04 marca 2014

Chapter ten

„Najpierw rezygnujesz z drobiazgów, potem z większych rzeczy, a w końcu z wszystkiego. Śmiejesz się coraz ciszej, aż wreszcie zupełnie przestajesz się śmiać. Twój uśmiech przygasa, aż staje się tylko imitacją radości, czymś nakładanym jak makijaż.”

Biały puch powoli otulał cały Londyn. Drobne płatki spadały na każdy metr kwadratowy wolnej powierzchni. Ludzie nie przyzwyczajeni do takiej pogody starali się jak najszybciej dostać do swoich ciepłych i przytulnych mieszkań. Opatuleni ciepłymi szalikami co chwilę potykali się o wszystko. Louis z nieobecnym uśmiechem wpatrywał się w ludzi. Po raz pierwszy od bardzo dawna szedł przez Londyn zupełnie spokojny i zrelaksowany. Czuł, że może odetchnąć głębiej rześkim zimowym powietrzem. Dopiero gdy poczuł zimny powiew wiatru na policzkach, zorientował się, że nie ma na głowie kaptura. Przez chwilę próbował go założyć, ogarnięty panicznym przekonaniem, że każdy z mijających go ludzi, patrzy na niego z obrzydzeniem. Jednak gdy nic takiego nie zauważył, postanowił zaryzykować. Przed oczami ciągle przewijały mu się sceny z chatki w której spędził czas z Willow. Ta dziewczyna potrafiła sprawić, ze budziło się w nim coś, czego do tej pory nie znał. Gdy zrozumiał, w jakiej sytuacji się znalazł, odsunął od siebie takie uczucia jak zrozumienie czy miłość. W tamtym momencie uważał, że nie zasługuje na miłość drugiego człowieka. Gdy poznał Willow, był nieufny, zamknięty w sobie. Z czasem jednak zaczął się dzięki niej otwierać. Nie chciał by sprawa kamienic stanęła między nimi. Wiedział co musi zrobić, żeby dziewczyna go nie znienawidziła. Chuchnął kilkakrotnie w zmarznięte palce i z uśmiechem skierował się w stronę metra. Nie znosił tego środka transportu, jednak dzisiaj nie miał zbytniego wyboru. Przez nadmiar śniegu jaki spadł w Londynie, wszystkie pociągi wysiadły. Gdy w końcu udało dotrzeć mu się do upragnionej stacji, był zmęczony, zmarznięty i zirytowany podejrzliwymi spojrzeniami ludzi. Zaczął zastanawiać się co by było, gdyby  Niall nie pojawił się wtedy w mieszkaniu. Chciał znać odpowiedź na pytanie, które kołatało mu się po głowie. Gryzło go poczucie, że uparty rudzielec robi to wszystko tylko po to, by nie sprzedawał kamienic. Po chwili jednak pokręcił gwałtownie głową, odganiając od siebie te złośliwe myśli. Cokolwiek wydarzyło się między nim a Willow, było całkowicie naturalne i zupełnie niezaplanowane. Uśmiechnął się, przypominając sobie rumieniec, który wstąpił na twarz dziewczyny gdy ocknęła się z otumanienia. Tego nie można było zaplanować, takie reakcje były w stu procentach naturalne. Na wspomnienie rudzielca od razu zrobiło mu się cieplej i nawet natrętne trąbienie wydobywające się z samochodów stojących w korku nie było w stanie popsuć mu dobrego samopoczucia. Jednak to wszystko miało się niebawem zmienić za sprawą jednej wiadomości. 

Tymczasem w starej kamieni po drugiej stronie Londynu: 
Dziewczyna za zmarszczonym czołem spojrzała na Nialla, który uparcie milczał. Odkąd wrócili z wypadu za miasto nie odezwał się do niej prawie wcale. Ruda w końcu nie wytrzymała.
-Masz zamiar się do mnie jeszcze kiedykolwiek odezwać!? 
Blondyn uniósł głowę i spojrzał niechętnie na dziewczynę.
-To zależy czy masz zamiar w końcu powiedzieć prawdę. A może nadal będziesz puszczała nas kantem z Louisem na boku? 
