01 listopada 2013

Chapter Three

Ciemność. Wszędzie dookoła panowała przerażająca ciemność. Nic nie mogło równać się ze strachem jaki dziewczyna odczuwała kręcąc się w kółko bez żadnego bliżej określonego celu. Sama nawet nie wiedziała jak się tu znalazła. Po prostu otworzyła oczy, nic z tego nie rozumiejąc. Starała się spokojnie odetchnąć i spojrzeć na wszystko z innej perspektywy, niestety nie umiała. Strach paraliżował ją od stóp do głów. Zaczynała zastanawiać się czy to jawa czy sen, niestety na to pytanie także nie była w stanie sobie odpowiedzieć. Biegła bez celu sama nie wiedząc czego szuka. Gdy upadła, boleśnie tłucząc sobie przy tym kolana, w jej oczach pojawiły się łzy bezsilności. Chciała uciec z tego koszmaru jak najszybciej. Nagle tuż obok niej wyrosła postać odziana w ciemny kaptur. Jej serce zabiło żywiej, na początku otoczone strachem, potem z podekscytowania. Mimo panujących dookoła egipskich ciemności prawie od razu poznała chłopaka stojącego przed nim. Louis wpatrywał się w nią tak intensywnym wzrokiem, że Willow bała się wykonać jakikolwiek ruch. Czekała, aż chłopak wykona pierwszy krok, niestety on także stał bez ruchu. Gdy w końcu się poruszył, miała nadzieję, że poda jej pomocną dłoń. On jednak popatrzył na nią po raz ostatni, po czym odwrócił się napięcie i odszedł zdecydowanym krokiem. Zdumiona dziewczyna patrzyła za oddalającym się chłopakiem, przypominając sobie scenę z parku. Wtedy także nie miała wystarczajaco siły, żeby go gonić.
-Louis!
Chłopak słysząc wołanie rudej odwrócił się na moment. Kaptur pod wpływem ruchu opadł na dół, ukazując twarz chłopaka w całej okazałości. Niespodziewanie okazało się, że Willow widzi nad wyraz dobrze. Otworzyła szeroko oczy widząc głębokie blizny ciągnące się od kości policzkowej, aż do szczęki chłopaka. Pokrywały one większość lewej strony twarzy Louisa. Błędnie odczytane zachowanie Willow sprawiło, że Louis szybko uciekł, zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć. 
Willow zerwała się, otwierając oczy. W pokoju panował przyjemny półmrok. Dziewczyna odetchnęła głeboko starając się opanować drżenie rąk. Niechętnie uniosła się z łóżka, starając się zapanować nad grymasem, gdy poczuła, że całe ciało jest mokre od potu. Teraz zaczynałą rozumieć znaczenie nocnych koszmarów. Poprzedniego dnia dziewczyna wróciła do domu, ciagle rozmyślając nad zachowaniem Louisa. Postanowiła go znaleźć za wszelką cenę. Wiedziała, że to może być awykonalne, jednak chciała spróbować. Jeśli przegra, będzie mogła przynajmniej powiedzieć, że próbowała. Gdy zrozumiała, że kręci się po pokoju bez sensu, opadła na łóżko i próbowała zasnąć. Zamiast tego kręciła się bez celu, nie mogąc usnąć.W końcu dała za wygraną i skierowała się w stronę łazienki. Musiała wziąść prysznic, najlepiej zimny, żeby ochłonąć ze snu jaki właśnie miała. Od dnia poprzedniego bezskutecznie próbowała w jakikolwiek sposób znaleźć kontakt z Louisem, jednak na marne. WIedziała, że nie będzie to łatwe i nie miała zmiaru się poddać tak szybko. Lodowaty prysznic przywrócił jej zdolność logicznego myślenia i skutecznie orzeźwił. Szybko się ubrała i zeszła na dół. Cicho przeszła obok sypialni ojca, myśląc, że śpi. Zdziwiona aż przystanęła gdy usłyszała głos Ralpha.
-Rozumiem, ale czy nie da się... Tak, wiem, że minął już mój termin, ale proszę zrozumieć... Bardzo proszę, jeśli nie dla mnie, to niech się pan zlituje dla mojej córki...
Willow która właśnie miała odchodzić, cofnęła się słysząc, że mowa o niej.
-Tak, pracuje w antykwariacie, ale co to ma do rzeczy? Tak, myślę, że to możliwe, jednak nie sądzę, żeby była taka potrzeba. Słucham!? Chyba pan żartuje, panie Tomlinson!
Ruda słuchała jeszcze chwilę, w końcu jednak nie wytrzymała niepewności i zapukała cicho. Ojciec natychmiast zamilkł. Po chwili drzwi uchyliły się.
-Willow? Co się stało?
-To ja się pytam. Jestem nastolatką, to normalne, że nie mogę czasami spać w nocy. Jakie ty masz wytłumaczenie?
-Ja... To z pracy. Czasem dzwonią o każdej porze nie rozumiejąc, że jestem człowiekiem i też muszę kiedyś spać.
-Dlaczego kłamiesz?
-Słucham?
-Zawsze wiem gdy kłamiesz tato. Pamiętasz gdy miałam dziesięć lat i zdechł Scrappie? Wróciłam ze szkoły, a ty powiedziałeś, że zabraliście go do psiego spa bo cały się wybrudził. Marszczyłeś tak zabawnie nos i mrużyłeś oczy. Wiedziałam, że kłamiesz, ale udawałam, że ci wierzę.
Ralp westchnął głęboko, jakby dźwigał ogromny ciężar.
-Zawsze byłaś wyjątkowo bystra. Zupełnie jak twoja matka. Wiedziałaś, że...
-Nie zmieniaj tematu. Dlaczego mnie okłamałeś? Obydwoje wiemy, że to nie był nikt z pracy. Tato powiedz mi... Mamy problemy?
Ralph pokazał córce by usiadła. Willow niepewnie przysiadła na materacu, nie wiedząc czego się spodziewać.
-Ok, teraz mnie przerażasz...
-Spokojnie, to tylko przejściowe problemy. Nie wiem jeszcze jak je rozwiązać, ale znajdę z tego wyjście. Nie masz o co się martwić.
-Jesteś pewien? Wyglądasz na mocno zaniepokojonego. Kim jest pan Tomlinson?
