnienie wszystkiego. Louis jednak też nie umiał dać za wygraną. Odepchnął się od samochodu i ruszył za dziewczyną. Ta tylko przyspieszyła kroku. Kroki Louisa odbijały się echem w głowie Willow, która bezskutecznie starała się to wyciszyć. W końcu nie wytrzymała. Zatrzymała się gwałtownie i odwróciła napięcie stając twarzą twarz ze swoim prześladowcą. 
-Zostaw mnie.
-Daj mi wyjaśnić…
Ruda zmrużyła niebezpiecznie oczy przyglądając się chłopakowi. 
-Tutaj nie ma nic do wyjaśniania. Wszystko jest już tak jasne, że bardziej być nie może. 
-Willow, daj mi…
-Szansę? Na co? Kolejne kłamstwo? Co tym razem przede mną zataisz Louis? A może powinnam się do ciebie zwracać ‘panie Tomlinson’? 
-Wystarczy Lou. Nie chcę, żeby sprawa z kamienicami popsuła nasze relacje…
-Sprawa z kamienicami? Chyba zapominasz o trzech bardzo ważnych aspektach. Po pierwsze ja mieszkam w jednej z tych kamienic, po drugie, wyrzucasz mojego najlepszego przyjaciela na bróg bez skrupułów, a po trzecie… Nie mamy żadnych relacji. Jesteś potworem i chcę, żebyś zniknął z mojego życia. 
-Willow przestań, zanim powiesz coś, czego będziesz potem żałować. 
-Jak na przykład to? Nienawidzę cię Louisie Tomlinsonie i żałuję, że kiedykolwiek pojawiłeś się w moim życiu. Chciałabym, żebyś był martwy. 
Zanim Louis zdążył cokolwiek powiedzieć, Willow odwróciła się napięcie, bojąc się, że chłopak zobaczy łzy skrzące się w jej oczach. Wiedziała, że zraniła go tymi słowami do żywego, jednak nie mogła się teraz cofnąć. Zacisnęła dłonie w pięści i zaczęła biec tak szybko, jak potrafiła. Gdy dobiegła do drzwi swojego mieszkania, była cała czerwona a w płucach czuła nieprzyjemne kłucie. Zastanawiała się czy to zmęczenie, czy może jej sumienie dawało o sobie znać. Szybko wygrzebała z kopertówki klucze i drżącymi rękami otworzyła drzwi. Gdy tylko zamknęły się za nią Ruda osunęła się po ścianie na podłogę, czując jak wszystkie siły ją opuszczają. Biła się z własnymi uczuciami, do końca nie wiedząc jak sobie z nimi poradzić. Poczuła się bezpiecznie dopiero za drzwiami sypialni, odgrodzona od świata zewnętrznego i Louisa. Wiedziała, że to nie będzie trwało wiecznie. Louis umiał ją znaleźć nawet na końcu świata, więc Londyn nie stanowił dla niego zbytniego wyzwania. Zwłaszcza, że wiedział gdzie mieszka i pracuje. Łzy bezradności spłynęły po jej policzkach i mimo usilnych prób nie chciały zniknąć. Dziewczyna podskoczyła w ciemności jak oparzona, gdy telefon zaczął dzwonić. Spojrzała na wyświetlacz i odetchnęła z ulgą widząc zdjęcie przyjaciela.
-Christoph?
-Jak randka z duchem? 
-On nie jest duchem… 
-Co się stało? Brzmisz, jakbyś płakała. 
-Mam katar, to wszystko. 
-Naprawdę uważasz, że jestem równie naiwny, co Niall? Znam cię od lat. Powiedz mi, co się stało. 
-Ja… Po prostu jestem zmęczona to wszystko. 
-Dobrze się bawiłaś? 
Dziewczyna przez chwilę myślała nad odpowiedzią. 
-Jak nigdy w życiu… 
-Cieszę się, w takim razie odeśpij zarwany wieczór i widzimy się jutro w pracy, tak? 
-Jak zawsze, do zobaczenia jutro szefie. 
