25 października 2013

Chapter Two

Czasami serce podpowiada nam, którą wybrać drogę. Stawiasz mu po drodze barykady, bojąc się tego, co ci pokazuje. Jednak po jakimś czasie w końcu zaczyna do ciebie docierać, że to wszystko, co podsuwało ci twoje serce jest oczywiste. Uczucia, które do tej pory były obce stają się codziennością. A ty zadajesz sobie pytanie jak to wszystko poukładać, ponieważ w twoim życiu nagle zapanował niezwykły chaos. 
Willow odgarnęła z czoła włosy i spojrzała na monitor. Efekt bezsenności majaczył jej się na ekranie laptopa. Odkąd poznała Louisa, jej życie stało się jednym wielkim kłębkiem nerwów. Nigdy nie wiedziała, kiedy i gdzie go spotka. Był jak cień i to ją trochę przerażało. Miała wrażenie, że zawsze jest gdzieś w pobliżu, a jednak czuła, że obserwuje ją z dystansu. Chore, prawda? Nie wyjaśnił jej jak tamtego dnia jak dostał się do antykwariatu. Zaczął plątać się we własnych wyjaśnieniach, po czym niespodziewanie odwrócił się napięcie i po prostu odszedł z rękoma wciśniętymi głęboko w kieszenie swojej kurtki. Dziewczyna przez długi czas zastanawiała się jak ma to odebrać. W końcu zrezygnowała z jakiejkolwiek próby wyjaśnienia całego zamętu, jaki Lou wprowadził swoją obecnością w życie. Przyjęła, że jest i tyle musiała wiedzieć. Wzięła głęboki wdech i wróciła do pracy. Tam jednak także czekała ją walka z wiatrakami. Nadopiekuńczy przyjaciel najwidoczniej uznał, że to on musi zaopiekować się przemęczoną według niego Willow. Ruda miała po dziurki w nosie nadskakiwania szefa, więc po godzinie pracy zabrała swoją torbę i wyszła, chłodno żegnając się z blondynem. Wiedziała, że musi wyrzucić z siebie całą frustrację wywołaną wszystkimi zdarzeniami dnia dzisiejszego. Dziękowała w duchu opatrzności za nieobecność ojca w domu. Kochała go najmocniej na świecie, jednak wiedziała, że zaniepokoiłby się jej wcześniejszym powrotem. Otworzyła drzwi i automatycznie odgarnęła z czoła nieznośne kosmyki, które irytowały ją dzisiaj bardziej niż zwykle. Gdy w końcu uporała się z niesfornymi włosami, rzuciła klucze na stolik w przedpokoju i z radością włączyła muzykę. W między czasie zdążyła zdjąć mało wygodne obuwie i teraz tańczyła na boso w kuchni, manewrując pomiędzy szafkami. Szybko opłukała sałatę i sprawnym ruchem zaczęła ją siekać. Po chwili dołączyły do niej grzanki, pomidory i kawałki kurczaka, które miała już przygotowane. Z uśmiechem sięgnęła po ostatniego pomidora, który czekał na swoją kolej. Ten jednak nie miał zamiaru dołączyć do sałatki. Sprawnym ruchem wyśliznął się z palców dziewczyny, lądując po przeciwnej stronie kuchni. 
-Cholera! Czy to zawsze muszę być ja? 
Ruda sapnęła zirytowana, jednak nie mogła pozwolić, żeby mały pomidorek ją pokonał. Chwilę później leżała na podłodze, próbując sięgnąć po warzywo. Gdy w końcu jej się to udało, aż klasnęła z radości. Już miała wstawać, gdy coś przykuło jej uwagę. Odłożyła pomidora i ze zmarszczonym czołem sięgnęła po kopertę leżącą pod stertą papierów. Wyglądała, jakby ktoś na siłę próbował ją tam ukryć, pomyślała. Bez zastanowienia otworzyła kopertę i zaczęła czytać dokumenty zaadresowane do ojca. Była tak pochłonięta czytaniem, że nie usłyszała otwierających się drzwi. Dopiero głos ojca przywrócił ją do rzeczywistości.
-Co robisz? 
Willow podskoczyła jak oparzona, sprawiając, że list i koperta wypadły jej z rąk. Chciała się schylić po to szybciej niż Ralph, mając nadzieję, że ojciec nie zauważył nadawcy. Jednak on był szybszy. Jednym ruchem wgarnął korespondencję i spojrzał na córkę wyraźnie rozzłoszczony. 
-To jest moja prywatna poczta. Dlaczego ją czytałaś? 
Willow uniosła wysoko brodę i hardo spojrzała ojcu w oczy.
-Więc może najpierw ty mi wyjaśnisz, dlaczego to leżało tam a nie tam gdzie zwykle leży cała poczta? Masz coś do ukrycia? 
-Ja… Nie bądź śmieszna! Poza tym jestem dorosły i nie muszę ci się spowiadać z każdego listu. Kiedy ostatni raz sprawdzałem, to ja płaciłem większość rachunków, więc zmień ton.
-Jestem po prostu ciekawa. Ostatnio zachowujesz się bardzo dziwnie. 
-Dziwnie?  To znaczy jak? 
-Zrobiłeś się strachliwy, nerwowy… Ciągle coś czytasz albo liczysz. I chowasz listy. A to, co przyszło dzisiaj rano? Wyglądałeś na zmartwionego…
Phil podszedł do córki i delikatnie położył jej ręce na ramionach.
-Willow, kochanie… To ja jestem dorosłym a nie ty. Nie musisz się tak o mnie zamartwiać. 
-Wiem, po prostu… Zostałeś mi tylko ty. Nie mogę cię stracić przez jakąś głupotę…
Łzy pojawiły się w jasnych oczach dziewczyny. Bez zastanowienia wtuliła się w ojca wdychając znajomy zapach, który zawsze potrafił ją uspokoić. Ralph pogłaskał córkę po włosach uśmiechając się pod nosem.
-Ok, tym razem zapomnijmy o tym, ale nie możesz grzebać w mojej poczcie. Jak ty byś się poczuła, gdybym na przykład… czytał twój pamiętnik? 
-Tato! Skąd w ogóle wiesz czy mam pamiętnik? 
-Strzelałem, ale widząc twoje poruszenie myślę, że trafiłem w dziesiątkę. Pomyśl o tym następnym razem, gdy sięgniesz po moją korespondencję.
Mężczyzna pocałował córkę w czoło i skierował się w stronę łazienki, po drodze zabierając kopertę i list. Zdenerwowana Willow dokończyła sałatkę i schowała się w swoim pokoju. Postawiła miskę na biurku i włączyła komputer. Zawsze, gdy coś ją trapiło, wylewała wszystko na papier. Albo w tym przypadku na czystym dokumencie worda. Kursor migał, irytując przy tym dziewczynę. Zamknęła na moment oczy, starając się nie myśleć o niczym konkretnym. Niestety jej mózg miał inne plany. Natychmiast pod powiekami ukazał jej się obraz zakapturzonego Louisa. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego jest taki skryty i co było w nim takiego, że bez przerwy o nim myślała. Otworzyła oczy i rozejrzała się po pokoju. Musiała wyjść, ponieważ czuła, że jeśli spędzi w pokoju jeszcze dziesięć minut to po prostu się udusi. Ubrała swoje najwygodniejsze buty, zgarnęła telefon oraz słuchawki i bez słowa wyszła z domu. Sama nawet dokładnie nie wiedziała gdzie się kieruje. Pozwoliła by nogi same prowadziły ją do celu, ponieważ najwidoczniej w przeciwieństwie do niej, one doskonale wiedziały gdzie mają się kierować. Jej palce wybijały rytm znanej melodii, sprawiając, że mimowolnie się uśmiechnęła. Gdy przekroczyła bramę parku do którego zawsze przychodziła z matką, poczuła, że nie jest jeszcze na to gotowa. Wciskając dłonie w kieszenie, ominęła znajomą ławkę szerokim łukiem, jakby bała się, że ta ją do siebie przyciągnie. Uczucia buzowały w niej próbując wydostać się na zewnątrz. Mimowolnie zaczęła myśleć nad całym swoim życiem. Robiła to za każdym razem, gdy wychodziła na jakikolwiek spacer. Jej myśli pędziły z prędkością odrzutowca a ona nie umiała, a może nie chciała ich zatrzymywać. Gdy była małą dziewczynką mama czytała jej bajki. Piękne baśnie z cudownym zakończeniem, gdzie książę pojawiał się na białym rumaku, ratując królewnę z opresji w mgnieniu oka. Ona oczywiście zakochiwała się w nim od pierwszego wejrzenia, po czym następował ślub szybszy niż w „Modzie na sukces” i żyli długo i szczęśliwie. Willow westchnęła przypominając sobie swoją dziecięcą naiwność. Jak każda mała dziewczynka wierzyła, że pewnego dnia i po nią przyjdzie książę, i sprawi, że jej serce zabije szybciej. Jednak z biegiem lat dziecięca naiwność odchodziła, ustępując miejsca smutkowi i samotności, jaką odczuwała dosyć boleśnie na tle rówieśników. Któregoś dnia w końcu zrozumiała jedną bardzo ważną rzecz. Bajki nie istnieją. Tak samo jak szczęśliwe zakończenia. Łudzenie się, że gdzieś tam jest książę z bajki, który oddycha tylko po to, żeby któregoś dnia nas uszczęśliwić, jest wręcz naiwne. Nie powinniśmy wierzyć w happy endy. A jednak… wierzymy. Podświadomie szukamy osoby, przy której poczujemy, że żyjemy. Przy której rozłożymy ręce i skoczymy wiedząc, że nas złapie. Bezpieczeństwo i radość, każdy z nas chciałby to poczuć…
Pionowa zmarszczka pojawiła się na czole rudowłosej dziewczyny, gdy uświadomiła sobie tok swojego myślenia. Ze złością przyspieszyła krok, chcąc jak najszybciej wydostać się z parku, który aż kipiał od wspomnień. Mimowolnie dotknęła złotego wisiorka, który odziedziczyła po matce. W jej szarych oczach wezbrały się łzy, które próbowała powstrzymać. Zacisnęła palce na zimnej zawieszce, mając nadzieję, że w ten sposób odgoni od siebie smutek i łzy. Gdy pojedyncza łza spłynęła po jej rozgrzanym policzku, Willow natychmiast ją starła. Zacisnęła wargi chcąc powstrzymać szloch chcący wydobyć się z jej gardła. Walczyła z całej siły ze spazmami, które nagle dopadły jej ciało. Po kilku nieudanych próbach poddała się. Opadła na najbliżej stojącą ławkę i zaszlochała niczym zranione zwierzę. Tak bardzo różniła się od dziewczyny którą kiedyś była, roześmianej i wesołej. Pełnej życia. Oraz z towarzystwa matki. Owszem kłóciły się, nie było idealnie, ale nigdy nie chciała zostać sama. Tak wiele zmieniło się w ciągu jednego roku. Wydawałoby się, że to aż jeden rok lub dopiero jeden rok. Dla jednych jest to wieczność a innym mija w sekundę. 365 długich dni. Łzy spływały po twarzy Willow, znacząc wilgotną ścieżkę po jej podbródku i szyi. Co jakiś czas jej drobnym ciałem wstrząsał dreszcz, jak gdyby było jej zimno. Palce kurczowo zaciskały się na wisiorku, jakby bała się rozstać ze wspomnieniami dni, gdy była szczęśliwa. Słysząc kroki chciała się podnieść, jednak nie umiała znaleźć w sobie odpowiednio dużo siły zarówno psychicznej jak i fizycznej. Gdy poczuła na swoich ramionach ciepło czyjejś dłoni, na moment się uspokoiła, czując, że znalazł się ktoś, kogo interesuje jej osoba. Powoli, jakby bojąc się rozczarowania osobą stojącą naprzeciwko, uniosła głowę i spojrzała wprost w najbardziej niebieski tęczówki, jakie widziała kiedykolwiek w życiu. Przez chwilę nie wiedziała co powiedzieć. Jednak zdumienie wymalowane na twarzy chłopaka stojącego naprzeciwko, dało jej do zrozumienia, że on także nie spodziewał się akurat jej. Dopiero po chwili zauważyła, że Louis jest bez kaptura w którym do tej pory widywała go za każdym razem. Rudowłosa otworzyła usta by coś powiedzieć, ale zanim zdążyła się odezwać, Lou odwrócił się napięcie i odszedł szybkim krokiem. Zdumiona Willow patrzyła za oddalającym się chłopakiem, nie będąc w stanie zrozumieć Jego zachowania. Otarła ostatnie łzy i ruszyła w odwrotną stronę niż Louis. Ten chłopak był dla niej zagadką, mimo to postanowiła, że to właśnie ona zrozumie, dlaczego Louis jest tak skryty i wręcz dziki w stosunku do ludzi. Willow uśmiechnęła się pod nosem zapominając o wcześniejszym smutku. Miała zadanie do wykonania i było ono bardzo trudne, zważając na to, że nie wiedziała o nim nic…