Willow zamknęła oczy i odetchnęła głęboko starając się uspokoić nerwy. 
-Kiedy w końcu do ciebie dotrze? Pojechałam tam odpocząć od wszystkiego. Louisa, problemów z kamienicami i całą resztą. Nie zapraszałam go do siebie!
-Więc skąd wiedział gdzie cię szukać? Żaden z nas mu nie powiedział. 
-Nie wiem! On zawsze wie gdzie mnie znaleźć, co lubię a czego nie znoszę! Sama nie rozumiem skąd wie takie rzeczy. 
-A mimo to nadal postanawiasz dać mu szansę? 
-On ma nas w garści Niall! Wystarczy jedna jego decyzja i wszyscy wylądujemy na ulicy. W tym Christoph! 
Niall parsknął ironicznym śmiechem wywracając przy tym oczami. 
-Tylko mi nie mów, że robisz to dla jego dobra, dobrze!? 
-A czy ktokolwiek raz pomyślał o moim dobrze!? O tym jak się przy nim czuję i jak bardzo zmienił mój świat? Oczywiście, że nie! Jedyne co was obchodzi to wy sami! Owszem czuje coś do Louisa i nie jestem w stanie nad tym zapanować! Wybacz, że tak się stało ale nie panowałam nad tym!
Irlandczyk stał całkowicie oszołomiony na środku sali nie wiedząc jak ma zareagować na wybuch przyjaciółki. Nie spodziewał się, że usłyszy od niej coś takiego. Otworzył usta by coś powiedzieć, jednak w tym samym momencie na salę wszedł Christoph. 
-Czy wyście zwariowali? Słychać was trzy ulice dalej. Co się dzieje? Wy przecież nigdy się nie kłucicie... 
Willow spojrzała na przyjaciela ponurym wzrokiem i skierowała się na zaplecze. 
-Kiedyś musi byc ten pierwszy raz. 
Niall wzruszył ramionami i ruszył w przeciwnym kierunku. Christoph patrzył to na jedno to na drugie nic z tego nie rozumiejąc. W końcu wzruszył ramionami i ruszył by otworzyć antykwariat. Dzień mijał dość spokojnie. Stali klienci przychodzili po odbiór zamówień, czasem ktoś nowy wszedł na chwilę do środka by ukryć się przed mrozem panującym na zewnątrz. Willow przez cały dzień starała się unikać towarzystwa Nialla, wiedząc, że chłopak dalej chce z nią porozmawiać o tym co stało się w domku. Ona jednak sama nie była pewna swoich uczuć i tego co się wydarzyło oraz co mogło się wydarzyć gdyby nie zasnęli. W tym momencie nie chciała się nad tym zastanawiać. Dziewczyna uśmiechnęła się przyjaźnie do klientki .
-Dziękuję i zapraszam ponownie. 
-Czy to prawda? 
Zaskoczona dziewczyna spojrzała na staruszkę. 
-To znaczy? 
-Słyszałam pogłoski, że wasz antykwariat ma zniknąć do końca miesiąca. To prawda? 
Ruda przygryzła niepewnie wargę. Starali się nie rozmawiać o problemach w czasie pracy. Bali się, że zaczną krążyć niechciane plotki wśród klientów. Niestety czasami oni sami potrafili wydedukować odpowiedzi na niezadane pytania. 
-Jak to mówią, w każdej plotce jest ziarnko prawdy. Nie zamykamy antykwariatu całkowicie, jednak jesteśmy zmuszeni do zmiany lokalizacji. 
-Dlaczego? Czyżby pan Christoph postanowił jednak wrócić do Kolonii? 
-Skąd! Po prostu… Powiedzmy, że nowy właściciel nie jest fanem starych książek… 
Nagle Willow wpadła na pewien pomysł. 
-Jeśli chciałaby pani pomóc nam w jakiś sposób, nadal szukamy idealnego miejsca na nowy antykwariat. Gdyby wiedziała pani o jakimś miejscu, proszę do mnie zadzwonić, dobrze? 
Staruszka uśmiechnęła się dobrotliwie. 
-Właśnie za to was lubię dzieciaki. Po pierwsze nigdy się nie poddajecie, a po drugie nie prosicie o pieniądze. 
-Droga pani Martinez, poddać się jest łatwo, tylko, co potem? Przecież nie siądziemy na środku ulicy i nie rozpłaczemy się jak małe dzieci, prawda? Zwłaszcza Christoph, dla którego to jest dorobek całego życia… A co do pieniędzy… Sami do wszystkiego doszliśmy i teraz też tak będzie. Nawet, jeśli którykolwiek z naszych klientów dałby nam pieniądze, to one skończyłyby się bardzo szybko. Dlatego lepiej jest znaleźć inne rozwiązanie. 
-Zawsze wiedziałam, że twoje rude włosy ciągną za sobą nieskończone pokłady nadziei i woli walki. Cóż, będę się rozglądać za czymś dla was. Poinformuję też moich przyjaciół, żeby się rozglądali. 
-Dziękuję pani Martinez. Jeśli nam się uda, obiecuję rabat na książki.
-Kochanie, przy tym, co u was wydaję, żaden rabat nie pomoże! Chyba, że stu procentowy! Do widzenia. 
Kobieta z uśmiechem na ustach wyszła ze sklepu. Willow odwróciła się tyłem do kasy i zanuciła cicho znajomą piosenkę. Powoli zaczynała wierzyć, że uda im się stanąć na nogi. 
-Nie ładnie tak mnie oczerniać… 
Dziewczyna gwałtownie odwróciła się napięcie, a rude kosmyki zawirowały jej wokół twarzy. Po chwili przywołała na twarz wystudiowany uśmiech.
-Witam panie Tomlinson… Czym mogę służyć?
-Chwila rozmowy byłaby na miejscu. I może mniej oficjalnie? 
-Pan wybaczy, ale jestem aktualnie w pracy. Jeśli chce pan obejrzeć antykwariat, żeby sprawdzić jak prosperuje, zawołam szefa. 
W oczach Louisa zabłyszczały iskry złości. 
-Szef? Już nie Christoph? Czyżby gołąbeczki się pokłóciły? 
Na policzkach dziewczyny pojawiły się purpurowe rumieńce. Willow w duchu przeklinała swoją jasną karnację. Louis zaśmiał się ironicznie.
-Czyli miałem rację. Coś jest na rzeczy… Willow, chciałbym porwać cię na lunch. Myślisz, że twój despotyczny szef cię wypuści? 
-Pan wybaczy, panie Tomlinson, ale nie mam dzisiaj czasu na lunch. Mamy bardzo dużo pracy w antykwariacie. Poza tym uważam, że byłoby to nie na miejscu…  A teraz wybaczy pan, ale…
Louis błyskawicznie znalazł się tuż obok dziewczyny. Jego niebieskie oczy były teraz prawie granatowe ze złości. 
-Nie traktuj mnie w ten sposób… 
Dziewczyna spojrzała z przerażeniem na drzwi prowadzące na zaplecze, modląc się, żeby któryś z jej przyjaciół zza nich wyszedł. 
-Proszę, puść mnie… 
Nie wiedziała czy to jej cichy przestraszony głos, czy wyjście Nialla z zaplecza, jednak po chwili Louis cofnął się o krok. 
-Wybacz. Po raz kolejny pozwoliłem żeby złość mną kierowała. Chcę z tobą tylko porozmawiać. Przecież nie porwę cię do zamku i nie zamknę w wieży chronionej przez smoka. 
-W dzisiejszych czasach wyjątkowo trudno o smoka… 
Ciepły śmiech Louisa sprawił, że Willow zadrżała. Bała się sama przed sobą przyznać, że ten chłopak od samego początku wywarł na niej jakieś magiczne wrażenie, którego nie mogła lub nie chciała się pozbyć. 
-Nie doceniasz mnie… 
-Wybacz, ale naprawdę teraz nie mogę rozmawiać… 
Kątem oka widziała, jak zdenerwowany Niall szybko zbliża się do nich. Louis najwidoczniej też to zauważył. 
-Przyjadę do ciebie wieczorem. Tylko proszę, pozbądź się obstawy… 
Dziewczyna chciała zaprotestować, ale zanim zdążyła się odezwać, Louis odwrócił się napięcie i odszedł. 
-Czego on tu chciał? 
Ruda spojrzała na wzburzonego Irlandczyka. 
-Nie wiem. Rozmawiałam z panią Martinez i nie zauważyłam, gdy wszedł. 
-I co? Tak po prostu przyszedł na ciebie popatrzeć? 
-Niall, pamiętaj, że jest właścicielem tej kamienicy. Może tu przychodzić, kiedy chce.
-I to jest chyba to, co w tym wszystkim denerwuje mnie najbardziej. Nie chciał się z tobą spotkać? 
-Nie, a nawet jeśli… Nie zgodziłabym się. 
Chłopak spojrzał zdzwiony na dziewczynę, po chwili jednak wzruszył ramionami i powoli odszedł w kierunku regałów. Willow czuła się paskudnie okłamując Nialla, jednak wiedziała, że ten powiedziałby Christophowi. I nie uwolniłaby się od nich aż do wieczora. Była ciekawa, co Louis ma jej do powiedzenia. Do końca dnia była nieobecna duchem i ciągle coś upuszczała. Christoph na początku ją upominał i zwracał jej uwagę. Jednak, gdy zauważył, że dziewczyna go nie słucha, dał sobie spokój. Ruda z ulgą przyjęła koniec pracy. Szybko pożegnała się z przyjaciółmi, odmawiając im pójścia na wieczorną kawę. Poczucie winy wzrosło, gdy użyła wymówki starej jak świat, czyli bólu głowy. Czuła, że chłopcy nie są przekonani w stu procentach co do jej argumentów, ale nie próbowali dyskutować. Gdy dotarła do domu, wiedziała, że wyimaginowany ból głowy jednak się pojawi. Czuła napięcie każdą częścią ciała. 
-Tato? 
Z nadzieją nasłuchiwała obecności ojca w domu. Gdy jednak odpowiedziała jej cisza, zdenerwowanie osiągnęło szczyt. Świetnie Will, zaprosiłaś faceta, który ma problemy z hamowaniem gniewu do pustego domu, pomyślała. Świetny plan… Przez chwilę zastanawiała się czy nie zadzwonić do chłopaków i nie przyznać się do kłamstwa, jednak zanim zdążyła wykonać jakikolwiek ruch, w korytarzu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Ruda wzięła głęboki wdech i ruszyła otworzyć drzwi. Louis cierpliwie czekał na progu, rozglądając się z ciekawością dookoła. 
-Wejdziesz w końcu, czy może mam jeszcze czerwony dywan wyciągnąć ze schowka? 
-Po co ten sarkazm? Podziwiam okolicę. 
-Właź zanim sąsiedzi cię zobaczą! Przypominam ci, że mój przyjaciel mieszka niedaleko.
Louis zmrużył oczy i spojrzał na dziewczynę z teatralnym zdziwieniem.
-Czyżbyś okłamała swoich cudownych rycerzy w lśniącej zbroi?
-Wiedzą doskonale, co robię. 
-Zwłaszcza Chris? Pogodziliście się już? 
-Daj już spokój, co? Między Christophem a mną wszystko jest w porządku. 
-Kłamiesz. 
-Nie możesz wiedzieć czy kłamię. 
-Ależ owszem mogę. Widzisz, odkąd zostałem sam, znalazłem sobie nową pasję. Obserwuję odruchy ludzi. Szczególnie spodobały mi się twoje. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jakie to może być intrygujące. Gdy kłamiesz, przygryzasz lekko górną wargę od środka, krzyżujesz palce i co chwilę poprawiasz grzywkę. Do tego twoje oczy, mrużysz je, żeby nikt nie widział w nich wahania. 
-Ja… Blefujesz! 
Louis szybkim krokiem przeszedł przez próg i znalazł się tuż obok dziewczyny. Chłopak stał tak, blisko, że mogła policzyć ciemniejsze plamki na tęczówkach chłopaka. Czuła jego ciepły oddech delikatnie głaszczący ją po policzku. Nie mogąc się powstrzymać, położyła dłoń na klatce piersiowej chłopaka. Miała zamiar go odepchnąć, jednak nie umiała znaleźć w sobie wystarczająco dużo siły by to zrobić. Czuła pod palcami przyspieszone bicie serca. Wiedziała, że gdyby uniosła odrobinę głowę i stanęła lekko na palcach mogłaby go pocałować. Przymknęła oczy wyobrażając sobie ten pocałunek. Nagle zrozumiała, o czym myśli. Zrobiła krok do tyłu i odetchnęła głęboko. Louis uśmiechnął się lekko. 
-Widzisz? To wcale nie takie trudne. Właściwie jesteś otwartą księgą. 
Dziewczyna uniosła wysoko podbródek. 
-Skoro tak, to, o czym właśnie myślę? Przecież umiesz mnie rozgryźć Sherlocku… 
Kąciki ust chłopaka uniosły się lekko. 
-Chcesz, żebym cię pocałował. Jeśli cię to pocieszy, ja też poczułem to, co ty w tamtym momencie. 
Willow czuła jak rumieniec zdradza jej najskrytsze myśli. 
-Wybacz, ale się mylisz. To, że ty masz takie myśli, nie oznacza, że ja myślę to samo. 
Dziewczyna starała się nie mrużyć oczu i nie przygryzać wargi, jednak nie musiała. Louis wiedział, że kłamie. Widziała to po jego oczach.
-Jeśli chcesz, możesz oszukiwać sama siebie, ale obydwoje wiemy, co poczułaś… 
-Chciałeś rozmawiać. Jeśli tak ma wyglądać twoja rozmowa, to lepiej od razu wyjdź. 
Chłopak uniósł ręce przed siebie. 
-Ok, jak chcesz. Nic już więcej na ten temat nie powiem. 
-Dziękuję. Napijesz się czegoś? 
-Wygoniłaś swojego ojca z domu? 
Zdziwiona dziewczyna spojrzała na Louisa.
-Słucham? 
-Pytałem…
-Słyszałam, ale jestem zdziwiona, że jest coś, czego nie wiesz… Wydawałeś się być doskonale poinformowany o wszystkim, co się dzieje w moim życiu. 
-Twoim, owszem. Twojego ojca? Niekoniecznie… 
-Zaspokoję twoją ciekawość. Mój ojciec zawsze raz w tygodniu jeździ razem z kolegami na ryby. 
Dziewczyna mimowolnie skrzywiła się, gdy to mówiła. 
-Ja, nie przepadam za tym…
-Wiem, że jesteś wegetarianką. 
Willow wywróciła oczami na te słowa.
-Czy jest coś, czego o mnie nie wiesz? 
-Mam nadzieję. Lubię kobiety z nutką tajemniczości… 
Ruda walnęła chłopaka w ramię i przeszła do kuchni. 
-Zrobię herbatę, ponieważ czuję, że będę potrzebowała czegoś, co mnie uspokoi. 
Widziała, że Louis chce coś powiedzieć, jednak zignorowała go wchodząc do kuchni. Wiedziała, że nie będzie siedział bezczynnie w salonie. Nie musiała się też odwracać, żeby wiedzieć, że wszedł do kuchni. W tak małym pomieszczeniu jego osoba była aż za bardzo przytaczająca. Gdy po raz któryś upuściła kubek, nie wytrzymała. Odwróciła się napięcie i wpadła wprost w objęcia Louisa. Chłopak przewidział jej reakcję i stanął bezpośrednio za nią. Ruda chciała się cofnąć, jednak chłopak objął ją tak mocno, że nie była się w stanie ruszyć. 
-Możesz się odsunąć? Nie czuję się komfortowo, gdy dyszysz mi w kark. 
Niebieskie oczy Louisa sprawiały, że dziewczyna powoli traciła nad sobą kontrolę. Mimowolnie spojrzała na jego doskonale wykrojone usta. Czuła jak uścisk chłopaka rozluźnia się, jednak nie odsunęła się nawet na mi milimetr. Napięcie rosło z każdą sekundą, ale żadne nie chciało wykonać pierwszego ruchu. Po chwili wahania Louis delikatnie pogłaskał dziewczynę po policzku. Willow zamknęła oczy rozkoszując się tą pieszczotą. Szorstkie opuszki palców idealnie kontrastowały z gładką skórą dziewczyny. Czuła ten dotyk każdą cząsteczką ciała. Zadrżała gwałtownie, gdy dłoń chłopaka dotarła do jej ust. Czekała, aż przyciągnie ją do siebie i pocałuje, jednak, gdy już czuła ciepły oddech bruneta na ustach, nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Usłyszała ciche przekleństwo i powoli przebudziła się z letargu, w jaki wprowadził ją Louis. Purpura pokryła policzki zawstydzonej dziewczyny. Louis wsadził ręce do kieszeni, jakby nie za bardzo wiedział, co może z nimi zrobić.
-Może pójdziesz otworzyć? 
-Co? 
Louis zaśmiał się cicho wskazując bliżej nieokreślony kierunek. 
-Drzwi. Ktoś dzwonił do drzwi, dlatego… przerwaliśmy… 
-Byłam przekonana, że to alarm w mojej głowie…
Willow wymruczała te słowa tak cicho, że nie spodziewała się odzewu ze strony Louisa. 
-Nie tym razem. Najwidoczniej twoje alarmy w mojej obecności działają zupełnie inaczej niż powinny.
Ruda otworzyła usta gotowa do słownej potyczki, jednak zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, dzwonek zabrzmiał po raz drugi. Zniecierpliwiona dziewczyna prychnęła krótko i skierowała się w stronę drzwi. Gdy otworzyła drzwi, jej twarz wyrażała czyste zdumienie i przerażenie jednocześnie. Christoph zachichotał widząc minę przyjaciółki. 
-Widzisz, miałem rację mówiąc ci, że się zdziwi. 
-Co wy tutaj robicie? 
Niall spojrzał na przyjaciółkę z nieodgadnionym wyrazem twarzy. 
-Nie cieszysz się, że wpadliśmy zobaczyć jak się czujesz? 
-Czuję? A! Głowa! Już lepiej, wzięłam proszki, więc teraz chciałabym się położyć. 
-Potrzebujesz pomocy? Może Christoph zrobi swoje popisowe danie a ja pójdę po filmy do wypożyczalni? 
-Niall… Wszyscy troje wiemy, że jedyne, o co ci chodzi to zjeść tą cudowną zapiekankę, którą potrafi robić tylko Christoph. Poza tym mam tak ogromną kolekcje filmów, że nie musisz nigdzie iść… 
-No dobra macie mnie. Czuję się strasznie samotny a odkąd skończyły mi się zapasy od mamy, staram się nie jeść w domu, bo to przygnębia. 
-Ojej, biedny mały Ziemniaczek… 
Horan spojrzał spod byka na Christopha, jednak ten nic sobie nie robił z jego groźnych min. Wręcz przeciwnie, rozbawiło go to jeszcze bardziej.
-Dobra, czyli jak rozumiem prowadzę przytulisko. Ok, twój powód już znam. A ty? Tylko nie próbuj mi wmówić, że kierowała tobą czysta troska o przyjaciela… 
-Wyłącznie! Wątpisz w moje czyste intencje? 
-Skąd, po prostu zastanawiam się, od kiedy wy jesteście takimi dobrymi przyjaciółmi. Coś mi tu śmierdzi i nie mówię tu o bąku, którego właśnie puściłeś Niall. 
Rumieniec wstępujący na policzki Irlandczyka potwierdził, że dziewczyna miała rację. 
-Przepraszam… 
-Możemy wejść? 
-A mam jakieś wyjście? Jeśli was nie wpuszczę i zamknę wam drzwi przed nosem, wymyślicie całą teorię spiskową, dlaczego was nie przyjęłam… 
-A nie jest tak? Przyznaj się po prostu, że chowasz kochanka w szafie! 
-Albo kochankę! To by wiele zmieniło, gdyby to była kochanka. 
-Christoph! Opanuj siebie i swoje fantazje erotyczne! Dobra, wchodźcie, bo nie dacie mi spokoju! 
Dziewczyna w duchu modliła się, żeby Louis jakimś cudem odczytał jej telepatyczne krzyki i schował się gdzieś, gdzie jej przyjaciele na pewno by go nie szukali. 
-Ok, wy siądźcie w salonie a ja zrobię herbatę. 
Chłopacy jednak natychmiast zaprotestowali. 
-Nigdy nie siedzimy w pokoju, gdy ty robisz coś w kuchni. 
-Właśnie! Zawsze demolujemy mieszkanie tak, że musisz sprzątać po nas następne trzy godziny. 
-Właśnie, dlatego chcę, żebyście dzisiaj zostali w salonie. Nie czuję się jeszcze w pełni sił, żeby po was sprzątać. 
Niall jednak nie słuchał przyjaciółki. Zacisnął wargi i ruszył stanowczym krokiem w stronę kuchni. Gdy stał już przy drzwiach, przyjaciółka szarpnęła go za rękę.
-Niall nie! 
Chłopak wyraźnie zaskoczony jej reakcją spojrzał przelotnie na kuchnię przez małą szybkę w drzwiach. 
-Co cię ugryzło? Zachowujesz się, jakbyś faktycznie chowała w kuchni kochanka, a przecież jest pusta. 
Zdziwiona dziewczyna zajrzała przez szybkę i uśmiechnęła się w duchu. Może ona jednak umie czytać w myślach, pomyślała. 
-Wybacz, nie chcę żebyś narobił bałaganu. 
-Jesteś pewna, że to wszystko? Zachowujesz się dziwnie. Masz te swoje tiki
-Tak, jestem pewna. Jakie tiki? 
-Wiesz, gdy coś kręcisz to tak śmiesznie gryziesz wargę od środka i jeszcze mrużysz oczy. 
-Dajcie wy mi wszyscy święty spokój! Nie mam żadnych tików!
Niall spojrzał na przyjaciółkę zdumiony. Zanim jednak zdążył się odezwać, z salonu wypadł Christoph. 
-Co tutaj się dzieje? Teraz wy dwoje musicie pobyć w zamknięciu dla odmiany? Cały dzień się dzisiaj kłucicie...
-Nie wiem, co ją ugryzło. Mówiłem jej tylko o tym, że jak kręci to ma takie dziwne tiki… 
-No tak, ciągle poprawiasz grzywkę, co jest dość irytujące. No i masz to coś z palcami… 
-Wynocha! Obydwoje w tej chwili wynocha! 
Zszokowani chłopacy patrzyli to na siebie to z powrotem na przyjaciółkę. W końcu jednak Christoph wzruszył ramionami i skierował się do wyjścia. 
-Komuś chyba idzie okres..
Niall jeszcze przez chwilę wpatrywał się w przyjaciółkę, starając się odgadnąć, co tak naprawdę się wydarzyło. W końcu jednak dał za wygraną. Wzruszył ramionami tak samo jak Christoph chwilę wcześniej i po prostu wyszedł. Gdy tylko Willow usłyszała trzaśnięcie drzwiami, skierowała się do kuchni. Rozglądała się niepewnie w poszukiwaniu Louisa, jakby miał wyskoczyć niczym królik z kapelusza. Była tak zaaferowana poszukiwaniami chłopaka, że dopiero po chwili zauważyła liścik na lodówce. 
"Widzę, że rycerze jednak dbają o swoją księżniczkę. Cóż w takim razie musimy dokończyć naszą rozmowę kiedy indziej. Może tym razem u mnie? Przyślę po ciebie samochód o 22." 