Ralp westchnął i przysiadł obok córki.
-Pamiętasz pana Patersona?
-Owszem. Słabo, ponieważ żadko nas odwiedzał, ale jest właścicielem kamienicy, prawda?
-Właściwie... był. Zmarł w zeszłym tygodniu.
-O boże! Co się stało?
-Cóż, pan Paterson był już po prostu starszym człowiekiem i zmarł z przyczyn naturalnych.
-Nie wiem co powiedzieć, ale co to ma wspólnego z naszymi kłopotami?
-Zanim pan Paterson odszedł, okazał wielkie serce młodemu chłopakowi, który w ramach wolontariatu opiekował się nim. Z tego co wiem ten młodzieniec stracił rodzinę w jakiejś tragedi i został zupełnie sam. Chcąc się odwdzieczyć szpitalowi który uratował mu życie został wolontariuszem.
-Wygląda na to, że ten chłopak to ktoś o złotym sercu. Więc w czym problem?
Ralph odwrócił wzrok, jakby chciał odwlec odpowiedź.
-Tato...
-Pan Tomlinson chce sprzedać wszystkie kamienice należące kiedyś do pana Patersona.
Ralp spuścił wzrok, jakby bał się reakcji córki. Willow gwałownie podskoczyła na nogach i spojrzała na ojca z góry.
-Co!? Jak to!?
-Willow, uspokój się. Staram się...Zrobię wszystko co w mojej mocy żeby nic takiego się nie stało.
-Jeśli faktycznie on sprzeda te kamienice to nie tylko my ucierpimy.Christoph zostanie bez dachu nad głową. A antykwariat?Przecież to jedyne źródło dochodów Christopha.
Ralph uśmiechnął się smutno. Jego córka nawet w takiej sytuacji myślała tylko i wyłącznie o przyjaciołach. Chciał dla niej jak najlepiej, jednak nie wiedział jak zapobiec kłopotom jakie gromadziły się nad nim jak chmura gradowa. Zastanawiał się tylko czy ma czekać na powódź czy może w końcu pojawi się słońce. Ruda spojrzała na ojca z niepokojem.
-Damy radę, prawda?
-Ależ oczywiście słoneczko. Pokonaliśmy wiele problemów, więc i ten zniknie.
-Jesteś pewien? To znaczy, to wygląda bardzo poważnie...
-Owszem, bo jest poważne. Jednak nie ma problemu z którym byśmy sobie nie radzili, prawda? I ten zniknie, obiecuję ci to.
Willow po raz ostatni wzruszyła ramionami, starając się zbagatelizować całą sprawę. Podświadomie wiedziała jednak, że tym razem to nie jest błahostka którą można zbyć wzruszeniem ramion. Dziewczyna przeszła do ogrodu i usiadła podwijając kolana pod brodę. Delikatnie poruszyła ręką by wprawić huśtawkę w ruch. Chciała by wszystkie myśli zniknęły jak przy pomocy zaczarowanej różdźki, jednak wyglądało na to, że one wolały zagnieździć się w jej głowie na stałe. Bez przerwy myślała o Christophie i sytuacji z antykwariatem. Nie zastanawiała się nad sobą, ponieważ do momentu gdy jej bliscy byli bezpieczni, ona też taka była. Nie mogłaby spokojnie zasnąć wiedząc, że lada chwila jeden z jej przyjaciół straci dorobek całego życia. Jej myśli galopowały w zatrważającym tempie, jakby nie umiały zwolnić. Willow zamknęła oczy starając się nad nimi zapanować. Jednak gdy tylko zacisnęła powieki, przypomniała sobie Louisa i scenę z parku. Jego ucieczka była dla niej całkowitym zaskoczeniem. Słysząc znajome skrzypienie bramki otworzyła oczy i spojrzała w kierunku wejścia. Po chwili ujrzała poważnego Christopha. Chłopak zamachał do niej i powoli podszedł do huśtawki.
-Christoph... Przyszedłeś sprawdzić jak się czuję? Nadal widzę Louisa jeśli o to chcesz zapytać.
-Nie. Przyszedłem w innej sprawie.
-Jakiej? Coś się stało? Coś z Niallem?
-Nie, twój irlandzki przyjaciel jest cały i zdrowy. Chodzi o to co dzisiaj dostałem...
-Christoph, przejdź do sedna.
Chłopak bez słowa wyciągnął z kieszeni pomiętą kopertę i podał ją przyjaciółce. Dziewczyna przez chwilę czytała ze skupieniem na twarzy. Gdy skończyła, jej wzrok błądził po kartce, szukając dowodów na to, że to tylko głupi żart. Niestety nie znalazła nic takiego. Bała się podnieść głowę, wiedząc, że zobaczy przerażonego przyjaciela. W końcu jednak zebrała się na odwagę. Oprócz strachu widziała też w zielonych tęczówkach blondyna smutek. Antykwariat był całym jego życiem. Gdy odszedł od muzyki tylko to mu zostało. Książki i stary sklep. Willow bez słowa przytuliła Christopha z całej siły.
-Spokojnie, poradzimy sobie z tym. Obiecuję ci, że cokolwiek się stanie nie pozwolę wrócić ci do Koloni.
-Mała, doceniam twoje starania, ale nowy właściciel dał mi miesiąc. 30 dni na zlikwidowanie antykwariatu. Wiesz doskonale, że to nie jest takie proste. Gdzie znajdę lokal za który będę płacił tak mało? Nigdzie... I do tego moje mieszkanie.
Chłopak nerwowym gestem przeczesał włosy. Willow złapała jego dłoń gdy chciał to zrobić po raz drugi.
-Używasz złych sformułowań. My. Gdzie my znajdziemy nowy lokal... Zapominasz, że ja też tam pracuję? Poza tym jestem przecież twoją przyjaciółką, nie zostawię cię z tym samego.
-Dziękuję. Naprawdę dziękuję.
-Nie wydurniaj się. Gdyby nie ty, pewnie nigdy by mnie tu nie było. Nie raz wyciągałeś mnie z bagna, teraz moja kolej.
Przyjaciele przytulili się mocno, starając się nie myśleć o nadchodzącej przyszłości która miała być dla nich niepewna i chwiejna. Wiedzieli, że czeka ich wiele kłopotów i walk, ale mięli siebie i nie mięli zamiaru się poddawać.