----------------------------------------------

A więc to znowu ja! :D Chciałam wam serdecznie podziękować za wszystkie te cudowne komentarze <3 Nawet nie wiecie ile radości sprawia mi czytanie takich słów :D Poza tym dziękuję też każdej osobie która wchodzi na mojego bloga.Kochani do tej pory jest was ponad 1,600 <3 Jesteście niesamowici :D Ok,rozdział osobiście mi się nie podoba,jakiś taki bezsensowny,ale cóż,moja opinia się nie liczy. :P Nadal zbieram wasze zamówienia na piosenki do Playlisty :) Cóż,to chyba tyle,więc czytajcie i komentujcie :D Enjoy! 

6 komentarzy:

  1. Mnie sprawia radość czytanie tego oczywiście dalej chciałabym żebyś mnie informowała o nowych rozdziałach-@Paula190201

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny! <3 uwielbiam tego tajemniczego Louisa ;)
    Genialnie piszesz! Chciałabym mieć taki talent jak ty :)
    To mój blog - http://theredroses-fanfiction.blogspot.com/?m=1&zx=67eb11dd882a7f7a
    Twoja opinia jest dla mnie niezmiernie ważna :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział <3
    lovelydream6009.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. wiec...mialam byc i jestem jak zawsze ciesze sie z czytania twoich opowiadan i chlone kazdy rozdzial jak gąbka wode. Mam nadzieje ze z czasem uda sie willow okielznac Louisa. Rozdział jest bardzo dobry a cale opowiadanie zacheca do czytania bo jest to napieci co bedzie daej;:) playlista jest bardzo przydatna bo ja osobiscie jako osoa muzyczna uwielbiam sluchac muzyki kiedy cos czytam a w szczegolnosci piosenki ktore sa dla mnie bardzo wazne:)Chcialabym zebys umiescila tutaj jeszcz kelly family I cant help my self i kilka naprawde dobrych coverów z Glee. czekam z niecierpliwościa na nexta i mam nadzieje ze bedzie rownie swietny jak reszta :) Twoja Nikita:):)

    OdpowiedzUsuń
  6. jestem pod wrażeniem :) świetny rozdział i czekam na kolejne :) x

    OdpowiedzUsuń