Willow zmarszczyła czoło i cisnęła zmięta karteczką do kosza. Emocje aż kipiały z niej i nie wiedziała jak je powstrzymać. Nie chciała oszukiwać przyjaciół, ale gdyby im powiedziała, nie zrozumięliby co czuje i dlaczego tak właśnie postępuje. Mogła odmówić wieczornej wycieczki do Louisa, wiedziała jednak, że chłopak nie podda się do momentu gdy nie dostanie tego czego chce. A w tym momencie była to ona. Ruda skierowała się do salonu i opadła na sofę bez sił. Wcześniejsza wymówka na temat bólu głowy stawała się realna. Ból rozsadzał jej czaszkę. Przeszłą do łazienki i wzięła dwie tabletki przeciwbólowe, modląd się by szybko zniwelowały ból. Chyba muszę przygotować się na wieczór, pomyślała. Zamiast jednak szukać odpowiednich ciuchów na wieczór, zwinęła się w kłębek na łóżku i zasnęła. Zbyt wiele myśli i problemów krążyło aktualnie wokół niej by tak po prostu mogła zająć się kreacją na wieczór. To może zaczekać, pomyślała i zapadła w głęboki sen. 

----------------
Jak widzicie żyję! Wróciłam do was xx Na początku chciałam serdecznie i gorąco przeprosić za to,że tyle czasu mnie nie było. Miałam całą masę wszystkiego a do tego ogromną niechęć do pisania. Zabierałam się za ten rozdział milion razy i w końcu przy milion pierwszym mi się udało. Cóż, powiedzmy że mi się udało.Nie jestem w 100% zadowolona z tego rozdziału a zwłaszcza z zakończenia które miało być ciut inne.Cóż,jest takie a nie inne i mam nadzieję że chociaż wam się spodoba.Mam nadzieję że ucieszy was fakt,że wróciłam na stałe! ;] Od tego rozdziału będę publikować jeden rozdział tygodniowo i czy to będzie wtorek czy piątek tego jeszcze nie wiem,ale będzie! Mam nadzieję że wciąż będziecie chcięli czytać to co piszę i zostawicie jakieś miłe słowo pod rozdziałem xx Jak widzicie jest też nowy wygląd na blogu. A to dlatego, że być moze sama zrobię jakiś szablon tylko muszę się tego nauczyć w 100% Jak wam się podoba ten? I chyba ostatnia już rzecz.Zapraszam na mojego drugiego bloga,którego prowadzę z przyjaciółkami. www.escape-from-yesterday.blogspot.com
Chętnie zobaczyłabym wasze miłe słówko pod naszymi notkami ;] A więc witam ponownie i enjoy! xx

3 komentarze:

  1. Jeeeeeej, pierwsza :D
    Już Ci mówiłam, jak bardzo się cieszę, że wróciłaś, ale napiszę tutaj jeszcze raz! Czekałam na ten rozdział z niecierpliwością i z taką samą czekam na następny! ;) Wchodziłam tutaj średnio co tydzień i sprawdzałam, czy jest coś nowego, naprawdę ;) Sama chciała bym mieć takiego przyjaciela jak Niall ;) Świetnie go tutaj opisujesz ;)
    Jestem pełna podziwu ;)
    Koneko♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet nie wiesz jak bardzo cieszą się, że wróciłaś! Wchodzilam tu co kilka dni i już nawet przestałam marzyć, że wrócisz, a tu co?! Niespodzianka! Haha :D

    Możesz mi, proszę, dać takiego Nialla i Christopha? *.* Oni są genialni! A Louis mnie zaczyna odrobine denerwować :/ Chociaż prawdę mówiąc nie wiem dlaczego xDD
    Całuję xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiec jestem czekalam baaaardzo dlugo, juz tracilam nadzieje ze bedzie nastepny rozdzial ale na szczescie tak sie nie stalo. Bardzo mi sie podobal caly rozdzial chociaz troszke mialam wrazenie ze juz to czytalam haha. Louis Super postac uwielbiam go.a chlopcy rycerze haha dobre nialler wiecznie glodny hehe. Czekam z niecierpliwoscia na nastepny rozdzial i na dedykacje za kopanie cie.po zadku zeby pojwil.sie rozdzial . Za bledy w komentarzu przepraszam ale jestem na telefonie.twoja nikita676

    OdpowiedzUsuń