Chłopak stojący na ulicy nieopodal zacisnął ręce w pięści ze złości. Patrzył na dwójkę przyjaciół mylnie odczytując ich relacje. Wyglądają jak zakochana para, pomyślał. Zazdrość sprawiała, że Louis telepał się mimo ciepłego ubioru. Miał nadzieję, że ich czułości szybko się skończą, jednak nie wyglądało na to by dziewczyna miała zamiar oderwać się od swojego przyjaciela. W końcu Louis dał za wygraną. Odwrócił się napięcie i odszedł ciskając w myślach najgorszymi przekleństwami. Żadne z obserwowanych nie zauważyło szybko oddalającego się chłopaka w płaszczu. 
----------------------------------------
O MÓJ BOŻE! Chciałam wam serdecznie podziękować! <3 Wchodząc wczoraj na bloga nie spodziewałam się aż ponad 2000 tysięcy wejść! :D Jesteście cudowni <3 Mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodoba.Jedno małe sprostowanie ponieważ dużo osób ma co do tego wątpliwości.Louis jest żywym człowiekiem :P Nie jest duchem,ani demonem,wampirem czy supermanem :P Po prostu...A zresztą dowiecie się w dalszych rozdziałach! :D Czekam więc na wasze opinie i miłe słowa :D Mam nadzieję,że będzie was coraz więcej :) A tymczasem troszkę spóźnione ale jednak :P Wszystkim którzy obchodzą i tym którzy nie obchodzą Halloween życzę HAPPY HALLOWEEN! :D 
PS: Dla tych którzy widzieli oraz dla tych którzy nie mięli okazji! :D
ENJOY!<3