Ciepły śmiech chłopaka pożegnał Willow. Ruda przymknęła oczy zastanawiając się, dlaczego skłamała. Po chwili uznała, że nie ma potrzeby bardzie martwić Christopha. Miał na głowie wystarczająco własnych problemów, by nie zamartwiać się nieudaną randką czy pogruchotanym ego swojej przyjaciółki. Całą noc starała się zasnąć, jednak, gdy tylko przymykała oczy, pod powiekami pojawiała się twarz Louisa. Tak jakby, ten obraz miał prześladować ją do końca życia. Gdy w końcu zasnęła wyczerpana wierceniem się, był to sen niespokojny i pełen zawirowań. Nad ranem miała już wszystkiego serdecznie dość. Była niewyspana, zestresowana i wiedziała, że to nie koniec. Już z daleka widziała spiętego Christopha, który wyraźnie na kogoś czekał. Gdy podeszła bliżej, chłopak tylko wskazał na ciemny samochód zaparkowany kilka metrów dalej i z zaciśniętymi wargami wszedł do środka. Willow zmrużyła oczy i wpatrywała się w auto, czekając. Po chwili wyszedł z niego nie, kto inny jak Louis. Dziewczyna uniosła wysoko brwi i odwróciła głowę ostentacyjnie. 
-Czego tu chcesz? 
-Chciałem porozmawiać… 
-Nie mamy, o czym. A teraz bądź tak dobry i odjedź stąd. Wkurzasz mojego szefa i przyjaciela. 
Na twarzy Louisa pojawił się ironiczny uśmieszek. 
-Ah tak… Cudowny Christoph Watrin. Zapomniałbym. A więc leć, zajmij się swoim cudownym „przyjacielem” … 
Chłopak pokazał cudzysłów w powietrzu. Willow prychnęła zdenerwowana. 
-Co to miało znaczyć? 
-Chyba nie zdajesz sobie sprawy, że Christoph chce być dla ciebie kimś więcej niż tylko przyjacielem. Otwórz oczy dziewczyno...
-Daj spokój! Wszędzie widzisz podstępy… 
-Nie, po prostu jestem jedyną osobą, która jest w stanie ci to powiedzieć prosto w oczy. 
-A teraz ja będę taką osobą w stosunku do ciebie. Jesteś podłym kłamcą i oszustem. Wybacz, że jestem jedyną osobą w twoim towarzystwie, która może ci to powiedzieć. 
Willow zrozumiała, że powiedziała o jedno zdanie za dużo o sekundę za późno. Chciała coś powiedzieć, jednak chłopak odwrócił się napięcie i odszedł. W połowie drogi jednak się zatrzymał. Powoli, jakby wahał się przed powrotem, odwrócił się. 
-Pamiętaj o jednym Willow. Radzę trzymać ci język za zębami, bo wciąż jestem właścicielem tej kamienicy… 
Po tych słowach odwrócił się i odszedł, zanim ruda zdążyła cokolwiek powiedzieć. Dziewczyna stała zdumiona, nie wiedząc, co powiedzieć. Wiedziała, że przesadziła używając tych słów, jednak Louis także nie był fair. W końcu dała za wygraną i weszła do środka. Tak jak się spodziewała Christoph siedział z ponurą miną za kasą i wpatrywał się pustym wzrokiem w przestrzeń przed sobą.
-Christoph? 
Chłopak na moment podniósł głowę, jednak zaraz znów spojrzał w punkt znajdujący się za dziewczyną.
-Wszystko w porządku? 
-Chciałbym abyś się nie spóźniała, oraz jeśli możesz powiedz swojemu… chłopakowi, że w tych godzinach pracujesz i nie masz czasu na romanse.
Willow zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc zachowania przyjaciela. 
-Mogę wiedzieć, co cię ugryzło? 
W tym momencie z zaplecza wyszedł uśmiechnięty Niall. 
-Ja mogę ci powiedzieć, co go ugryzło… 
Gdyby spojrzenie mogło zabijać, Horan pewnie dawno padłby pod wpływem morderczego wzroku Watrina. 
-Zamknij się! 
Zdumiona Willow spojrzała najpierw na jednego, potem na drugiego. Wiedziała, że Niall i Christoph za sobą nie przepadają, jednak nigdy nie słyszała by tak się do siebie odzywali nawzajem. 
-Ok, kto mi wyjaśni, co stało się podczas weekendu? 
Ruda spojrzała na Nialla, który jedynie uśmiechał się chłodno. 
-Niall? 
Irlandczyk uniósł dwie ręce i pokręcił przecząco głową.
-Zapomnij. Wy dwoje musicie to sobie wyjaśniać miedzy sobą. Ja się w to nie mieszam.
-Niall! 
Chłopak jednak pokręcił głową i bez słowa zniknął ponownie za drzwiami. Dziewczyna spojrzała pytająco na Christopha.
-Może w takim razie ty mi wyjaśnisz, o co w tym chodzi? 
-Lepiej powiedz jak minęła ci randka z panem cudownym… 
W uszach rudzielca zadźwięczały ironiczne słowa Louisa. Nagle dziwne zachowanie Christopha zaczęło do siebie pasować.
-Chris, czy ty… Jesteś o mnie zazdrosny? 
Chłopak uniósł głowę i spojrzał na przyjaciółkę wyraźnie poruszony.
-Nigdy nie mówisz do mnie Chris… 
-Bo tego nie znosisz. 
-Nigdy tego nie powiedziałem. Po prostu zawsze…
-Zawsze mówiłam do ciebie Christoph. Byłam przekonana, że irytuje cię, gdy mówię do ciebie Chris… Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. 
Chłopak wstał z krzesła i podszedł do dziewczyny. Powoli położył jej ręce na ramionach i uśmiechnął się lekko. 
-Jesteś dla mnie jak siostra. Nigdy nie pozwolę cię skrzywdzić…
-Odpowiedz na pytanie. Jesteś o mnie zazdrosny? 
-A gdybym był? Co wtedy? 
-Christoph… 
-Zapomnij. Po prostu powiedz jak randka. 
Dziewczyna usiadła na najbliższym krześle i dmuchnięciem starała się odgarnąć pojedyncze kosmyki opadające jej na oczy. 
-Właściwie wszystko było dobrze. 
-Więc, dlaczego masz minę, która mówi coś zupełnie innego.
-Było cudownie, do momentu, gdy przyszedł moment zapłaty za rachunek.
-Tylko mi nie mów, że wyciął numer pod tytułem „zapomniałem portfela”! To byłby skandal. 
-Nie, nie to zupełnie nie to. Możesz zawołać Nialla? 
Zdziwiony Christoph bez słowa przyprowadził Irlandczyka.
-Co się dzieje? 
-Nie wiem… Kazała mi po ciebie pójść, sam nic nie wiem. 
-Możecie usiąść? 
-Ok, teraz nas przerażasz. Co się dzieje? 
-Jak wiecie, byłam wczoraj na randce z Louisem.
-Wybacz, że nie czytaliśmy pierwszej strony gazet, ale tak się składa, że wiemy o tym.
Willow wywróciła oczami ignorując złośliwy komentarz Christopha. Spojrzała na Nialla szukając w nim sojusznika. Ten tylko uśmiechnął się zachęcająco. Dziewczyna odetchnęła głęboko i kontynuowała. 
-Poszłam z nim na kolację do restauracji. Po kolacji podeszliśmy zapłacić rachunek, ponieważ Louis nie chciał czekać zanim nam go doniosą.
-Ktoś tu jest niecierpliwy.
-Christophie Richardzie Watrin czy możesz się zamknąć i dać mi skończyć!? 
Chłopak natychmiast zamilkł. Ruda uśmiechnęła się lekko, wyraźnie zadowolona ze zmieszania, jakie wywołała u przyjaciela. 
-Chciałam wam tylko powiedzieć, że facet, z którym poszłam wczoraj na randkę i który dzisiaj rano czekał na mnie pod antykwariatem to nikt inny jak nowy właściciel kamienic…
Niall otworzył szeroko swoje niebieskie oczy nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie usłyszał. 
-Żartujesz, prawda? 
-Chciałabym Niall. Niestety widziałam jak podpisuje rachunek swoim nazwiskiem. Tym samym, które jest na papierach i które ciągle powtarzał mój ojciec przez telefon. 
Christoph siedział nieruchomo, nie mówiąc ani słowa. Jego oczy były puste a wyraz twarzy nieobecny. Wyglądał, jakby nie docierały do niego słowa Willow. 
-Christoph, słyszałeś mnie?
Blondyn przez chwilę jeszcze nie podnosił głowy. W końcu, gdy to zrobił, jego oczy były ciemne ze złości. 
-Spotkasz się z nim jeszcze? 
 Zdumiona Willow przez chwilę nie wiedziała, co ma powiedzieć. W końcu, gdy się odezwała, głos drżał jej z emocji. 
-Poważnie? To jest jedyne, co cię interesuje? Mówię ci, że facet, z którym byłam na randce to nasz nowy wróg a ty jedyne, o co pytasz to, czy się z nim jeszcze spotkam? Niemożliwe! 
Willow machnęła rękami, jakby nie mogła uwierzyć w to, co słyszy. Spojrzała na Nialla, szukając w nim wsparcia, jednak ten tylko wzruszył ramionami, nie chcąc się wtrącać w sprzeczkę przyjaciół. 
-Po prostu… Jestem ciekawy. 
-Jak zawsze… Szkoda tylko, że nie interesuje cię los twojego antykwariatu i mieszkania. 
Christoph chciał coś powiedzieć, jednak dziewczyna nie dała mu na to szansy. Uniosła wysoko głowę i ignorując przyjaciela wyszła na zaplecze. Przez cały dzień unikała rozmowy z nim. W końcu jednak Niall, który przez cały dzień miotał się pomiędzy nimi nie wytrzymał napięcia panującego dookoła. 
-Willow, możesz na moment tu przyjść? 
Ruda spojrzała w kierunku, z którego dobiegał głos Irlandczyka. Pożegnała ciepłym uśmiechem ostatnią klientkę i przewracając oczami ruszyła na zaplecze.
-Co się stało? 
-Musisz mi pomóc! 
-Niall, jeśli to kolejny z twoich podstępów, żebym zobaczyła jak robisz z siebie kompletnego idiotę, to obiecuję ci, że od dzisiaj stołujesz się naprzeciwko! A z tego, co wiem tam nie mają… 
Dziewczyna umilkła, gdy zobaczyła Christopha. Widziała, że chłopak chce coś powiedzieć, jednak celowo odwróciła wzrok w drugą stronę. 
-Niall, gdzie jesteś i o co chodzi? Pracuję. 
Gdy nikt się nie odezwał, dziewczyna ruszyła w stronę drzwi, jednak w tym samym momencie pojawił się przy nich Niall. Zanim zdążyła zareagować, chłopak już zatrzasnął jej drzwi przed nosem.  
-Niall? 
-Dogadajcie się! 
-Słucham? Niall, to wcale nie jest śmieszne! 
-Owszem, masz rację. Myślisz, że zabawne jest skakanie między waszą dwójką? Napięcie w budynku dzisiaj sięga zenitu a ja mam tego serdecznie dość. Otworzę was dopiero wtedy, gdy usłyszę, że rozmawiacie ze sobą.  
-Niall! Wypuść mnie stąd w tej chwili! Chcesz nas zagłodzić? A nasze potrzeby fizjologiczne? 
-Macie tam łazienkę i wszyscy dobrze o tym wiemy. A co do jedzenia… Spójrz pod stół, mała. 
Dziewczyna po chwili wahania popatrzyła w miejsce, o którym mówił chłopak. Zobaczyła reklamówkę z jedzeniem. 
-Niall, ok dogadamy się, obiecuję ci, ale wypuść mnie. 
-Nie! Mam słyszeć, że tłumaczycie sobie wszystkie wasze nieścisłości!
Willow spojrzała zdumiona najpierw na Christopha a potem na drzwi, za którymi znajdował się Horan. Po chwili usłyszała ciche parsknięcie od strony Christopha. Niepewnie spojrzała na blondyna. 
-Spójrz, jaki nasz mały ziemniaczek zrobił się przemądrzały…
Ruda zaśmiała się słysząc te słowa. Niall nie znosił, gdy ktoś tak do niego mówił, więc Christoph używał tego przezwiska jak najczęściej. 
-Wiesz, że on prawdopodobnie siedzi pod drzwiami i wszystko słyszy?
Blondyn spojrzał na przyjaciółkę z uśmiechem. Od tak dawna czuł do niej dużo więcej niż tylko przyjaźń, jednak bał się przyznać do swoich uczuć nie chcąc niszczyć tego, co było między nimi. Jednak pojawienie się w życiu Willow Louisa sprawiło, że stał się nieostrożny. Nawet Niall to zauważył. Na początku naigrywał się niego, że zachowuje się jak zakochany uczniak. Zbytnia troska i sceny zazdrości. Z czasem jednak zrozumiał, że dla obydwojgu liczy się przede wszystkim dobro dziewczyny. Postanowili, więc zrobić, co w ich mocy by Willow nie dowiedziała się o uczuciu Christopha. Niestety to stawało się coraz trudniejsze. Chłopak spojrzał na dziewczynę spod przymrużonych powiek. Czuł, że go obserwuje, nie chciał jednak nic na niej wymuszać. W końcu usłyszał ciche chrząknięcie. Uniósł głowę i niepewnie uśmiechnął się do przyjaciółki. 
-To, co? Porozmawiamy? 
-A, po co się spieszyć? Mamy jedzenie, toaletę i całkiem niezłe warunki. Niech Niall teraz pobawi się w sprzedawcę.
-Jesteś tego pewien? Myślałam, że nie ufasz mu na tyle by powierzyć mu kaktusa, a co dopiero antykwariat. 
-Tobą umiał się zaopiekować, gdy ja wyjechałem. 
Ruda przygryzła wargę opuszczając wzrok. 
-Mówisz, jakbym była małym dzieckiem…
-Nie jesteś ani mała, ani dzieckiem, ale sama wiesz, że czasem każdy potrzebuje pomocy. A gdy ty jej potrzebowałaś najbardziej, mnie przy tobie nie było. 
-Christoph… 
-Daj mi skończyć. Nigdy cię za to nie przeprosiłem. Nie ważne, co się działo ze mną. Gdy dowiedziałem się, co się stało, powinienem wsiąść w samolot i przylecieć z powrotem do Londynu. A tymczasem…
-Tymczasem rozwiązywałeś problemy związane w twoją rodziną. Ja to rozumiem Heinie… 
Chłopak uśmiechnął się szeroko słysząc ksywkę z dzieciństwa. Ruda westchnęła lekko widząc dołeczki w policzkach chłopaka. Tak dawno nie widziała na jego twarzy tak szczerego uśmiechu. Zwłaszcza odkąd dowiedzieli się o sytuacji z kamienicą. 
-Po prostu… Przepraszam. 
-Obiecuję, że jeśli spróbujesz mnie w tej chwili przytulić to się rozpłaczę. 
Christoph podniósł ręce z lekkim uśmiechem. Wydawało się, że napięcie nagromadzone przez cały dzień powoli opada. Willow usiadła na jednej z ławek stojących w kącie. Przez chwilę nic nie mówiła wpatrując się w swoje dyndające nogi. Zbierała się na odwagę by zadać przyjacielowi jedno pytanie. 
-Chris? 
Kątem oka widziała, jak brwi przyjaciela unoszą się nieznacznie. Wiedziała, że to znak, że słucha. 
-Czy ty… Powiedz mi czy ty się we mnie zakochałeś? 
Willow bała się spojrzeć na przyjaciela, kątem oka jednak widziała, jak przełyka powoli ślinę. Czuła rosnące zdenerwowanie chłopaka.
-Christoph?
Blondyn spojrzał na rudą, jakby dopiero teraz usłyszał, że do niego mówi. 
-Zadałam ci pytanie. Możesz mi na nie odpowiedzieć? 
Blondyn niepewnie spojrzał w oczy przyjaciółki nie wiedząc, co powiedzieć, po chwili, gdy się odezwał jego głos drżał. 
-Oczekujesz szczerości? 
-Oczywiście, przecież jesteśmy przyjaciółmi…
-W takim razie nie mogę ci odpowiedzieć na to pytanie.
Po tych słowach Christoph wstał otrzepując spodnie z nieistniejącego brudu i zapukał w drzwi, które po chwili wahania się otworzyły. Niall, który stał w drzwiach uśmiechnął się do kompana wyrozumiale i klepnął lekko w ramię. Tamten jednak zignorował ten gest i z wzrokiem utkwionym w ścianie, ruszył do wyjścia. Willow stała kompletnie oniemiała na środku pokoju, nic z tego nie rozumiejąc. Spojrzała na Horana w nadziei na jakieś wytłumaczenie, jednak ten tylko pokręcił głową.
-Niall! Jeśli coś wiesz, powiedz mi! 
Irlandczyk uśmiechnął się smutno w kierunku przyjaciółki.
-Wybacz mi mała. Bardzo chciałbym ci powiedzieć, bo wiesz jak nie znoszę mieć przed tobą tajemnic, ale po prostu nie mogę. Sam dowiedziałem się przez… przypadek. To nie jest moja sprawa, tylko twoja i Christopha. To on powinien ci to wszystko wyjaśnić.
-Więc, dlaczego tego nie zrobił? Zastosował unik i zwiał! 
-Daj mu czas. Wiesz sama doskonale, że on nie jest prostym człowiekiem. Zmagał się z wieloma kłopotami i to jest jeden z nich. Trzymał to wszystko w sobie zbyt długo… 
-Ale… Dlaczego teraz? 
Chłopak spojrzał na dziewczynę z politowaniem. 
-Zastanów się…
-Chodzi o Louisa? 
-Tak. Wiesz… Kiedy pierwszy raz powiedziałaś nam o Louisie, nie uwierzyliśmy ci. Jednak nie widziałaś się, gdy o nim mówiłaś…
-Co masz na myśli? 
-Cóż… Powiedzmy, że… promieniałaś. Potem było już tylko gorzej. Willow, którą ja znam nigdy nie umówiłaby się na randkę z nieznajomym. Zwłaszcza, gdy ten nieznajomy wie właściwie wszystko na twój temat.
-Ok zrozumiałam lekcję. Mam nauczkę na przyszłość. 
-Miejmy nadzieję…
Przyjaciel usiadł obok Willow i objął ją ramieniem. Dziewczyna położyła mu głowę na barku i przymknęła oczy, czując nagle ogromne zmęczenie.
-Niall?
-Tak, mała? 
-Boję się…
-Czego? 
-Wszystkiego. Boję się o Christopha, o to, co będzie z nami, z antykwariatem. Boję się… Louisa. 
Blondyn przytulił rudzielca z całej siły, czując, że dziewczyna lekko drży.
-Spokojnie. Damy sobie radę, tak? A o Louisa się nie martw. Masz przecież swoich dwóch niesamowitych ochroniarzy! 
-Dziękuję ci.
Dziewczyna siedziała wtulona w przyjaciela, napawając się jego ciepłem i troską. Po chwili obraz się rozmył a ruda wróciła do rzeczywistości. Przez moment czuła, jakby Niall stał obok i nadal ją do siebie tulił. Niepewnie rozejrzała się po pokoju, w którym się znajdowała. Iskry przyjemnie trzaskały w kominku, świeczki migotały za każdym razem, gdy poruszyła ręką a łóżko w rogu wyglądało wyjątkowo zachęcająco. Cieszyła się, że postanowiła wyjechać na kilka dni. Musiała to wszystko poukładać tak by pasowało. Starała się odsunąć od siebie wszystkie złe obawy. Mimowolnie dotknęła wisiorka, który dostała po śmierci matki. Teraz właśnie najbardziej potrzebowała matki… Musiała jednak walczyć z tym wszystkim sama. Nie mogła się tak po prostu poddać, przecież to nie było w jej stylu. Poza tym, nie walczyła sama. Miała przecież „swoich dwóch niesamowitych ochroniarzy!” 


To znowu ja! <3 Mam nadzieję, że jak do tej pory jesteście zadowoleni z mojej twórczości. Wiem, że dziękuję wam za każdym razem, ale to dla mnie bardzo ważne wiedzieć, że ktoś czyta to, co piszę i komuś się to podoba! Więc dziękuję wam z całego mojego serduszka! <3 W końcu po wielu poszukiwaniach udało mi się znaleźć właścicielkę cudownego cytatu z rozdziału 5! <3 STAY STRONG!SandraPawlusinska a więc dziękuję ci bardzo za odrobinę inspiracji. Gdyby nie ty, rozdział by nie powstał! <3 Jakoś osobiście mi się nie podoba ten rozdział, coś mi w nim nie pasuje,ale cóż,mam nadzieję że wam się spodoba :) Bardzo proszę o szczere i liczne komentarz! :)) Enjoy! <3