8 komentarzy:

  1. Super! ;) Strasznie mi się podoba i już się nie mogę doczekać następnego rozdziału ;) Pisz szybko ! :D
    Zapraszam do siebie, http://niall-horan-polish-imagine.blogspot.com/ :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniałe :)
    @Niella_1D_Swag

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietne pisz dalej !!

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże! Tomlinson! Nie zrobisz tego! Nie pozwalam Ci na zabranie im antykwariatu i domu! -_-

    Rozdział genialny jak zawsze ^^
    Jestem bardzo dumna z tych 2000 szczególnie, że zasłużyłaś na to ciężką pracą :)
    Życzę weny kochana <3

    Pojawił się nowy rozdział na TRR ;) starałam się korzystać z Twoich wskazówek :D przeczytasz i wyrazisz swoją opinię? :) z góry dziękuję <3 http://theredroses-fanfiction.blogspot.com/?m=1&zx=67eb11dd882a7f7a
    Pozdrawiam ;** @mroczek_ola

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny! Kocham to i ciebie. Nie moge doczekać sie nexta! <3 <3 <3 <3 <3

    +zapraszam do mnie: http.:onedirection1d-and-my.blogspot.com
    ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. rozdzial wspanialy jak zawsze mam nadzieje ze Tomlinson nie bedzie bezduszny i zostawi w spokoju antykwariat i dom... Louis ciemna strona mocy jest dla mnie nowoscia tak jak niegdys Darc Harry brzmi i wyobraza sie super. wspaniale ciesze sie ze moge to czytac bo jest to nrazie jeden z dwoch blogow ktore sie do czegos a nawet do czegos wiecej niz tylko pobiezne przejrzenie moga nadawac. chcialabym zebys urozmaicila playliste wspanialymi piosenkami papa dont preach glee gives you hell i i'll stand by you. wiecej chyba mozna powiedziec bo wpadniesz w asmozachwyt i przestaniesz pisac:) zartuje Oficjalnie Uwielbiam i czekam na owy rozdzial...Twoja Nikita:)

    OdpowiedzUsuń
  7. śliczny blog, i pięknie piszesz :) xoxo

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo mi się podoba twój blog. Od pierwszego rozdziału nie mogę w to uwierzyć jak ty to wszystko wymyślasz. Odkąd czytam o tej całej historii nie mogę się oderwać-@Paula190201 <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń